Przyznaję się bez bicia – nie umiem napisać solidnej recenzji, czy też testu zegarka Garmin Fenix 5. Jeśli takiego szukacie, zapraszam na portale biegowe lub triathlonowe lub do niezastąpionego źródła nieskończonej wiedzy, czyli dcrainmakera, czy naszego rodzimego – el Kapitano. To ludzie, którzy wiedzą jakich funkcji potrzeba zawodowcom, mają porównanie do poprzednich modeli i potrafią wyrazić przekrojową opinię (lub powinni potrafić – nie umiem ocenić).
Ponad pół roku od premiery to wystarczający czas, aby myśleć o zakupie produktów firmy Garmin. Po miesiącu z Fenixem 5 mogę w pełni świadomie powiedzieć: Garmin nie ma w ofercie zegarka, który byłby dla mnie idealny. Fenix 5 jest topowym zegarkiem w ich drabince, przez recenzentów nazywanym odważnie: najlepszym w historii firmy i prawdopodobnie najlepszym na rynku. Czy się nim jaram? Bardzo. Czy ma wszystko, co mógłbym sobie wymarzyć: powiedzmy. Czy jest idealny? Absolutnie nie.

Piszę to z perspektywy amatora, tak zwanego casuala. Śmiertelnika, który nie potrafi sobie wyobrazić sytuacji, w której ktoś mówi: potrzebuję zegarka Garmin Fenix 5. To jednak nic dziwnego, zdecydowana większość ludzi powie tak samo o rowerach za 20k lub 40k, a wszyscy przecież wiemy, że są fajne i gdyby budżet pozwalał, kupowalibyśmy tylko takie. Ten tekst nie będzie więc profesjonalny, będzie za to prawdziwy dla większości z nas.
Garmin Fenix 5 jest jak Nokia Communicator w 2001r. Duży, nieporęczny, potrzebny 7 osobom, lecz pożądany przez tysiące. Wyciągany przy ludziach krzyczy… no właśnie, co krzyczy?
Czego chcę od zegarka?
Naprawdę niewiele. Chciałbym żeby mierzył dystans i puls podczas biegu. Dystans ma być dokładny, tętno może być mniej-więcej i zgadzać się w skali makro. Jeśli reakcja jest opóźniona o kilka-kilkanaście sekund, nie robi mi to.
Ma trzymać na baterii na tyle długo, abym nie musiał się tym stresować. Może to trochę OCD, może długie godziny w młodości nad Falloutem, ale jak coś ma poniżej 50%, zaczynam się martwić. Nawet jeśli 50% oznacza 3 dni. Lubię mieć odpowiedni zapas, nawet jeśli jest to nieuzasadnione.
Muzyka lub sterowanie muzyką. Może być kiepskiej jakości. W spoconym uchu podczas biegu to i tak nie ma dla mnie znaczenia.
Zliczanie ilości basenów. Nie potrafię liczyć powyżej 10. Na treningach myśli są tak rozbiegane, a głowa tak pochłonięta rzucaniem wyzwisk na tego gościa, co stoi na końcu toru i na mnie czeka, tylko po to, aby powolnym tempem ruszyć, gdy tylko się do niego zbliżę, że liczenie nie wchodzi w grę.
Obsługi ANT+, bo waty z trenażera.
…i w sumie tyle, niewiele.
A telefon?
Telefon jest ok, szczególnie z obsługą ANT+. Poza tym, że nieco niewygodnie się z nim biega, ma jeden poważny problem: jest telefonem. Ze względu na bogate życie internetowe, pierdzi mi cały czas. Zaczyna zazwyczaj gdzieś koło 5. minuty biegu. Biegnę mam świadomość, że coś tam na mnie czeka w kieszeni. Od razu wiem, że przegram tę walkę i prędzej czy później to sprawdzę. Nie ma sensu, patrzę od razu. Ktoś w internecie nie ma racji: trening przegrany. No bo jak to: mam czekać godzinę z moją celną ripostą? A może to jakaś wyjątkowa głupota i teraz 55 minut będę się denerwował jacy ludzie są toporni. Ćwiczenie z telefonem jest dla mnie gorsze. Odcięcie tej liny, do której przyspawany jestem przez 20 godzin dziennie ma swoje plusy.
Jak działają zegarki?
