oCały wpis jak zwykle jest mocno subiektywny – nie mogę zagwarantować, że w ten sposób unikniecie kupienia podróbki, nie gwarantuję też, że wszystkie przedmioty pokazane tu na obrazkach są podróbkami. Ostrożny chucha jednak na zimne, więc wychodzę z założenia, że jeśli coś wydaje mi się podejrzane, to nie ryzykuję. Mam cichą nadzieję, że sprzedawcy nie przeczytają tych porad i nie zmodyfikują swoich aukcji. To nie jest wpis o tym, czy warto ryzykować – każdy ma swój mózg, umie ocenić zagrożenia, widzi różnicę pomiędzy podróbką, a brandowanym “chińczykiem“.
Internetowa burza
Na jakiekolwiek internetowe komentarze patrzę przez palce. Większość dyskusji o zakupach “chińskich replik” (tak naprawdę to tajwańskich, nie będę się jednak wdawał w szczegóły, ani w politykę) kończy się wyzwiskami i brakiem jakichkolwiek konkretów. Powód jest prosty: dyskutanci dzielą się na 3 grupy:
- osoby, które kupiły oryginalne części/ciuchy/rowery płacąc kilka razy więcej i nie akceptują tego, że można inaczej.
- osoby, które jeżdżą na chińczykach i żyją – potwierdzając tym samym swoją teorię o tym, że się da
- osoby pośrednio lub bezpośrednio związane z branżą rowerową. Raczej nie można liczyć na to, że ktokolwiek z nich przyzna że podróbka, lub chociaż brandowany chińczyk są dobre.
Czy każdy chińczyk to chińczyk?
Prawie wszystkie rowery pochodzą z Chin, to fakt. Argumenty, że “mój rower wyjechał z tej samej fabryki co Twój, tylko że zrobili go po godzinach pracy” są inwalidą i nie będę w tym wpisie tłumaczył czemu. To osobny temat. Na wstępie chciałbym jednak zaznaczyć, że istnieje ogromna ilość firm, które brandują części swoją nazwą: Hongfu, Dengfu, Farsports, Flyxii itp. Uważam, że są spoko – znam masę ludzi, którzy na nich jeżdżą i chwalą. Są też firmy-nołnejmy, które produkują podróby. Kupowanie ich jest moralnie wątpliwe (o czym w akapicie poniżej), jednak sprzedawanie ich jako oryginały to już zwyczajne oszustwo i złodziejstwo. Jeśli jesteś pewny tego co kupujesz, nie wyjdziesz na tym źle. Jeśli na temacie się nie znasz – olej i kup sprawdzony sprzęt.
Czy kupić Chinarello, Chinollini, Chinarolo?
Wyobraźmy sobie Sebka, który kupuje sobie 15 letnie BMW (nie mam nic do BMW – lecę stereotypem). Progi są lekko nadżarte rdzą, podłużnice są całkiem dobre, bo wyjęte z aut, w których akurat działały, drążki i jakieś inne gumy nie działają, ale przecież ich nie widać. Do tego znaczek M3 na klapie z tyłu i można jechać. Tak widzę właśnie chińską podróbkę. Można w tej samej cenie kupić Punto jakich na drogach tysiąc, ale co wtedy powiedzą koledzy? Nic przecież nie powiedzą, bo to nuda. To znaczy powiedzieliby, gdybyś ich swoim Puntem objeżdżał na torze, ale do tego są przecież potrzebne jeszcze umiejętności, a nie sam sprzęt.
Czy chińczyk jest bezpieczny? Na to pytanie nie odpowie nikt. Może tak, może nie. Większość pewnie jest. Żyjemy w XXI wieku i każdy, mniejszy lub większy fakap odbija się nowym tematem w internecie, tymczasem ilość wątków o podrobionych częściach, które się połamały jest naprawdę niewielka. Szukając zdjęć trafiam prędzej czy później na te same wpisy, o tym samym Pinarello, które się złamało, a w środku były azjatyckie gazety. Ta historia jest tak naiwna, że równie dobrzy pracownicy Piny mogli ją wrzucić do netu jako prowokację. Prawda jest taka, że prawdopodobnie nie zabijemy się na nich – PRAWDOPODOBNIE. Drobne błędy, jak na przykład niespasowane elementy, które zdarzają się dość często, każą się jednak zastanowić, jak może wyglądać proces produkcyjny. Jeśli nie potrafią zrobić idealnie rzeczy widocznych, to jak wyglądają w środku?
W skrócie (według mnie): kupowanie części brandowanych przez chińskie fabryki jest spoko, kupowanie części udających inne firmy jest słabe – nie bądź Sebkiem!
Załóżmy więc, że jesteś porządnym człowiekiem i chcesz kupić rower oryginalny (lub poskładać sobie z części nie udających innych). W idealnym świecie byłoby to proste – niestety, rzeczywistość jak zwykle okazuje się bardzo bolesna. Mirki – handlarze są wszędzie i wykorzystując fakt, że na pierwszy rzut oka Chinollini nie różni się niczym od pierwowzoru kosztującego z 10x więcej, będą Cię chcieli oszukać. Jak się przed tym obronić? Oto moje sposoby:
Czy ta rama jest podrobiana?
