Web 2.0 działa chyba jakoś tak: jesteś znany – piszą do Ciebie różne firmy z propozycjami, dostaniesz graty – masz o czym pisać, więc testujesz wszystko co dostałeś – firmy share’ują to co piszesz (jeśli jest pozytywne) napędzając Ci zasięgi, zasięgi rosną – pisze do Ciebie więcej firm i kółko się kręci. Tylko jak zacząć? Jak rozpędzić to koło?! Oto sprawdzone porady:

 

Kolarstwo #nikogo

 

Ja wiem, że tam pani co robi zdjęcie przyciąga bardzo wzrok, ale chciałem pokazać ile osób jest na widowni podczas zawodów na torze.


Nie bądź kolarzem szosowym. Serio, kolarstwo #nikogo. Zostań trenerem personalnym, biegaczem, crossfitowcem, mamą, tatą, czymkolwiek. A najlepiej to przytyj ze 40 kilogramów i wtedy zacznij. Ludzie z nadwagą mają w życiu trudniej, chyba że zaczynają chudnąć i zakładają profil o powrocie do sportu – wtedy mają łatwiej. Uzasadnienie jest proste: sprawdź zasięgi największych fanpage’y kolarskich i porównaj z jakimkolwiek w stylu „X – trener personalny” tudzież „cokolwiek Y fit”.

 

 

Kolarze tak bardzo znani…

 

Jeśli już musisz być kolarzem – pisz teksty albo oczywiste, albo dla początkujących. Coś Wam podpowiem: przeciętny człowiek spotkany na ulicy nie ma pojęcia kim jest Michał Kwiatkowki, Rafała Majkę, jeśli ogląda Teleekspress, może kojarzyć jako „taki koleś z koszulką w grochy”, a Maję Włoszczowską widział kiedyś w „Dzień dobry TVN” i ona chyba robi coś z rowerami. Pisząc więc o zawodowym peletonie, Twój target będzie wynosił 26 osób (wliczając rodzinę), a o zaawansowanym sprzęcie – 1200 osób, z których 590 i tak wie o nim lepiej niż Ty, a 602 oburzonych napisze, że to nie rower jeździ, tylko nogi. W modzie są również jakieś uniwersalne prawdy, których nie powstydziłby się sam Captain Obvious.

 

Dziel i rządź!

W modzie jest hejt. Zawsze. Że tarcze zabijają, że inni żyją inaczej niż Ty, że ktoś wydaje głupio pieniądze. Wrzuć zdjęcie gościa z nadwagą na drogim rowerze i napisz, że to głupie… albo że zamiast żyć pełnią życia, pracował na ten rower. Ewentualnie losowego gościa na jachcie bez roweru, pisząc że on źle żyje. Możesz też porobić trochę zdjęć złych kierowców i złej infrastruktury – przecież głównym odbiorcą twoich postów są właśnie… oh, wait.

 

Zmień płeć

Bądź dziewczyną. Pogodynki to prawie zawsze dziewczyny – nie bez powodu. Jak jesteś dziewczyną to masz łatwiej, bo zdjęcia z Tobą będą bardziej estetyczne i w zasadzie to nieważne co piszesz. W chwilach contentowego kryzysu, zawsze możesz wrzucić zdjęcie siebie. Wszyscy wolimy kliknąć takie zdjęcie, niż kolejny artykuł o kolarskich technologiach (@Panda: ja oczywiście nie). Jeśli nie możesz być dziewczyną (a na pewno możesz, jeśli bardzo chcesz – mamy 21. wiek), kup sobie kota. Koty są jak dziewczyny, a nawet lepsze, bo w dziewczyny klikają chłopcy, a w koty klikają wszyscy.

 

Więcej znaczy lepiej, nawet jak jest gorzej

Każda książka o blogowaniu zaznacza, że bardziej od wartościowej treści nad którą pracowałeś długo, lepsza jest regularna. Oczywiście najlepiej być regularnym z porządną treścią, ale to mało wykonalne jeśli chcesz jeszcze pojeździć rowerem. Wrzucając więcej, zyskujesz więcej: stąd moda na śniadania – przewidując, że tego dnia nie zrobisz nic ciekawego, nie musisz ryzykować. Poranny placek zalicza dzień. Oczywiście bez przepisu, bo pisanie liter zajmuje czas, a poza tym ktoś by się jeszcze czegoś przydatnego dowiedział.