Firm jest sporo, produkty pewnie wypuszczają podobne. Jest Polar, o którym to od dawna krąży powszechna opinia, że zatrzymał się kilkanaście lat temu. Jest Tom Tom znany z tego, że ich aplikacje powodują depresję, jest Suunto… który po prostu jest, no i tysiąc i 3 popularne teraz smartwatche.
Jak nazwać osobę, która zawsze wpada świadomie w tę samą pułapkę marketingową?
U każdego z producentów gama wygląda tak, że drabinkę rozpoczyna model najniższy, który w zupełności wystarcza do treningów, a każdy kolejny jest prawie taki sam, ale…. Tu pojawia się ślepe koło o nazwie: to może dołożę tę stówkę do. W taką właśnie pułapkę wpadłem. Zawsze w nią wpadam
Co kupić?
Panda pływa z zegarkiem Garmin Swim – działa super. Mogę do niego trochę dołożyć i jest już Tom Tom Spark 3, który ma wszystko czego potrzebuję, a w najlepszej wersji nawet tętno z nadgarstka i muzykę po BT. Potem to już równia pochyła, jakieś randomowe urządzenia, Garmin 735XT bo opinie super, potem 935XT, bo bateria i barometr, jakieś olbrzymy, bo fajne, Fenix 5, bo high-end, Fenix 5X, bo mapy… i jesteśmy na końcu łańcucha.
Garmin Swim działa bardzo dobrze, jeśli jesteś pływakiem. Garmin Fenix 5 działa bardzo dobrze, jeśli nie wiesz kim będziesz jutro – skoczkiem spadochronowym czy golfistą.
Idealnym wyborem byłby dla mnie 735XT. Problem w tym, że większość zegarków jest jak buty do biegania. Są super, ale jeśli chcesz je ubrać gdzieś poza bieganiem, to wyglądają jakbyś się wybierał z ziomkami na ławkę pod blokiem. To taki plastik-fantastik. Dzisiaj, z perspektywy czasu, wiem już czemu.
Rzeczy ładne są lepsze niż rzeczy przeciętne
Cały plan jak zwykle bierze w łeb, gdy tylko trafisz do sklepu. Patrzysz na takiego Fenixa, patrzysz na 735xt i inne trajlonowe wynalazki i czujesz, jakbyś porównywał plastikowego resoraka z kiosku z oryginalnym Matchboxem. Gdy tylko spadną ze stołu, jeden się rozleci, a drugi zrobi dziurę w podłodze. Cóż, pewnie tak nie jest, ale co poradzę, że tak wyglądają.
Fenix wygląda, jakby właśnie wrócić z Syberii z Bearem Gryllsem. Problem jest tylko taki, że Bear Grylls, ma w przeciwieństwie do nas rękę. Kolarski nadgarstek, podobnie jak nadgarstki większości sportowców wytrzymałościowych, nie ma na sobie zbędnego mięsa. Stoisz w tym sklepie, patrzysz na ekspedientkę i co jej powiesz? Że masz za małą rękę? O nie! Na pewno nie! Wychodzę ze sklepu z Fenixem 5X. Jestem właśnie w USA, jest weekend pomiędzy Black Friday, a Cyber Monday – zaoszczędziłem na tym zakupie tyle, że mogę teraz sobie kupić coś ładnego ;-)
Bo ile normalnie kosztuje Fenix 5x? O tyle:
Czy ja jestem jakiś mały?
Garmin Fenix dostępny jest w 3 rozmiarach. Wersja 5S dla dziewczyn, wersja duża oraz bardzo duża 5X z mapami. Pomyślałem, że może kupię sobie trzepacki uchwyt na kierownicę i ten 5X zastąpi mi mojego Wahoo Element. Przepraszam Elemnta za taką myśl. Do tego są też różne paski, różne szybki, różne zestawy i tak dalej.
Łatwo wymienne paski są spoko, ale dla mnie to największy minus zegarka. Możliwość szybkiej wymiany paska nie wydaje mi się przydatka, a zrodziła ona największą według mnie wadę – styk paska z zegarkiem nie jest premium. Gdy naciskam go z dwóch stron słyszę jakieś odgłosy – luzy jakby.