Wchodzisz na allegro w poszukiwaniu swojej wymarzonej ramy Pinarello F8 i widzisz kilka aukcji z ramą za 20 tysięcy i jedną z gotowym rowerem za 17700 zł. Jak coś jest tak drogie, to chyba nie będzie oszukane, nie?
Punkt pierwszy, wchodzimy na najpopularniejszy portal sprzedażowy majfriendów i sprawdzamy czy mają taką ramę. Dobrze wiemy, że będą mieli, bo mają już prawie wszystko.
O kurka wodna! Jednak nie mają!
Czy to oznacza, że podróbki zniknęły? No niestety nie. Chwila guglania w necie i okazuje się, że Pinarello dało radę usunąć wszystkie podrobione aukcje. Cipollini znajdziemy dalej, Ridley’e też, Gianty, Trehi (tak – Trehi), nawet Cuby, ale naszej F8 brakuje. Problem solved?
Nope, rama dalej jest dostępna tylko jako niepomalowana lub obrandowana inną nazwą. Jeśli klikniemy “kup” uprzejmy sprzedawca pewnie sam zapyta jaki napis chcielibyśmy na niej mieć. Jeśli pokopiemy trochę głębiej i porzucimy słowo kluczowe “Pinarello” prędzej czy później i tak trafimy na ramę dostępną w każdym rozmiarze i w 40 kolorach. Wiemy więc, że ta rama występuje jako “replika”, mamy punkt zaczepienia.
Oczywiście, zwykłe ramy to nuda. Mamy do wyboru też najbardziej limitowane z limitowanych edycji i to nawet taniej, u innego sprzedawcy :)
Inne rzeczy sprzedającego
To pierwsza rzecz, którą zawsze sprawdzam. Jeśli sprzedawca ma więcej ram i wszystkie w podobnej cenie (lub kasków, kierownic, mostków, whatever) to powinno dać nam to do myślenia. Co widzimy u tego?
O patrz pan! Jest jeszcze jedno Pinarello w zbliżonej cenie… i S-works Venge! Żółta lamka świeci coraz mocniej.
W pozostałe aukcje sprzedającego (tu już inny przykład) warto spojrzeć też pod innym kątem. Jeśli gość sprzedaje masę rowerowych rzeczy, a do tego masę innych rzeczy w każdej z możliwych kategorii, od sprzętu elektronicznego (który dziwnym trafem również dostępny jest na aliexpress) po różnego rodzaju pierdoły, można to traktować jako wskazówkę:
Full Carbon, replika – słowa kluczowe i brak nazwy
Zawsze, gdy widzę zwrot “full carbon” włączam tryb czujności. Szczególnie, gdy występuje on zamiast nazwy. Zauważyliście Zippy na zdjęciu powyżej? Czy gdyby to były prawdziwe Zippy sprzedawca nie napisałby tego? Podobnie zresztą jak słowo “replika” lub “kopia” – to ładne zastąpienie wyrazu: “PODRÓBKA”.
Cena, za niska lub identyczna dla wielu przedmiotów
Na allegro siedzę często. Takich kolesi jak ja jest pewnie w Polsce minimum kilkudziesięciu. Jeśli widzę, że ktoś sprzedaje oryginalną część w cenie kilkukrotnie niższej niż powinna być, to jest to wyjątkowa okazja i klikam natychmiastowo “kup teraz”. Podobnie pewnie jak tych kilkudziesięciu innych kolesi. Trafienie świetnej okazji to prawdziwy cud.
Nie ma czegoś takiego jak oryginalne stroje zawodowych grup kolarskich za 240zł. Żeby to zrozumieć, wystarczy wejść do dowolnego sklepu. W tej cenie nie dostaniemy nawet samej koszulki. Czy te ciuchy są złe? Nie, nie są. Są zdecydowanie gorsze niż oryginalne, mają inny, dużo luźniejszy krój, inny materiał, ale w dalszym ciągu są niezłe biorąc pod uwagę stosunek ceny do jakości. Sam przejeździłem ze dwie zimy w komplecie za ~180zł. Czy na pewno chcemy jednak wspierać lewych sprzedawców? Z dwojga złego lepiej wybrać taki sam komplet z “niefirmowym” nadrukiem. Takie też znajdziemy. Przy okazji, paradoksalnie dziwna jest sytuacja, że jeździmy w strojach, w których wyglądamy jak baner reklamowy, płacąc za nie jednocześnie grube setki. Można to tłumaczyć chyba tylko chęcią wspierania swojej ulubionej drużyny/firmy.
Spójrzmy na tą listę, czy naprawdę wierzysz, że jeśli sprzedawca wśród swoich przedmiotów ma mostki ENVE za 99zł i kierownice po 199,99 – i to dwa różne modele, z różnej półki cenowej, oba nowe, oba za tyle samo: WCS i Superlogic, to będą to oryginały? No raczej nie. Chińczykowi wszystko jedno jaki napis tam umieszcza.
