Znacie takie stwierdzenie słyszane od czasu do czasu w pracy: “Robię sobie dłuższy weekend – jadę odpocząć w góry. Trochę się zrelaksuję, naładuję baterie (…)”? Po raz kolejny spróbowaliśmy tak zrobić i znowu nam coś nie wyszło. Ostatnio nie wychodzi nam to co tydzień, nieważne czy góry, czy morze. Zasiadam do pracy z myślą “w końcu można popracować i odpocząć po tych 3 dniach weekendu”
(no dobra, z tym popracowaniem trochę przesadziłem. Wpis kończę na lotnisku CDG w Paryżu, w drodze na Tour de France, ale wyobrażam sobie, że tak bym właśnie myślał siedząc w biurze). Ty razem, po raz kolejny cytując klasyka: “słabi się zaje*ali, mocni pościgali”.

 DCIM100GOPROG0020303.

 

Tatra Road Race – nowy lider jakości na naszym podwórku.

Myśląc o ściganiu w Tatrach, tak naprawdę do głowy przychodzą mi tylko Jarna Klasika i Tatry Tour, oba na Słowacji. Poprzeczka zawieszona bardzo wysoko, bo są to moje kluczowe punkty sezonu. Do Tatry nastawiony byłem dość sceptycznie. Otwarty ruch na drogach pełnych tuningowanych Seatów z rejestracją KTT, stosunkowo wysokie wpisowe, pętla na trasie i wąskie, kręte zjazdy nie napawały optymizmem. Do tego Zakopane, czyli górskie centrum wszystkiego w szczycie sezonu i górale, dla których organizacja czegokolwiek, co wymaga wyrażenia zgody przez więcej niż jednego z nich, bywa kłopotliwe. Sypię głowę popiołem, gdyż myliłem się okrutnie. Wyrósł nam jeden z najlepszych wyścigów sezonu i już po pierwszej edycji, rezerwuję termin na kolejną. Chapeau bas!

 

DSC04458

 

Zakopane jest super. Zakopianka jest super. Wszystko jest super, jeśli jesteś 4-latkiem i masz rodziców, którzy co stoisko coś Ci kupują: siekierkę, pukawkę, świecącą pałeczkę, szczekającego pieska, do wyboru, do koloru. Jest też super jeśli jesteś kieszonkowcem albo zboczeńcem, bo idąc przez Krupówki przypomina mi się dowcip:
– Chyba jestem w ciąży
– Z kim?
– Nie wiem, nie mogę się obrócić.
Spodobać się powinno też tym, którzy mają fajne auto i lubią w nim spędzać dużo czasu… lub chodzić pomiędzy parkingami – często organizowanymi na dziko, w lesie. I nie zrozumcie mnie źle, Zakopane jest OK, ale w okresie, gdy oscypek kosztuje 1zł, a nie 2,50zł. Spędzam w nim od 8 lat Święta Bożego Narodzenia i lubię to miejsce, ale nawet pomimo tego, że podczas pobytu czułem tę świąteczną atmosferę, dzięki nogom drewnianym jak choinka i różnej wielkości kolorowym bombkom podczas jazdy, w sezonie jest tam źle. 

 

DSC04397

 

We can be heroes, just for one day!

~David Bowie

 

I tyle by było z negatywnych stron weekendu, bo sam wyścig wszystko rekompensował. Od organizacji, po trasę. Widać, że organizatorzy wiedzą, o co chodzi i zadbali o to, by każdy, niezależnie od miejsca na którym przyjeżdża, był dopieszczony. Jestem przeciwny idei panującej w bieganiu, że “wszyscy są zwycięzcami” ale faktycznie, w tym wypadku tak było. Każdej osobie, której udało się ukończyć ten wyścig, należą się słowa uznania, bo profil trasy wyglądał jak grzebień.

Podczas jazdy, wpadały mi do głowy pewne teorie tłumaczące jak mogła zostać wytyczona. Może startował ktoś kogo nie lubili. Może założyli się z kimś, że uda im się połączyć kreską wszystkie najbardziej strome drogi w okolicy… niektóre dwa razy. Smutek, bo na zdjęciach i tak nigdy nie widać czy jest stromo. A było, naprawdę. Te opuszczone głowy to nie pozycja aero, one po prostu dociskały przednie koło.

 

DCIM101GOPROG0111474.

 DCIM101GOPROG0131967.

 

Boli? Miało boleć!