Fenix 5X z metalowym paskiem waży 196g (z silikonowym 98g). Iphone SE jest o 83g lżejszy. 83g to tyle co dwa zegarki Garmin 735XT i Tic Tac.
Problem w tym, że w sklepie Fenix 5 dostępny jest tylko w wersji bez szafirowej szybki, która to podobno przeżyłaby dłużej niż ja. Później okazuje się, że nie ma również WiFi.
Czy będzie mi brakowało map? Wątpię. Szybki? Jak najbardziej. Wifi? Niezbyt. Wifi pozwoliłoby mi na wrzucenie treningu o jakieś 45 sekund szybciej… albo nie. Bo i tak paruje mi się z telefonem i wrzuca jeszcze przed blokiem, a z WiFi czekałbym na wejście do mieszkania. No ale z drugiej strony moje OCD byłoby spokojniejsze, bo wyłączyłbym w końcu Bluetootha w telefonie.
Co to umie?
Tego punktu nie napiszę. Ten zegarek umie wszystko, a 86% tych funkcji nigdy nie użyję. To znaczy, mógłby móc oczywiście więcej.
Najpiękniejszą opcją Fenixa byłby wbudowany laser o mocy 100 kilowatów. Jednym strzałem z nadgarstka mógłby zamieniać w proch ludzi z psami na smyczy, rozciągniętej w poprzek chodnika, spacerowiczów ścieżkorowerowych, zamulaczy basenowych i kierowców-morderców.
Mógłby odtwarzać muzykę ze Spotify (lub z mp3, które wrzuciłbym tam raz i był na nie skazany do końca życia). Mógłby robić fotki. Mógłby być sterowany głosem z użyciem jakiejś Alexy: mówienie Garmin running start byłoby super. Mógłby transmitować dane HR po ANT+, żebym jadąc na trenażerze nie musiał ubierać paska (jak słusznie zauważył
, no i mógłby być mniejszy! To jest jak noszenie Walkmana zamiast iPoda Nano!
A czego używam?
Zegarka praktycznie nie ściągam. Raz na kilka dni go podładuję, ale pewnie mógłbym rzadziej, gdyby nie ten niepokój, gdy pokazuje się mniej niż 40%. Obiektywnie mówią, jest za duży i za ciężki. Wygląd to rekompensuje. To jedna z tych rzeczy, na które miło się patrzy i miło się dotyka. Taka Beyonce. Przemieszczanie się z tym to kula u nogi, ale czego się nie robi, by być pięknym?
Ale może to po prostu moje wydajemisie. Mój ostatni w życiu zegarek był z komunii i ktoś mi go pod…wędził na WF-ie.
Wiecie po czym poznać triatlonistę? Po niczym, sam Wam to powie.
Podobnie jak każdy inny sportowiec. Zegarek robi to zanim jeszcze zaczniecie nawet rozmowę. Wchodzisz do lekarza, widzisz, że ma na ręce Forerunnera, Fenixa, cokolwiek innego – wiesz, że rozmowa będzie się kleiła. Na spotkaniach firmowych to jak wspólne wyjście na fajkę. Od razu znajdujesz swoich ludzi do rozmowy. Garmin Fenix 5 jest za duży i za ciężki. Nie zamieniłbym go aktualnie na nic innego. Bezsens.
Basen
Garmin Fenix 5 liczy baseny poprawnie. Gdybym na torze pływał sam i odbijał się zawsze mocno od ścianki to powiedziałbym, że bardzo dobrze. Ale w życiu tak nie jest. Wszędzie czają się Ci goście co płyną na plecach na torze szybkim, co rozmawiają na końcu toru, co czekają aż do nich podpłyniesz żeby ruszyć. Przy nawrotce z przewrotką (jakkolwiek się to nazywa), czasem zdarzy się odbić w złą stronę… nie pytajcie. Czasem w połowie basenu trzeba zmienić styl, żeby kogoś nie zabić. To wszystko wpływa na dokładność. Można spokojnie założyć, że na basenie 25m zegarek pomyli się 2 razy na kilometr, na olimpijskim przynajmniej raz. Niby nic, ale jak ktoś rozlicza się czasowo w minutach na kilometr to różnica jest znacząca. Wątpię jednak, czy ktoś tak robi oprócz mnie.
Czujnik tętna z nadgarstka oczywiście pod wodą nie działa… bo wiecie, przecież żyjemy w XIX wieku.