Bo zdjęcia jedzenia to podstawa każdej sportowej strony. Jak przygotowałeś sobie coś ładnego, to przecież nie zrobiłeś tego tylko po to, żeby to tylko zjeść. Ja to rozumiem, sam bym wrzucał jakbym robił.

Pamiętaj, że trening to podstawa w każdym sporcie. Trening, którym się nie podzieliłeś, nie przynosi jednak efektów!

Jak już przyjdzie kolejny kryzys i nie możesz wrzucić jedzenia, a zdjęcia z nowym sprzętem i z treningu powoli są na wyczerpaniu, pojawia się problem. Tu przychodzą z pomocą inne profile – najlepiej zagraniczne. Jak nie wiesz co wrzucić, ściągnij sobie jakieś zdjęcie z internetu i wrzuć z podpisem: „ale bym tam jeździł!”. Pamiętaj: zdjęcie trzeba ściągnąć, a nie reshare’ować u siebie – w ten sposób nie promujesz konkurencji, która mogłaby potem dostać gratisy zamiast Ciebie. Zdjęcie ze Stelvio ZAWSZE dostanie setki lajków. Tak jak nagie, damskie pośladki w towarzystwie rowera.

 

Tłumacz wszystko… chyba, że to wiedza tajna

Jesteś celebrytą, ludzi interesuje co robisz. Wrzucaj śniadania, wrzucaj zdjęcia z badań wydolnościowych, z badań lekarskich. Nie umieszczaj jednak żadnych szczegółów. Pamiętaj: Twoje wyniki są tajne i podzielenie się cyferkami mogłoby niepotrzebnie wzmocnić konkurencję. Czytelnikom wystarczy wiedza, że gdzieś jesteś – jakie płyną z tego wnioski, nauczki, porady – kto by to czytał. No chyba, że coś nie poszło. Wtedy pamiętaj, że zawsze, ale to ZAWSZE, należy się usprawiedliwić. Nie wygrałeś albo nie zająłeś oczekiwanego miejsca? To idealny moment na wpis: „Trochę mi nie poszło, ale jestem z siebie dumny, bo poprzedniej nocy się nie wyspałem… a może to ten kebab na kolację?”, albo „Czas może i słaby, ale przecież w tym roku biegałem tylko 4 razy, więc uważam go za sukces”. „Ale” musi być zawsze, a następnego dnia możesz już powrócić do rutyny wrzucania zdjęć swojego „bardziej-pro-od-prosa” życia

Jeśli udało Ci się odnieść sukces (nawet według siebie) – promuj post! Takie pozytywne informacje są lubiane nawet przez zupełnie obcych ludzi. To trochę jak moment, gdy przychodzisz rano na przystanek i rozgrywasz dialog:

– proszę pani, a ja wczoraj przebiegłem w Biegu Niepodległości 10 kilometrów w 38 minut

– o, brawo Ty!

 

Jeśli bardzo czegoś chcesz, a nie możesz, to możesz

 

 

Dobre hasło jest zawsze dobre!

 

Jeśli chcesz trochę więcej zaangażowania pod wpisami, wrzucaj złote sentencje kolarskiego Paulo Coehlo. Coś w stylu „Nigdy nie jest łatwiej”, „Kolarstwo to najcięższy sport świata”, „Dzisiejszy trening to jutrzejsza forma”, „Nie bój się nowego!”. Ludzie puszczą to dalej. Dobrze, aby nasz profil też się tak nazywał. Ludzie go polubią, bo zgadzają się z tą tezą. Wrzucić możesz też coś śmiesznego, wejdź na profil w stylu Cycling Memes na fejsie i tam jest tego pełno. Nieważne, że coś jest stare, ludzie lubią słuchać muzyki, którą znają i oglądać te same, śmieszne filmy wielokrotnie. Z obrazkami jest podobnie. edit: xouted właśnie wrzucił wpis o tym, jakich sentencji użyć.

 

 

Gdyby w życiu chodziło o zasięgi, nie robiłbym nic innego niż tłumaczenie obcych memów.

