Nowy eTAP w kolarstwie
10 czerwca 2011 roku zmieniłem Gianta na Sorze na super-wypaśnego, ręcznie robionego, amerykańskiego, 7,5-kilogramowego Cannondale’a na starym Dura Ace’ie. Kosztował ze 4 tysiące, był piękny i jeździł jak błyskawica. 1,5 roku później kupiłem rower, który był szczytem marzeń i wydawało mi się, że będę nim jeździł do końca życia. Wilier Cento Uno na mixie najwyższych grup Campy, w doskonałej promocji 2999euro. Używam go do dzisiaj, jako rower do ciorania – mimo wielu wypadków i nieszczęść, jest wspaniały. Czemu o tym piszę? Sram Red eTAP, o którym jest ten tekst, kosztuje niewiele mniej niż Wilier (w tej chwili, najtaniej udało mi się ją znaleźć na allegro za trochę ponad 10 000zł).
Czy jest jakiekolwiek usprawiedliwienie dla takiej ceny?
Żyjemy w XXI wieku. Gdzieś w Ameryce naukowcy krzyżują człowieka z robotem lub pracują nad autem, które samo jeździ. Turyści latają w kosmos, niedługo nanoroboty będa krążyły w naszych ciałach walcząc z nowotworami. W kolarstwie ogłoszono wielki przełom – przerzutki stały się elektryczne, a dzięki Sramowi, nawet bezprzewodowe! Z jednej strony rewolucja, z drugiej brzmi jak niezbyt zaawansowany pilot do telewizora z szyfrowanym sygnałem. Tak oczywiste rozwiązania powinny pojawić się już dawno temu. Jedno jest pewne: elektroniczna zmiana biegów jest super! Od pierwszej jazdy na Shimano Di2 wiedziałem, że to jedyne słuszne rozwiązanie – dyskusyjna pozostaje jedynie cena. Zakładam jednak, że to po prostu efekt nowego produktu. Niska podaż, duży popyt, cenę można windować. Za parę lat na pewno te rozwiązania trafią do niższych grup.
O możliwościach eTAPa nie będę się rozpisywał. Na rynku jest już prawie 1,5 roku i pewnie każdy spotkał się z tysiącem opisów technicznych, jeśli nie, odsyłam do DC Rainmakera albo dowolnego wyniku wyszukiwania w google. Poniżej znajdziecie moje spostrzeżenia po tysiącu kilometrów w ciężkich warunkach górskich, tysiącu po nudnym Mazowszu i kilkudziesięciu w niezbyt sprzyjających warunkach atmosferycznych.
Sram Red eTAP – Montaż
Punkt, który zupełnie mnie nie interesuje. Zakładam, że jak już człowiek kupuje coś z najwyższej półki, powinien montować mu to ktoś również z najwyższej półki (co zdecydowanie wyklucza mnie). Montaż podobno jest bajecznie prosty – internet pisze o minutach. Zawiedziony jestem natomiast obecnością śrubek regulacyjnych, takich samych jak w systemach mechanicznych. Oznacza to, że w dalszym ciągu ręcznie ustawia się maksymalne wychylenia przerzutek. Czynność niby prosta, ale jednak manualna. To trochę jakby we współczesnym komputerze zamiast wygodnego plug and play w USB był port szeregowy i w ramach konfiguracji, trzeba byłoby go konfigurować.
Sram Red eTAP – Działanie
Elektryka działa bez zarzutu. Nieważne, czy jest to Ultegra, Athena, czy eTAP. Naciskasz przycisk, przełożenie się zmienia. Nie zastanawia się, nie analizuje – po prostu zmienia. Szczególnie gdy Twoje ręce są przemarznięte i nie mają już czucia – kto kiedykolwiek zmieniał bieg lewą ręką w prawej klamce, bo druga zamarzła, wie o czym piszę. Albo w zimowych rękawiczkach – powodzenia, jeśli chcecie trafić w Shimanowskie guziczki. Wracając do analogii życiowych – jest jak z pilotem do telewizora i kijem od szczotki, który kiedyś go zastępował. Oba rozwiązania działają, ale porównywanie ich jest dziwne (chyba, że w pilocie kończy się bateria lub akurat zaginął między poduszkami – kij nie ginie).
Czy eTAP działa szybciej niż mechaniczny Super Record? Z przodu minimalnie wolniej, z tyłu: w górę wolniej, w dół wyraźnie wolniej. Możliwość przerzucenia całej kasety w dół dwoma naciśnięciami była w Campie faktycznie super. Czy to coś zmienia? Absolutnie nic. Przydatne tylko, gdy kończy się podjazd, a zaczyna szybki zjazd – zaoszczędzimy jakieś 0,31sek.