*przemyślałem trochę sprawę – w sumie nie wiem, o ile ten zegarek przekłamuje, bo przecież przy własnym liczeniu dość szybko się gubię. Wiem jednak, że przy podobnym pływaniu potrafię mieć średnią z kilometra pomiędzy 18, a 21 minut – różnica duża. Muszę się chyba bardziej skupić albo wynająć swój osobny tor.
Bieganie
Przy bieganiu patrzę głównie na tętno, jako początkujący mam problem z utrzymaniem stałej prędkości. Nie jestem nawet zazwyczaj pewny czy biegnę 4:45 czy 4:30. Zegarek trochę pomaga, ale w patrzenie na aktualną prędkość w moim przypadku mija się nieco z celem. Wskazania mogę traktować jako +/-10sek. Co innego z podsumowaniami kilometra, te są super.
Takie wymagania spełniłby pewnie każdy sprzęt. Potrzebę mierzenia poczułem po raz pierwszy na zeszłorocznym Biegu Niepodległości, gdy okazało się, że poniżej 40 minut nie ma już zająców i jak przycelować w 38 minut? Postanowiłem ruszyć więc kawałek za zającem i potem go wyprzedzić, co było obrzydliwie złą decyzją biorąc pod uwagę, ile osób trzeba potem wyprzedzać.
W czasie biegu patrzę więc sobie na strzałeczkę, która pokazuje kolor wysiłku według tętna i co kilometr na podsumowanie. Biegam po ciemku, więc fakt, że gdy podnoszę rękę by spojrzeć na wyświetlacz, ten się podświetla, jest świetny i działa wzorowo.
Sterować Spofity’iem w telefonie się da, ale wymaga to przejścia na inny ekran, więc szybciej mi to zrobić z poziomu słuchawek. Piękny jest za to fakt, że te wszystkie połączenie nie wymagają specjalnego konfiguracji w zegarku i wszystko dzieje się samo.
Danych o aktywności widzę w Garmin Connect jakoś niewiele. W zasadzie tyle samo co z telefonu z akcelerometrem. Z takim Wahoo Tickr nie ma się co równać. Ale to sensowne, do tego potrzebny jest pas na piesiach, na przykład HRM-Tri: wtedy dostaniemy info o jakości biegu (odchyleniach itp).
Rower
Jeżdżenie z zegarkiem na rowerze jest spoko – nic nie widzę. Szczególnie, gdy zakładam długi rękaw i zimowe rękawiczki, wtedy nie widzę nawet zegarka. Mogę go nosić oczywiście na rękawie, ale wtedy pomiar HR nie zadziała. Poza tym jest bardzo spoko. Mógłbym go zamontować na kierownicy, ale wtedy śmiałbym się sam z siebie. Jak się kiedyś wywrócę na zakręcie to czuję, że połowa zegarka zostanie na asfalcie. A tak generalnie to jaram się myślą, jak odcisk zegarka wpasowałby się w kolarską opaleniznę w lecie.
Uprawianie kolarstwa ze sportowym zegarkiem na ręce jest jak przyznanie się do czegoś… tylko nie jestem pewny do czego.
W trybie Ultratrac (czyli m.in. rzadszego zapisywania współrzędnych GPS) bateria wytrzymuje podobno 75h, w trybie zwykłym+tętno podobno dobę. Dla ultrasów super, ale czemu gniazdo ładowania umieszczone jest tak, że ni cholerki nie da rady go podładować, gdy jest na ręce? No i co to za nowe gniazdo (podobno standard dla Garminów od teraz). Mam takich kabelków w domu sztuk jeden, a coś czuję, że niedługo będzie ich sztuk zero, bo z kablami jak ze skarpetkami.
Kabelek sam w sobie jest bardzo fajny, trzyma się mocno i kosztuje… stówkę.
Aha… no i mamy oczywiście live segmenty ze Stravy! (jeśli jesteśmy premium ;) )
Po kilkuset kilometrach na rowerze rozumiem za to, czemu w takim zegarku niezbędny jest duży ekran. Albo powiększyła mi się wada wzroku, albo odczytanie jakichkolwiek wartości z mniejszego, przypominałoby trochę powrót do 21” telewizorów i 14” monitorów.