 

Nie mogę iść spać, bo ktoś w internecie nie ma racji!

Ludzie chętnie lajkują i dzielą się treścią, którą lubią lub z którą się zgadzają – to logiczne. Pisz rzeczy, które chcą usłyszeć – przekażą to dalej. Jeśli jest coś, o czym mam własne zdanie i ktoś inny ma takie samo zdanie, to żeby zaoszczędzić sobie stukania w klawisze mogę po prostu przesłać dalej treści, które on napisał. Pisząc dwa artykuły: „dlaczego tarcze są przyszłością” oraz „dlaczego nigdy nie użyję tarcz” zapewniasz sobie nieskończone zasięgi generujące ruch pozytywny (ludzi, którzy się zgadzają) oraz kupoburzę w komentarzach pomiędzy osobami „za” i „przeciw” – nic tak nie napędza ruchu jak kłótnie.

 

Jak zrobić zdjęcie?

Załóżmy jednak, że chcesz być z tych ambitnych. Tworzyć treść zamiast ją kraść. Jest kilka niepisanych zasad (teraz już pisanych), których przestrzegać musi każdy, szanujący się, sportowy influencer.

 

 

Zdjęcie z przodu: twarz powinna zajmować dokładnie 36% zdjęcia, najlepiej jeśli zasłania jakiś ważny widok za nią. Ręka trzymająca aparat powinna być zawsze widoczna. Dobrze, jeśli w okularach odbija się aparat, którym robimy zdjęcie.

 

 

Patrzcie jaka ładna dolinka!

 

Zdjęcie z tyłu: w kadrze znaleźć się musi przynajmniej jeden pośladek, kawałek uda, 60% roweru i fragment koła. Reszta może przedstawiać asfalt przed nami. Przy odrobinie szczęścia zmieścimy też jakiś widok okolicy… ale po co. Tak zrobione zdjęcie daje nam pewność, że nawet jak ktoś je ukradnie, to dalej będzie „nasze”.

 

 

zawsze celuj w swój pośladek!


Zdjęcie z oczu: w kadrze powinien znaleźć się piękny widok z doskonałą pogodą, zasłonięty przez ogolone i opalone nogi, przywdziane w idealnie czyste buty i dopasowane skarpetki. Jeśli nie masz takich, możesz użyć parówek i udawać, że to zgięta noga. Idealnym podpisem do zdjęcia wrzuconego w ten sposób w środowe przedpołudnie jest: „A jak tam u Was w biurze?” albo „Ale mam dzisiaj ciężko”. Szczególnie jeśli to nasze jedyne wakacje w ciągu roku.

 

A jak tam u Was?

 

Zdjęcie z boku: tu jest już wyszła szkoła jazdy wymagając użycia pomocnika lub samowyzwalacza. Zdjęcie z boku powinno uwzględniać jedną z następujących czynności: plankowanie, picie kawy, jedzenie ciastka, leżenie. Każdy lubi widzieć jak pijesz kawę, wyciskasz ciężary lub plankujesz (patrz punkt: zostań dziewczyną). Alternatywą jest zdjęcie z boku wraz z produktem, który dostałeś. Taki product-placement rodem z polskiej komedii:

 

 

 

Kolorowe kredki w pudełeczku noszę

 

 

Tak było dzisiaj kolorowo!


Każda fotka musi zostać odpowiednio pokolorowana. Nie używaj do tego gotowych filtrów z VSCO albo Instagrama, one są za słabe (chociaż zaprawiony w bojach fotografik wie, że zdjęcie może edytować wielokrotnie, za każdym razem używając efektu na 100%). Weźmy coś, co nie ogranicza naszej twórczości, potem tylko pare suwaków maksymalnie w prawo (clarity, saturation, dehaze), jakiś w lewo (highlights) i gotowe! Ewentualnie podmianka kolorów, żeby niebo było różowe, a trawa brązowa. Teraz tylko siedemnaście hasztagów kolarskich i dziewiętnaście firmowych (sponsor lub „chciałbym-sponsor”) i gotowe. Hasztag zostaje na zawsze, więc po każdej nowej współpracy: #Nazwa_firmy doklejamy już do każdego nowego wpisu. Lajki – sypcie się!