Czas dostawy i lokalizacja
Jeden z lepszych sposobów sprawdzenia, szczególnie w przypadku ubrań i ram. Bardzo często w opisie aukcji lokalizacja przedmiotu oznaczona jest jako “internet”, a czas dostawy to 15dni +
do tego dopisek: “Towar jest absolutnie nowy i pochodzi z legalnego źródła. Wysyłany jest z zagranicy. Czas dostawy wynosi min.14 dni roboczych, maks.25dni roboczych. Przesyłkę otrzymaja Państwo za pośrednictwem Poczty Polskiej.” i możemy być pewni, że kupujemy od Mirka, który zamawia w Chinach za 150zł, podaje tam nasz adres przesyłki i za to bierze prowizję. Dowód (inny wzór, ale wybór jest taki, że znajdziemy praktycznie każdy):
Specyfika produktu
Myślę, że 90% chińskich kół, który udają Zippy, Bory i inne fajne modele budowane są na piastach Novateca. To bardzo ułatwia ich identyfikację, nawet z daleka. Nie widziałem jeszcze oryginałów na takich piastach. Ogólnie jest to pierwsza rzecz, na którą patrzę, gdy chcę zidentyfikować pochodzenie kół i zazwyczaj wystarcza. Na przykład (w tytule oczywiście full carbon, cena też podejrzanie niska):
W przypadku kół Campagnolo jest trochę łatwiej – sporo modeli ma charakterystyczny zaplot z tyłu. Dobrze poznać produkt zanim się go kupi. Wspomniany zaplot, czy nyple są na zewnątrz, czy producent w ogóle wypuszcza takie koła w wersji na oponkę, czy powierzchnia hamowania jest u niego również karbonowa itp. Jeśli myślicie, że kupując w znanym sklepie, w centrum stolicy sporego kraju będzie bezpieczni to spójrzcie na to:
Rozmiarówka
Jestem dość wysoki – mam łatwiej. Wiele modeli występuje u majfriendów w ograczniczonej rozmiarówce. Dobrym sposobem jest przeglądnięcie ofert pod kątem poszukiwanego rozmiaru, a następnie podesłanie im maila z pytaniem czy na pewno nie robią tego, którego szukamy. W ten sposób odkryłem, że nie da się kupić Cipolliniego RB1000 w rozmiarze XL (tak przynajmniej było około 2 lat temu)
Dowód zakupu
Oczywista oczywistość: jeśli kupujemy używkę warto poprosić o jakiekolwiek dokumenty roweru. Ja ich zazwyczaj nie mam, bo wszystko mi ginie, więc na dzień dobry jestem przegrany. Mogę zaprezentować wyciąg z karty pokazujący, że kiedyś zapłaciłem ileś w jakimś sklepie rowerowym i nawet jeśli kwota i czas mniej-więcej zgadzają się, to i tak nie każdego to przekonuje.
Wszyscy kłamią
Myślisz, że jeśli kupujesz w sklepie internetowym to jesteś bezpieczny? Nic bardziej mylnego. Postawmy się w roli przeciętnego Kowalskiego, który chce kupić strój na prezent dla siostrzeńca. Wpisuje w gugle “ubrania kolarskie” klika w pierwszy link z góry (i to nie sponsorowany): http://www.odziezdlakolarzy.pl/ i kupuje. No super. Profil ma ze 4000 lajków na fejsie, budując profil na reshare’owaniu innych treści. Setki komentarzy od zadowolonych osób. Nie dziwie się, te komplety są spoko – wiem, bo sam sobie kiedyś kupiłem taki jak w tym sklepie za 250zł, tylko że dałem 30$ na aliexpress. To “chinole” jak stąd na Teide. Strój zespołu SKY z logiem Rapha za 250zł, no jasne:
Przejedź się do serwisu
Sposób sprawdzony w przypadku samochodów, sprawdza się też dość dobrze w przypadku rowerów. Każdy lepszy serwis będzie w stanie ocenić z dużym prawdopodobieństem czy sprzęt jest oryginalny. Nie zawsze i nie na 100%, ale często są wstanie znaleźć klasyczne, błędy fabryki takie jak: krzywo nawiercone dziurki pod koszyki na bidon, problemy z okolicą suportu, ze sterami, z rurą sterową lub mostkiem, z wewnętrznym prowadzeniem linek. To właśnie tam najczęściej pojawiają się niedoróbki.
Koniec końców, najważniejszy jest jednak zdrowy rozsądek. Jeśli nie jesteś pewny czy ktoś sprzedaję oryginał, przemyśl czy chcesz ryzykować. To już nie chodzi nawet o te straty wielkich koncernów, o fakt, że przecież to jest “prawie to samo i wyjechało z tej samej fabryki”, ale o to, że ktoś po prostu robi Was w konia. Kupuje tanio, sprzedaje drogo, po drodze jeszcze oszukuje i bez konsekwencji zarabia na naiwności innych. Ja to zauważę, Ty zauważysz, ale tysiąc niedzielnych rowerzystów, którzy chcieli upodobnić się do ich idola – Rafała Majki już niekoniecznie.