Wykresy
Lubię sobie posiedzieć w pracy i popatrzeć na jakieś swoje wykresy i cyferki. Mogę je przejrzeć, przeanalizować, wyciągnąć wnioski i nie wprowadzić planu naprawczego w życie. Na przykład takie o spaniu, czy nawet ogólnie… o życiu. Bo Fenix 5 mierzy tętno cały czas. Gdy śpię, gdy jem, gdy idę – mogę z czystym sumieniem powiedzieć na przykład to była ciężka wizyta w łazience.
Na co mi to – nie wiem. Może gdybym stosował dietę, którą zawsze zaczynam od jutra, przydałaby mi się w miarę rzeczywista ilość kalorii, którą spaliłem w ciągu dnia. W połączniu z MyFitnessPal mógłbym sobie dokładnie sterować bilansem… gdyby mi się chciało.
Mogę prześledzić ile śpię i jakim snem i odpowiednio sobie uciąć niepotrzebną nadwyżkę snu płytkiego. Okazuje się, że gdybym budził się godzinę wcześniej, byłbym tak samo wyspany – teoretycznie. Ale to nic, najfajniejsze jest obserwowanie, o której godzinie obudziłem się na siku. Poniżej widzimy klasyczny schemat: pobudka o 4 rano na moment, zaśnięcie na moment, stwierdzenie, że nie wytrzymam do 7, wizyta w łazience. I tak każdego dnia!
Zegarek wie, że się obudziliśmy oczywiście tylko wtedy, gdy się ruszamy. Jeśli o 4 nad ranem patrzysz w sufit przez 30 minut rozmyślając, czy udać się do łazienki, czy wytrzymasz jeszcze te 3 godziny – nie zauważy tego, chyba, że będziesz się kurczowo chwytał za pęcherz.
Mogę też sprawdzić, na podstawie tętna spoczynkowego w nocy, czy jestem zmęczony. Wiecie – tak jakbym sam tego nie rozpoznawał:
No i oczywiście kluczowa rzecz każdego zegarka sportowego i smartwatcha – liczenie kroków i pokonanych pięter. Nigdy mnie to nie jarało i nigdy tego nie zrozumiem. Szczególnie, że przecież im mniej się chodzi, tym więcej siły zostaje na inne sporty. Od dnia kiedy mam Fenixa 5 chodzę dwa razy więcej.
Za każdym razem jak osiągam określoną ilość kroków lub pięter, na zegarku pojawiają się fajerwerki i gratulacje. Zegarek jest szczęśliwy. Ja też jestem wtedy szczęścliwy. Świat staje się lepszy.
Teraz nawet śmieci z domu chyba częściej wynoszę ( chyba jednak nie!- przyp. Panda)
Rzeczy
Oprócz tego, Garmin Fenix 5 ma oczywiście sto milionów funkcji, których użyję raz w życiu albo dwa, jeśli akurat komuś będę chciał je pokazać. Konfiguracja wszystkich pól dla osobnych aktywności, konfiguracja głównego ekranu (wskazówki, cyferki, dużo cyferek, wykresiki itp). Jakaś latarka (w sensie: ekran na biało), kompas, barometr, wysokościomierz, termometr, żyroskop, powiadomienia z telefonu (również z Messengera), powiadomienia o powiadomieniach konfigurowalne w zależności od stanu zegarka, ostrzeżenie o burzy – jest co klikać. Do tego pewnie bazylion rzeczy, o których wspomnieć zapomniałem i których użyję jeszcze mniej razy (czyli zero).
Dokładność GPS (szczególnie, gdy wspomożemy go GLONASSem) jest bardzo dobra w kontekście sprzętu dostępnego na rynku i bardzo zła w kontekście XXI wieku i faktu, że ludzie od dawna latają w kosmos, a auta same jeżdżą. Dużo moich biegów (ślady powinny się praktycznie pokrywać) wygląda tak:
Dokładność pulsometru z nadgarstka, na którą wielu ludzi się uskarża, jest według mnie bardzo dobra – nawet na mojej owłosionej i chudej ręce – co najwyżej trochę opóźniona. Przed aktywnościami pasek jednak trochę dopinam, aby wszystko trzymało się sztywno i do czujnika nie docierało światło zewnętrzne. Problem pojawia się czasem na rowerze lub na orbitrekach, kiedy to ręce latają we wszystkie strony. Zdarzają się wtedy chwilowe przekłamania – dla mnie całkowicie akceptowalne, ale pewnie nie każdy tak ma.