 

Daj rower, a ja napiszę co w nim jest fajnego

 

 

O rowerze można pisać w samych superlatywach: wtedy współpraca będzie się na pewno układała lub obiektywnie: wtedy ludzie uwierzą.


Teraz pozostaje już tylko czekać na pierwszy kontakt dystrybutora sprzętu i wrzucamy: zdjęcie, że coś dostaliśmy, zdjęcie jak odpakowujemy, zdjęcie jak montujemy, używamy po raz pierwszy i tak dalej. Potem recenzja – taka w stylu: „ten rower jest super, bo jeździ i jeszcze mi się nie zepsuł”. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Chociaż nawet jeśli coś jest minusem, to znajdziemy pewnie sytuację, w której to jest plusem. Piszmy o zaletach. Osoby czytające teksty szukają zazwyczaj usprawiedliwienia dla chęci zakupu danej rzeczy – pozytywna recenzja w tym pomoże. Przecież jak napiszemy źle, firma już się do nas nie odezwie. Jak się nie odezwie to nie dostaniemy nic, nie będziemy mieli o czym pisać, oni nie wyshare’ują kreując nam ruch i kaplica. Powiedzmy sobie szczerze: nowe rzeczy prawie zawsze są fajne. Mogą być co najwyżej mniej fajne niż te same rzeczy innych firm, ale mało kto ma szansę porównać podobne produkty wykonane przez różne firmy na tyle długo, by udzielić sensownej opinii.

 

Cierp!

 

 

Jeśli naprawdę wszystkie inne pomysły się już skończyły, zawsze pozostaje metoda „na męczennika” – można wziąć publikę na litość, zamieniając jednocześnie bloga w autoterapię. Wszystkie te problemy, przez które nie ma czasu na hobby, bo życie czy rodzina (tu stosujemy doskonałe połącznie: „nie mogę, bo MUSZĘ cośtam z rodziną”) są zawsze chwytne. Możemy liczyć na komentarze pocieszające oraz te od osób łączących się w bólu, których życie również pokarało rodziną, przez którą nie zostaną mistrzem świata.

Cierpieć można na wiele sposobów: że nie ma czasu, że ma nogi, że ciągle to Mazowsze, że trening ciężki, że pogoda zła, że sprzęt nie taki, że peleton nie współpracuje, że tory były złe, że podwozie…. jakby się tak zastanowić, wystarczyłoby na cały fanpage: „Kolarstwo cierpiętnicze”.

 

Ja piszę do Ciebie list!

Jeśli coś w powyższej strategii się nie uda i mimo wszystkich kroków w dalszym ciągu nikt do Ciebie nie pisze – nie bój się! W działach marketingowych firm sportowych pracują ludzie. Może Was to zdziwi, ale w wielu z tych firm marketing wiele wspólnego ze sportem nie ma. To znaczy wiedzą, że rower to rower, więc jak mają np. fajne odblaski na szprychy, to kontaktują się z kimś, kto prowadzi bloga o rowerach, na przykład mną. Marketing działa tak, że liczą się zasięgi, bo wszystko inne jest niemierzalne. Dlatego pisz masowo do firm z propozycjami, prędzej czy później, trafisz na złotą żyłę złota, która zapewni stały dopływ dóbr w zamian za hasztagi.

 

 

A Ty co jesteś gotowy zrobić za podkoszulkę? ;-)

 

Nie znam się to się wypowiem

Przyznam się bez bicia – tytuł to clickbait. Nie mam pojęcia jak zostać znanym i lubianym (albo nielubianym, bo w sumie wszystko jedno – byle tylko być znanym i mieć zasięgi)..

Na szczęście internet to takie piękne miejsce, w którym wcale nie trzeba znać się na rzeczach, o których się pisze. W gazetach w sumie jest podobnie – spójrzcie co najlepiej się sprzedaje. Wybór należy do Was: możecie być Super Expressem czytanym przez prawie wszystkich, albo specjalistycznym magazynem dla niewielu, który pisany przez pasjonatów ledwie łączy koniec z końcem.

 

PS Na początku chciałem podlinkować przykłady „z życia wzięte„, ale powstrzymałem się. Wiecie – jak Kuba Bogu, tak Bóg potem Kubie ;-) Wejdźcie na fejsa i same się znajdą.