Porównanie działania elektryki pomiędzy firmami przypomina szukanie czarnych kropek na obrazku poniżej:
Wsiadam na eTAPa, jestem pewny, że działa wolniej. Wracam do DA, wydaje mi się, że eTAP był szybszy. Jeśli ktoś Wam mówi, że któraś elektroniczna grupa działa wyczuwalnie szybciej, musi mieć refleks Barry Allena (Flasha) albo mocną autoperswazję. Nie twierdzę, że takich osób nie ma. Kiedyś wszyscy myśleliśmy, że przejechanie Ronda Babka ze średnią >43km/h jest niemożliwe.
Miłym dodatkiem jest fakt, że pomimo tego, że Red eTAP nie komunikuje się ze sobą po popularnym wszędobylskim protokole ANT+, rozsiewa go po okolicy, dzięki temu możemy na komputerkach zobaczyć aktualne przełożenie lub stan baterii każdego z komponentów. Mało tego, możemy potem na komputerze przejrzeć, kiedy zmienialiśmy bieg i na jaki! Super! (chociaż zupełnie nie wiem po co). W zestawie jest też wtyczka USB, którą możemy wsadzić do komputera i na nią patrzeć, bo nie daje póki co żadnych możliwości. Możemy ją też dokupić za 43 euro i cieszyć się najbardziej niepotrzebnym zakupem ever.
Doskonały jest system zmiany biegów, w którym jedna manetka odpowiada za zmianę w górę, druga za zarzucanie, a kliknięte na raz zmieniają przód. Ma to oczywiście wady, bo wymagane są dwie ręce, a przecież często w którejś jest GoPro albo kawka ze Starbucksa… Sama idea jest trochę jak produkty Apple’a – inaczej, ale po przyzwyczajeniu się lepiej (dla mnie). Jestem lamerem i w Shimano zawsze myliło mi się, który przycisk co robi. Przy częstej zmianie rowerów mam początkowo problem, dalej szukam cycka od Campy na manetkach. No i jeśli chcemy zmienić jednocześnie przód i tył to… UPSSSS.
Acha, moja przerzutka obsługuje kasety do 28, ale jest już wersja do 32 (WiFLi). Z tego powodu musiałem wziąć pół-męską korbę 52/36. Pozostaje jak zwykle pytanie, czy lepiej wyglądać jak facet, a potem prowadzić rower pod górę, będąc wyprzedzanym przez dziewczęta, czy jechać jak człowiek.
Sram Red eTAP – Bateria
W Di2 mamy jedną baterię, do której wszystko jest podłączone, starcza podobno na jakieś 2000km (chyba nie byli na Mazowszu – tutaj przełożenie zmieniam raz na tydzień. W zasadzie to może się okazać, że przednia bateria jest zupełnie niepotrzebna). W eTAPie, przez brak kabli, wszystko zasilane jest osobno i wystarcza na 2x krócej. Jeden akumulatorek w każdej przerzutce (są identyczne) i standardowa bateryjka, znana z małych lampek, w każdej klamkomanetce, która starcza podobno na rok lub dwa. Fajnie, że baterie są takie same, można sobie dokupić jedną awaryjną za 35euro i wozić w kieszonce. Stan baterii można zawsze odczytać z diodki na przerzutce lub z komputerka jak Garmin, czy Wahoo. Pomyłką jest fakt, że w zestawie dołączona jest tylko jedna ładowarka, skoro nawet zasilacz ma dwa wejścia. Skoro i tak rower jest unieruchomiony na czas ładowania, mogłyby się spokojnie ładować obie na raz.
Ciekawym patentem są akcelerometry, które sprawiają, że urządzenia stają się nieaktywne, gdy rower się nie porusza – oszczędzamy w ten sposób prąd, ale trzeba pamiętać, aby wyciągać je na czas dłuższych podróży, w innym przypadku możemy się zdziwić podczas pierwszej przejażdżki w nowym miejscu. To trochę jak wyłączanie telewizora z prądu na czas wakacji ;-)
O ile pamiętamy, aby na dłuższe wyjazdy brać ładowarkę, a w domu podłączać się do prądu raz w tygodniu ( BARDZO intensywnym ;) ) bateria nie powinna być problemem. Wyciąga się ją łatwo, nawet zbyt łatwo. Po otworzeniu pstryczka sama upada na ziemię, więc potrzebne są dwie ręce. Do tego tak miło pstryka, gdy się ją montuje…
W bateriach widzę potencjał dla sceptyków. Że się rozładują w czasie największego podjazdu, że trzeba po treningu ładować, że coś tam… i mają rację. Oczywiście, jeśli jedziesz na miesiąc z sakwami to jest to dodatkowy problem. Albo jeśli robisz pod rząd kilka 12-godzinnych treningów, po których od razu zasypiasz. Zwykłemu człowiekowi nie powinno to jednak przeszkadzać – jest jednak upierdliwe, bo trzeba o tym pamiętać co kilka tygodni. Naładowanie pustej zajmuje godzinkę, dwóch to już dwie godzinki (bo jedna ładowarka), wyjęcie i podłączenie do prądu i ponowne włożenie zajmuje jakieś 15 sekund (w porywach do kilku dni, jeśli zgubiliśmy ładowarkę).
