WSTĘP
Przeprowadziliśmy się na czas nieokreślony do miejscowości o pięknej nazwie Męcikał. To na Kaszubach, w środku Zaborskiego Parku Narodowego. Możesz mówić, że śmieszna nazwa, ale gdy w okolicy ma się też miejscowości takie jak:
Klocek, Złe Mięso, Swornegacie, Niepszczołąg, Chiny, Małe Chełmy, Laska, Nicponie, Fojutowo, Pustkowie, Twardy Dół, Owcze Błota, Czubek, Szlachta, Kurcze, Barłogi itp.
to śmieszy trochę mniej. Nie gwarantuję, że uda mi się zrobić z tego miejsca tak kompleksowy wpis jak z zeszłorocznej, 3-miesięcznej przeprowadzki do Kotliny Kłodzkiej, dlatego postaram się wrzucać krótsze wycinki, ale za to regularnie, a nie 4 wpisy w roku. Głównie dlatego, że lubię robić zdjęcia, a nie mam co z nimi potem zrobić. Może będzie o okolicy, a może o czymś zupełnie innym. Muszę po prostu mieć trochę literek, aby otoczyć fotki. A fotki tym razem wyjątkowo depresyjne i mam nadzieję, że niedługo zrobi się bardziej zielono.
Jedno jest pewne, jeśli chcesz tu przyjechać, musisz lubić drzewa i jeziora:
RYS HISTORYCZNY
Jeśli byłeś tu kiedyś w przeszłości i do dzisiaj nie ruszasz Smalcu, bo Twoja wizyta skupiała się na Kaszebe Runda, mam złe wiadomości. Tereny w 2017 się tu nieco zmieniły i krajobraz miejscami jest nieco inny. Gdyby kręcili film Fallout, byłoby to doskonałe miejsce na powolny przejazd kamery z podpisem “war, war never changes“. W 2017r. przeszła tu nawałnica łamiąca jakieś 40mln drzew. “Ładnie” to widać na historycznych zdjęciach z Google Earth:
Ale zwizualizujmy to faktycznymi zdjęciami. To były kiedyś drogi przez środek lasu. Wiecie, taka leśna droga pożarowa w środku Kampinosu:
Co oczywiście nie oznacza, że kilka(naście) kilometrów dalej, nie jest zupełnie odwrotnie. Jeżdżenie rowerem ma tutaj zasadnicze plusy nad bieganiem:
POLECANA TRASA
Mam takiego kolegę, Wojtka S. Wojtek mi kiedyś powiedział, że nie lubi jeździć czyimiś trasami, szczególnie takimi opisanymi. Czuje się wtedy jakby żył czyimś życiem, a nie swoim*.
Dużo w tym racji – weźmy taki nasz bikepacking przez góry Atlas. Nasza trasa częściowo pokrywała się z epicko udokumentowana trasa ludków z 8bar. Na każdym taki fragmencie mówiliśmy “o, a tutaj stawali na siku, a tu cośtam“. Trochę jak kupowanie roweru, bo myślisz, że jak go kupisz, to też przejedziesz takie przygody, jak na reklamie.
*nie dam głowy, czy dokładnie tak powiedział, ale tak to zapamiętałem.
Ale w sumie się nie dziwę. Gdy ostatnio pytałem na fejsie o “najciekawsze 1-kilometrowe odcinki dróg w Polsce” , przydatnych odpowiedzi były może ze dwie. Zaczynam podejrzewać, że albo żyjemy w brzydkim kraju, albo wszyscy jeżdżą po tych samych 10 drogach, albo po prostu ludzie trollują.
Nie odważę się powiedzieć, że to jest na pewno najlepsza wersja, najlepszej wersji najlepszej pętli w okolicy. To bardzo dobry przykład, co polecam, jak się jest leniuszkiem i nie chce nic samemu wytyczać. Jest trochę asfaltów idealnych i nieidealnych, leśne ścieżki, szutry, jeziora, lasy i może jakiś piach. Spokojnie do przejechania na oponach 32mm+. Taka esencja okolicy, ja która pewnie za miesiąc spojrzę i stwierdzę: ale lipa, omija masę fajnych miejsc.