Sam wyścig przebiegał, przynajmniej dla mnie, dość standardowo. W okolicach 3 czy 4 kilometra płuca zaczynały już dotykać migdałków i przypomniałem sobie słowa spikera zaraz przed startem:

“to jest zajebiście trudny wyścig, rozłóżcie siły”

Przypomniała mi się Zasada Ciszy, mówiąca, że gdy Twój oddech staje się tak głośny, że zaczyna zakłócać radość z jazdy pozostałych osób należy opuścić grupę. Na pewno połowa z nich się spali i spotkamy się gdzieś na podjeździe… spotkaliśmy się na mecie, gdy jedli moje ciastka. Z perspektywy czasu, był to oczywisty błąd. Boję się, że część z nich jeszcze się nawet nie ścigała. Chwilę pojechałem jeszcze w 5-8 osób, zdecydowaną większość czasu spędziłem jednak na indywidualnej czasówce. Na mecie zameldowałem się w połowie stawki, więc jak na tegoroczną formę jest znośnie, ale niedosyt pozostaje.

 

DSC04422

DSC04435 

Gdybym miał podliczyć ile razy w tym roku powiedzieliśmy “o jak tu ładnie!” to wyszłaby jakaś niesamowicie nieprzyzwoita liczba. Trzeba jednak przyznać, że widokowo był to jeden z najlepszych wyścigów jakie widziałem w naszym kraju. W zasadzie nie powinno to dziwić. Jeśli co chwilę wjeżdża się na najwyższą górkę w okolicy, to ciężko żeby widoki były złe. Lokalni kibice, puste drogi i wspaniałe panoramy zrobiły swoje.

 

Górny ząb mnie boli proszę pani.

Zwątpień podczas 4 godzin jazdy było sporo. Bo wyobraźcie sobie sytuację, że walczy się na trasie już dwie godziny, trwa podjazd na którym trzyma się minimalną, stabilną prędkość, dzięki której rower stoi w pionie, a zza zakrętu wyłania się dalsza część górki, ciągnąca się po horyzont. Patrzysz do przodu – pustka, do tyłu – pustka. Starsza pani z górskiej chatki pyta, czy jeszcze będą jechali dalej jacyś kolarze… a przed Tobą jeszcze druga pętla, na której znowu znajdzie się ten rozpaczliwy podjazd. Do mety jeszcze ze dwie godziny. Weekend. Szczęście.

Nie schodzę jednak z roweru. Jak mawiają: ból jest tymczasowy, a odbycie spaceru hańby z rowerem, popychając go w górę, ciągnie się za człowiekiem do końca życia – niezależnie od przełożeń. Wolę jechać 0km/k i przewrócić się na bok – wtedy któryś z kibiców mógłby mnie podnieść i odepchnąć w stronę balonów. Przynajmniej przez chwilę moja prędkość byłaby dodatnia.

 

DSC04431

 

“My lungs feel like they might explode, which is puzzling because I can’t seem to get enough air into them. My legs burn to the point of numbness. My head is serving no purpose whatsoever – thinking isn’t called for this instance, no good will come from it – yet is seems so heavy I can hardly hold it up. Even my eyelids and jaw seem weighty; the former want to fall shut and the latter insists on dangling at half past six. It goes without saying, then, that this is shaping up to be one of my best ever rides”

~”The Rules” Velominati

Ząb jest jedną z najwyżej położonych miejscowości w Polsce. Wspaniale, 98. kilometr trasy, do końca ze 12. Profilu trasy nie pamiętam, ale skoro jestem prawie najwyżej, to do mety już tylko luksus. Chwilę później znajduję się ze 150 metrów wyżej. Pojęcie chwili zostało jednak tego dnia zredefiniowane, ponieważ pokonanie 5km zajmuje mi ponad 20 minut, czyli wolniej niż podczas biegania. Podobnie zaburzone zostały też odległości – liczne znaki mówiące o tym, że do premii górskiej pozostało 500m. musiały kłamać. 500 metrów nigdy nie trwa tak długo – niezależnie od tego, po której stronie drzwi od Toi-Toi’a się znajdujesz.

 DCIM100GOPROG0091266.

DCIM100GOPROG0060894.