Jeśli chodzi o barometr, kompas i tego typu pierdółki, nie mam zastrzeżeń (ale też nie używam w innym celu niż sprawdzenie, czy działają).
*Rzeczy wirtualne
Ważną kwestią od kilku lat jest Garmin IQ, czyli możliwość wgrywania dodatkowych aplikacji. Z jednej strony super, a z drugiej, gdy patrzę na te wszystkie aplikacje, przypomina mi się moment, w którym szukam jakiegokolwiek oprogramowania open source. To jest jak GIMP – niby umie to samo co Photoshop, a jednak po otworzeniu go masz odruch ucieczki – chcesz to jak najszybciej zamknąć. W zalewie badziewia i ekranów, które prezentują 100 tysięcy wartości jednocześnie, jest też trochę perełek. Takich, których nigdy nie użyję, ale są. Za ile przyjedzie Uber, gdzie zostawiłem auto, zaawansowana pogoda, a nawet gry w stylu Flappy Bird. Jak już jakąś znajdzie, to potem okazuje się, że albo trzeba zapłacić dolara, albo znajduje się ukryty w opisie disclaimer: *** Warning: there’s a known issue with some watches that’s preventing this (and many other) apps from working. Mogę sobie nawet ustawić własne tło w zegarku dzięki aplikacji Face IT, ale jest to na dłuższą metę równie praktyczne, co posiadanie swojego zdjęcia z psem na wyświetlaczu telefonu – fajne, ale kosztem czytelności.
Tak – to jest odpowiednik świata open source. Możesz wiele, ale w zasadzie to jednak nie chcesz.
Sam Garmin Connect, mimo że lepszy niż kiedyś, to także powrót do poprzedniego stulecia. Fakt, że większość aplikacji treningowych ma UX taki, że na dzień dobry odstrasza każdego, kto chciałby zacząć przygodę z ustrukturyzowaniem aktywności. Dlatego poza oglądaniem swojego snu, praktycznie tam nie wchodzę. Robi to za mnie zegarek. Nie ufam mu, ale fajnie sobie popatrzeć. Algorytmy są oparte na FirstBeat – sofcie używanym przez drużyny zawodowe.
Bo jeśli chodzi o kontrolę treningu i zmęczenia, jest tu z pozoru skromnie, ale diabeł tkwi w szczegółach. Szacowanie wartości VO2 max, testy progu mleczanowego, podsumowanie każdego treningu i jego wpływ na zmęczenie oraz formę, czas potrzebny na odpoczynek itp. Bardziej jara mnie oczywiście próba wejścia na czerwone pole z napisem przetrenowany niż robienie optymalnych treningów, ale to ja….
I to wszystko jest spoko, tylko obciążenie i zmęczenie bazują głównie na stanie ciała, a nie nóg. Nie wiem jak Wam, ale jeśli coś przeszkadza mi w treningu, to właśnie nogi. Gdy o 7:37 próbuję podjechać podjazd* na Moście Świętokrzyskim i moja prędkość, zbliża mnie do utraty równowagi, a mimo to nogi pieką – wiem, że wczoraj trening był dobry (*na MŚ nie ma praktycznie podjazdu).
Ten moment, w którym polecam… albo nie polecam
Dla mnie nie ma w tej chwili nic lepszego, ale znowu – porównania funkcjonalne znam tylko z internetu, zdecydowanej większości funkcji nie użyję, wystarczyłby mi wielokrotnie tańszy odpowiednik i w ogóle ciężko mi się przyzwyczaić, do noszenia takiego kowadła na ręce. Ale kurde – jest ładny i solidny. Patrzę sobie na niego i jestem Bearem Grillsem w miejskiej dżungli, jestem Tommy Lee Jonesem w Ściganym… Tylko szkoda, że na pewno nie jestem ani Froomem, ani Eliudem Kipchoge’iem – na ich ręce Fenix wyglądałby śmiesznie w przeciwieństwie do jego mniejszych braci jak Forerunnery. Nawet Jan Frodeno używa Forerunnera i patrząc po zdjęciach, chyba tylko na treningach… a przecież to właśnie nimi wolałbym być.