Sram Red eTAP – Wygląd
[pullquote]Baterie w przerzutkach wyglądają jak 7kg plecak na drugoklasiście[/pullquote]Wygląd – rzecz gustu. Red eTAP jak sama nazwa wskazuje ma czerwone wstawki i nic z tym nie zrobimy. Jak nie lubisz czerwonego to aceton w rękę i szoruj. Wszystko jednak nieistotne, bo najważniejszy jest oczywiście brak kabli. Co prawda problem ten rozwiązywany jest ostatnio poprzez chowanie ich w kierownicach/mostkach/ramach itp, ale zawsze ich kawałek musi gdzieś wystawać. Szkoda, że w dalszym ciągu szpecą jeszcze linki od hamulców.
Klamki są bardzo wygodne i gustowne – wyglądają na dużo cięższe niż są w rzeczywistości, co jest fajne, bo nie ma gorszego uczucia niż droga rzecz, która sprawia wrażenie, jakby miała się zaraz połamać (a w SRAMie to się zdarzało). Kładąc na nich ręce, czujesz się, jakbyś dotykał milion dolarów (tak sobie to wyobrażam). Podobnie do gałki zmiany biegów w drogim aucie, albo raczej łopatek przy jego kierownicy. Chcesz je tam trzymać i majtać tą gałką/łopatką. Dobra, odpłynąłem, ale tak jest. To jak z myszką komputerową, każda służy do tego samego, ale na Magic Mouse kładziesz czasem ręce nawet, gdy komputer jest wyłączony.
Zmiany przełożeń słychać, z tyłu jest to delikatne kliknięcie, ale przód wydaje odgłos jakby kasował nam bilet w komunikacji miejskiej albo CD-ROM wypluwał tackę na płytę.
“De gustus nie dyskutujus, ale Campa jest ładniejsza”
Nie podobają mi się aluminiowe wstawki. Czarna bateria, czarny mechanizm, kółka, wózek i w samym środku wielka, srebrna obudowa – no jak to tak? Nie mogłoby to być carbonowe jak w Campagnolo? No i te baterie trochę jak 7-kilogramowy plecak na trzecioklasiście, ale rozumiem – minimalizacja rozmiarów ogniw to w tej chwili priorytet we wszystkich firmach badawczych.
Grupa jest ładna, ale stylem daleko jej do węglowej Campy albo nowego (wyglądającego trochę jak plastik-fantastik) Dura Ace’a.
Kredyt na 30 lat – Warto czy nie warto?
Jeśli robiąc ostatnio w spożywczaku zakupy, patrzyłeś ile kosztują kolejne produkty – raczej nie warto. To jest aktualnie cena z kosmosu. Na miejscu przeciętnego śmiertelnika siedziałbym zniecierpliwiony i czekał, aż bezprzewodowość zejdzie do niższych grup lub konkurencji, bo to naturalna kolej rzeczy. Rozwiązania z topowych grup trafiają do niższych i to jest piękne. Czasy, w których elektryka będzie na porządku dziennym w rowerach średniej klasy, a w większości tych lepszych nie będzie kabli nadchodzą nieubłaganie – postępu się nie zatrzyma. JARAM SIĘ TYM.
Jeśli natomiast Twój budżet jest elastyczny, a żona wyrozumiała, jedno jest pewne: można kłócić się, która grupa jest najlepsza, najwygodniejsza, najszybsza, czy najbardziej niezawodna, ale to właśnie Sram Red eTAP jest aktualnie najfajniejszą grupą z największym bling factorem.
I ja wiem, że zaraz pojawią się głosy o tym, że na pewno można się włamać komuś do rowera i zmieniać mu biegi albo zagłuszać działanie sytemu. O samochodach też tak kiedyś mówiono – przecież jadąc 100km/h można się tak łatwo zabić – to się nie przyjmie.
Ja jednak wybrałem DA r9150 ze względu na mnogość funkcji i dowolną konfiguracje:) Super artykuł, miło się czytało:) Pozdrawiam.