 

It never gets easier

Jest taki miły moment w kolarstwie, gdy kończy się podjazd, w oku pojawia się łza… i nie wiesz. To może być po prostu łza od pędu powietrza, a może od tego, że podjazd się skończył i następuje pełnia szczęścia. Tego dnia łza taka pojawiła się nieraz. Podczas zjazdów w okolicach 80km/h (czyli w czubie pewnie koło stówki) przeliczasz, że każda sekunda w dół to około 10 sekund w górę, a zjazd trwa i trwa. Bo w weekend nie było płaskiego. Nie wiem jak to się stało, ale nie zauważyłem, aby przez choćby kawałek tych 110km jechało się po mazowiecku.

 

DCIM100GOPROG0081106.

 

Próbowałem znaleźć jakiś element, do którego można by było się przyczepić. Nic się nie sprzedaje tak dobrze w internecie jak hejt, ale pomimo usilnych starań – nie udało mi się. Ruch, chociaż otwarty, był doskonale ograniczony przez strażaków na trasie. Nie spotkałem żadnego auta, które spowodowałoby, że muszę zwolnić… a przypominam, że jechałem indywidualną czasówkę. Nie było też momentu, w którym musiałbym spożytkować cenną energię na szukanie strzałek. [pullquote]Tombola była tak dobra, że nawet dziewczynka losująca numery miała na imię Marysia[/pullquote]Atmosfera jak to bywa na górskich wyścigach: lepsza niż doskonała. Nawet tak rzadko spotykana w wyścigach szosowych (gdzie na mecie zwycięzca jest jeden, potem jest dwóch nie-do-końca-przegranych i reszta) tombola, zadziałała lepiej niż na masowych wyścigach MTB. Bo jeśli do losowania są weekendy w zakopiańskich hotelach, to co można powiedzieć? Swój smutek, że nie wygrałem nic, zajadłem stosowną liczbą świeżych drożdżówek i ciastek, świetnym makaronem, bezalkoholowym piwem i owocami.

 

DCIM100GOPROG0050626.

 

Wiecie jak czuje się człowiek, który przyjeżdża w końcówce stawki? Ja też nie wiem ;-) (uwaga, to był żart)
Jednak dość niespodziewanie, dokładnie taki sam posiłek czekał na mecie na każdego. Nie ma nic gorszego, gdy przez 6 godzin marzysz o arbuzie, a przejeżdżając kreskę widzisz jak ktoś zjada jego ostatni kawałek. Podobnie zresztą z dopingiem, które wydawał się tym mocniejszy, im bardziej ktoś walczył o życie. Zagrał wzorowo – słowo “zagrał” jest tu jak najbardziej na miejscu, jako że na jednej z premii górskich, czekała mała orkiestra dęta. To znaczy podobno, bo ja tam nic nie widziałem, nie słyszałem i nie czułem. Patrząc jednak na zdjęcia, mijałem ich. Pod koniec najczęstszym okrzykiem było jednak “Daaaaj bidooona!”, lokalne dzieciaki sprytnie ustawiły się na finałowych kilometrach i dały radę zbudować atmosferę podobną do słowackiej ;-)

 

DCIM102GOPROG0212358.

 

Mam nadzieję, że takich wyścigów przybędzie. W kontekście rozgrywanego niedaleko Tour de Pologne Amatorów, ten organizowany przez pana Langa wypada naprawdę blado. Nawet bardziej niż blado. Nawet traktując go jako rodzinną imprezę dla niedzielnych rowerzystów wypada jak parodia górskiego ścigania. Owiany legendą Gliczarów, który co roku zdobywany jest przez tysiące dzielnych rycerzy stałby się na Tatra Road Race po prostu “jednym z wielu”.

 

DCIM100GOPROG0050757.

 

Ciężko napisać coś o wyścigu, który jest po prostu dobry, a w którym jechało się samotnie. Tatra Road Race życzę jak najlepiej i do zobaczenia w przyszłym roku! Na mojej liście obowiązkowych wyścigów ląduje zaraz obok Jarnej, Tatry Tour, Pętli Beskidzkiej i CykloGdyni, tworząc top 5.

Weekend skończył się więc dokładnie tak samo jak co tydzień:

 

DCIM101GOPROG0182284.

 

Ale z nieznanych mi do końca powodów i tak wszyscy byli szczęśliwi. Jak zawsze.

 

DCIM102GOPROG0192322.

 

 …chociaż za dwa tygodnie czeka na nich 193km po Tatrach, podczas których na pewno będzie upał, ulewa, burza, grad, cygańskie dzieci, Huty i wszystko co najgorsze :-)

 

DCIM102GOPROG0192320.

 

SUBIEKTYWNA OCENA WYŚCIGU: 5/5