#bestreckaever :-)
Opisałeś dokładnie i moje odczucia zwykłego śmiertelnika po styknięciu się ze smartłaczem :-)
Dzięki, zaoszczędzone 3 150 wydam na… „epickie wypady rowerowe”. :D Na razie ezegarkowi mówię pas.Oddawanie moczu monitoruje fit bandem, który całą resztę mierzy z różną skutecznością. W końcu im się uda, wszystkie e coś mają trudny start. A ja, o ironio, mam czas. :)
zaoszczędzone pieniądze możesz wydać na jakiś niepotrzebny gadżet ;)
Przez 2 lata Fenixa 3 zdejmuję w sumie tylko do ładowania i… gdy jeżdżę szosą…. no i może poza 2 czy 3 wyjściami gdzie wypadało włożyć coś bardziej eleganckiego :) Nie przeszkadza mi brak pomiaru pulsu, jak potrzebuję to zakładam pasek. Mimo swoich wad… jest troszkę „za duży” i za „ciężki” nie wyobrażam sobie innego zegarka…. Zdarzyło mi się również poznać w różnych okolicznościach ludzi, którzy nawiązali ze mną kontakt… widząc zegarek… „Biegasz?” :) Parafrazując hasło reklamowe: Fenix Connecting People :)
tak, to jest najlepsza rzecz w takich akcesoriach. To tak jakby ktoś powiedział, że od dzisiaj chodzenie w kolarskiej czapeczce w cywilu nie jest obciachem ;-)
Dokładnie :) Stoimy na lotnisku na Lanzarote, przed nami gosc z zegarkiem na rece, od razu wiadomo do kogo zagadac :)
PS Jak z tym pomiarem tetna z nadgarstka podczas biegania, mi sie niestety mocno rozjezdza…
u mnie działa dobrze, z drobnymi przerwami, gdy na chwilę spada – szczególnie, gdy ręka spocona (kilka-kilkanaście sekund co kilka kilometrów). Dcrainmaker pisał, że generalnie ok.
No mi tak srednio, mocno zaniza na bieganiu (na rower zakladam pasek), szybkich sprintow tez wczoraj nie wylapal. Moze potrzebuje czasu. A temperature wam na zewnatrz dobrze pokazuje? Bylem na Lysej Horze, a na gorze mi pokazal 13 stopni, a byly 2 :D
jak jest ciepło to pokazuje dobrze, jak zimno – wtedy nie wiem, bo zazwyczaj noszę go w ciepłym miejscu lub pod rękawem ;)
Czujnik temperatury jest w zegarki więc mając to na ręce beda przekłamania. Na stronie Garmina podane jest aby to zdjąć i odczekać nawet 30 min :). Z drugiej stronę np. zmianę wysokości będzie dobrze pokazywał jak jest na ręce, bo wtedy ma w miarę stała temp.(przy zalozeniu,ze pogoda jest stabilna).
Przy „chwytaniu za pęcherz” odpadłem… Ze śmiechu. Ale po prawdzie, to bardzo dobrze opisane dylematy.
Fenix ma opcję „Broadcast HR” – wtedy możesz przesłaçje do innych urządzeń po Ant+ i nie musisz nosić pasa na klacie:)
OMG! Nie zauważyłem tego (w sumie nie wiem, czemu założyłem, że takiej opcji nie ma)
Dziękuję przeogromnie – dzięki Tobie moje życie trenażerowe stanie się teraz dużo prostsze!
:) polecam też fenixa jako miernik gorączki pod pachę:)
Robiłem test porównawczy z termometrem rtęciowym – wskazania takie same:)
Mega recenzja, a te Twoje porównania, mozna sie popołakać, do tego stopnia czytalem z uśmiechem ze nadrabiam wszystko wstecz, no moze po za wypadem do moich stron czyli Sandomierza, bo juz kiedys przeczytałem z 3 raz, plecaki z biedy rulez. Pozdrawiam i jestem kolejnym stałym „czytaczem” :-)
A jak on się ma przy wykorzystaniu rowerowym do takiego np. Garmina 820? Powiedzmy,że (bardzo)okazjonalnie bym biegał i pływał i nie bierzmy pod uwage roznicy ceny.