Podejrzewam, że z kolejnymi tygodniami/miesiącami trasa ta będzie ewoluowała, bo prawie codziennie odkrywam coś nowego (kwadraciki ftw!). Jak nietrudno się domyślić, spokojnie można ją rozbić na dwa dni, a powstałe w ten sposób odcinki nieco urozmaicić – czym? O tym w kolejnym wpisie.
Jeśli masz tylko jeden dzień, a nie chcesz żeby rodzina widziała Cię w takim stanie, w jakim będziesz po przejechaniu tego, proponuję wyciąć wszystko co na wschód od drogi Brusy – Chojnice (skrócić ścieżką idącą wzdłuż niej). Ominiesz sporo asfaltów, promenadę w Rytlu, Wielki Kanał Brdy i np… stok narciarski w Fojutowie.
Jeśli nie lubisz jeździć po lesie, omiń Park Narodowy ścieżką kierując się z Małych Swornegaci (tak to się podobno odmienia) ścieżką do miejscowości Charzykowy. Jeśli las lubisz, to w Parku Narodowym (opłata za wstęp: 3zł przelewem, choć nie wiem czy ktoś to kiedyś zrobił) to możesz dodatkowo zrobić pętelkę przez jeziora: Jeleń, Krzywce Wielkie, Małe Krzywce.
10 000km z Factorem
Stuknęło mi tu właśnie 10 000km z aktualnym rowerem – biorąc pod uwagę, że statystycznie sprzęt jest ze mną przez 20kkm, trochę przygód nas jeszcze czeka.
Wnioski dla ciekawskich sprzętowo:
- Jeżdżę na Goodyear County Ultimate 35mm (bo więcej nie wchodzi). Byłem na nich i w Stanach i w Maroku. Kupiłem nowe, takie same. Nie planuję również wracać do dętek – tubeless ftw!
- Decyzja żeby jeździć na identycznym (minus kolor i rozmiar) rowerze, co swoja dziewczyna, była najbardziej praktyczną, kolarską decyzją w życiu
- Rower należy okleić folią w miejscu, gdzie montuje się torby zanim pojedzie się na pierwszy trip, a nie dopiero po “a, zobaczę na jednej wycieczce czy lakier się przeciera od taśm”. Szczególnie jeśli ta jedna wycieczka ma 1000km.
- Bateria w klamkach Force AXS rozładowała mi się duuużo szybciej niż w szosie ze zwykłym Redem. Nie wiem na ile by starczyła, ale od 500km sygnalizowało mi, że to już koniec.
- Force AXS jest spoko. Działa tak na 90% tego jak powinien. Uważam, że przerzutki, jakkolwiek bezprzewodowe i elektryczne by nie były (czy bezprzewodowy pilot do telewizora dalej imponuje?), to jest poprzedni wiek. Mam nadzieję, że kolejny rower będzie już na jakimś Classified, Pinionie albo innym, godnym XXI wieku, wynalazku.
- Jeśli chodzi o 1×12 vs 2×12 – wybór dla mnie jest prosty. Dopóki jest więcej asfaltu, zostaję przy 2×12.
- Super drogie łożyska w piastach umarły zanim nawet zdążyłem doczytać tekst na stronie Dandy Horse o tym, czy ceramika dla mnie to najlepszy pomysł.
- Człowiek, który wymyślił ten wspaniały suport, który miałem oryginalnie, powinien smażyć się w piekle do końca życia i za karę pisać co roku egzamin np. z Teorii Obwodów.
- Czy warto kupować bardzo drogi rower? Na pewno jednak nie jeździ 3x lepiej niż 3x tańszy. Ale to nie ma znaczenia, jeśli Cię cieszy. Gorzej jeśli trzeba go kupować kosztem budżetu przygodowego.
- Nie wiem co mogę powiedzieć więcej o rowerze: jeździ i jest lekki ;-) Gdybym musiał go teraz zmienić na coś innego, nie mam najmniejszego pojęcia co bym wybrał. Czy drugi raz taki sam? Możliwe. Podoba mi się kierunek n-1 i zamierzam się go trzymać… zweryfikuję go dopiero, jak już będzie można jechać w końcu na Pamir Highway.
Zabawa z kwadratami
Nowa zabawa – chyba mocno pandemiczna. Tak jak w zeszłym roku spoglądałem na wandrer.earth aby spojrzeć ile przejechanych właśnie kilometrów było “nowymi kilometrami” oraz na Stats Hunter, aby podejrzeć swoją heatmapę (czyli mapę miejsc, w których byłem), tak w tym roku hitem jest Squadrats. Niby to samo, ale jakieś lepsze. Podłączasz to do swojej Stravy i patrzysz jak dużo większych i mniejszych kwadratów na mapie zrobiłem, ile z nich jest ze sobą połączonych itp. Można też jak prawdziwy creepol spojrzeć gdzie jeżdżą inne osoby. Zakolorowywanie (?) kwadratów ma zasadniczo taką zaletę, że będziesz w miejscach, w których nigdy nie planowałeś być. Dzięki temu, moje zimowe bieganie po Warszawie wyprowadzało mnie w najdziwniejsze zakątki Pragi.
Zaczynam rozważać odpalenie przeglądarki na swoim Hammerheadzie, aby było wygodniej szukać miejsc, w których mnie nie było.
To zabawne, gdy człowiek jeździ w Warszawie i odkrywa, że przez ostatni tysiąc kilometrów, nie przejechał ani jednego nowego metra – a mógł.
Jak tu jest (wizualnie)
Jest bardzo dobrze, tylko wiatr wieje taki, jak na Pomorzu, tylko bardziej. Najważniesze jest jednak, że jeśli jest miejsce w Polsce głównie na rower “gravelowy”, to to jest właśnie ono. Na MTB możesz się tu trochę nudzić, a na szosie ciężko będzie znaleźć rozsądne połączenie asfaltów – tych doskonałych i tych bardzo złych. Drogi pożarowe (które kiedyś były leśnymi, a teraz są polnymi) się tu praktycznie nie kończą. Podobnie jak ilość ścieżek / tras rowerowych.
I to jest utrapienie dla szosowca, ponieważ bardzo często obok idealnego i pustego asfaltu idzie szutrowa ścieżka rowerowa. Fajna, ale jednak patrzysz trochę z zazdrością na asfalt z zakazem. Plus taki, że wzdłuż dróg w styli Brusy – Chojnice, na których średnia prędkość Passata wynosi około 150km/h, a wyprzedzającego go Golfa nieco więcej, też są takie ścieżki. Minus, że ścieżka idzie tak blisko tego asfaltu, że przelatujący akurat nad rowem Golf, Cię zabije. Dlatego w trosce o swoje zdrowie, weź coś z oponą 32-40mm. Jak nie masz to jedź gdzie indziej. Ścieżka wzdłuż asfaltu wygląda tak i szczerze współczuje każdemu, kto jedzie tu trekkingiem z grubawym dzieckiem w przyczepce:
Taka Kaszubska Marszruta to według mnie idealne miejsce, jeśli chcesz przyjechać ze swoim młodym adeptem kolarstwa i robić tu po kilkadziesiąt kilometrów dziennie.
Jest piach, jest sto tysięcy leśnych dróg pożarowych, są pola, lasy, wydmy, rzeki, jeziora, kajaki i tak dalej. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia.
Nic więcej do napisania na tę chwilę nie mam, ale to chyba wystarczy aby obudować zdjęcia tekstem. I tak przez najbliższe 10 dni ma padać deszcz…
Co tam u pieska…
Jako że za każdym razem, gdy wrzucam coś rowerowego na Instagrama ludzie żądają pieska, informuję, że piesek żyje i ma się coraz lepiej. Jego (i nasz przy okazji) stan psychiczny to jednak temat na zupełnie oddzielną historię… ;-)