Przegapiłem pytanie :)
Sprawdzanie czegokolwiek na zegarku jest zdecydowanie mniej wygodne niż na mostku/kierownicy, ale znam ludzi którzy tak jeżdżą – da się. Jakby miał mieć tylko zegarek albo komputerek pokładowy, wybrałbym zegarek. Tylko ta głupia opalenizna latem… chociaz można tez pokusic sie o uchwyt do fenixa/forerunnera na kiere
Witam Ja Też posiadam aktualnie Garmin Fenix 5. Powiem tak pierwszy miałem tylko ponad miesiąc dlatego ze zaczął fiksować czyli bardzo zawyżał praktycznie wszystko wysokość barometr temperaturę trasę czyli metry km dzwoniłem trzy razy na infolinie Garmina za pierwszym razem kazali mi dobrze wypłukać gdzie znajdują się dwa otwory czujnika i zresetować tak zrobiłem ale po pewnym czasie tak samo drugi raz zadzwoniłem to za pomocą serwisanta Garmina wgraliśmy nowy sof ale tez zaczął po pewnym czasie fiksować wiec za trzecim razem jak zadzwoniłem powiedzieli żebym wysłał do nich do serwisu wysłałem do serwisu wymienili na nowy tu dla Garmina 6 bo serwis rzetelny szybki i to bardzo doceniam. Mam obecnie drugi też około już pół miesiąca zaczynałem się cieszyć że trafiłem w dobry egzemplarz bo chodził super ale do czasu, często chodzę na basen i zauważyłem ze po basenie zegarek znów zaczyna fiksować mimo to ze staram się go opłukać po basenie z chloru tam gdzie są dwa otwory do czujnika, po wyjściu z basenu nie liczy np pieter kroków wysokość fiksuje trzeba go z kalibrować i zaczyna znów miarę dobrze pokazywać pomiary jeśli to będzie znów często się zdarzać zaś będę musiał dzwonić do serwisu co z tym fantem zegarkiem zrobić. Także za te pieniądze nie wiem czy bym zdecydował się kupić znów Garmina, myślę na zmianą na Samsunga gear sport o wiele tańszy a też dużo możliwości i może będzie chodził lepiej :)
A ja się zastanawiałem czy zakup licznika Sigma BC 14.16 z pomiarem kadencji, nachylenia trasy i wysokości to nie będzie zanadto jaranie się cyferkami zamiast czerpania radości z jazdy, ech…
Fajny tekst, rozwaliło mnie już przytoczenie ceny, potem jak u Hitchcocka, było już tylko lepiej. Pozdrawiam
Ej, skąd wiedziałeś? W zeszłym roku w kwietniu sprzedałem starego Passata i kupiłem za tą kasę Fenixa 5. Seriously!
Witam ile centymetrów masz w obwodzie nadgarstka? Zastanawiam się nad 5X ale mam dylemat czy nie będzie większy od mojej ręki:P
Mogę sprawdzić, ale wątpię, czy ktoś może mieć mniej niż ja ;-)
Dzień dobry
Mógłby Pan napisać czy Fenix 5 obsługuje protokół ANT+ FE-C tak aby mozna było sterować obciążeniem trenażera?
Mam sprzeczne informacje ponieważ elKapitano twierdzi że tak natomiast DC Rainmaker że jednak nie.
Kto ma rację?
Przyznam szczerze, że nie widziałem nigdzie takiej opcji. Wrócę do domu pod wieczór to spróbuję ją wyklikać (w połączeniu z Wahoo Kickr)
Jeśli można to bardzo proszę sprawdzić. Powinno t raczej być w „Bike Indoor”. ElKapitano wprawdzie testował Fenixa 5X ale w „zwykłym” powinna taka opcja również być. W skrócie chodzi o taką opcje, że wybieramy trening już wykonany wcześniej i zegarek sam generuje nam opór trenażera na podstawie przebytej trasy i profilu wysokościowego.
Podłączyłem się do Kickra, szukam, szukam i takiej opcji nigdzie nie widzę, a tez by mi się przydala. Obecnie używam ELEMNTA do sterowania obciążeniem, trenażera żeby wysyłał info o mocy do ZWIFTa na komputerze i równolegle zegarka do tego samego tylko z tętnem. XXI wiek ;-)