Kto był kiedykolwiek na torze w Pruszkowie, zauważył pewnie jeden, zasadniczy problem – jest tam zawsze więcej zawodników niż kibiców. Nawet gdyby zawodników było 10, zazwyczaj wystarczałoby to do utrzymania bezpiecznej przewagi. O co chodzi?
PZKOL – leśne dziadki na stołkach
Ten tytuł tak brzmi, żeby zwrócić uwagę. Pewnie chcielibyście w tym tekście usłyszeć o nieudolności działań Polskiego Związku Kolarskiego. O tym, że to ich wina, że nie potrafią nagłośnić medialnie imprezy i o tym, że nic się nie zmienia. Taki wpis byłby hitem i każdy byłby oburzony i podał dalej. To prosta zasada: scrollujesz sobie Facebooka w sobotni poranek, widzisz, że leśne dziadki znowu dały ciała w organizacji, lajkujesz, piszesz ale żal, wspominasz coś o tym, że to wszystko jest finansowane z Twoich podatków i scrollujesz dalej. Ale nie napiszę tego, bo to nieprawda.
Zróbmy proste ćwiczenie: stań przed lustrem i odpowiedz sobie na jedno bardzo ważne pytanie: na ilu imprezach kolarskich w tym roku byłeś i na ilu z nich kibicowałeś? Bo zakładam, że bloga czytają głównie ambitni, amatorscy kolarze. Ale nie liczą się te, na których kibicowałeś, bo startowała rodzina albo dlatego, że zablokowały Ci drogę i musiałeś czekać przy barierce podczas wycieczki do sklepu. Kolarstwo do oglądania na żywo jest strasznie nudne, szczególnie szosowe.
Jeśli w życiu czujesz się niepotrzebny, pomyśl o komentatorze na BGŻ Arenie.
Co roku olewałem tekst o pustym torze, ale:
3-5 listopada w BGŻ Arenie mamy puchar świata
Piszę to wielkimi literami i w innym kolorze, bo jest to najważniejsza informacja w tym wpisie. To pierwsze impreza torowa, jaką pamiętam, na którą trzeba kupić bilety. Czy będzie lipa? Pewnie nie – w najgorszym wypadku odbędzie się szybka łapanka na trybuny. Spójrzmy jednak czemu tak jest i jak można to poprawić. Kreatywnie, a nie negatywnie po raz kolejny.
Czemu nie ma ludzi?
Bo nie przychodzicie – to jest oczywiste. W komentarzach do pustych trybun zawsze widać jeden trend. Trend, który podsumować można jednym, bardzo popularnym w ostatnich czasach memem z internetu:
Czemu nikt nie przyszedł, czemu nic nie zrobili – mam nadzieję, że widzicie analogię. Trybuny są puste, bo nie przyszedłeś, bo nie zabrałeś rodziny na godzinkę, aby popatrzyli. A czemu nie przyszedłeś?
Bo Kolarstwo torowe jest nudne. To niezaprzeczalny fakt. Nawet jeśli zna się zasady. Możecie mówić, że tak nie jest, że taktyka, cierpienie, wysiłek, technologia i inne słowa, ale nie. Jeśli tak uważasz, może się okazać, że jesteś zboczeńcem kolarskim.
Ale to nie tylko problem kolarstwa. Bardzo wiele dyscyplin jest nudnych. Czy lekkoatletyka jest ciekawa, albo skoki narciarskie? Wątpię.
I to nie jest problem nieznajomości zasad. Faktycznie, czasem nawet spiker po zakończonym wyścigu nie wie, kto wygrał. Konkurencji jest wiele, zasad multum. W tym sporcie odrobina chaosu to norma. Mamy jednak 21 wiek i sprawdzenie zasad dowolnej konkurencji (której nazwa wyświetlana jest na telebimie) to 2 minuty. Znajomość zasad nie pomaga w oglądaniu tego niekoniecznie interesującego sportu. Co z tego, że wiesz o co chodzi, jak nikt nie wie co się dzieje na parkiecie.
Nie jest to też problem, że ludzie o imprezie nie wiedzą. Faktycznie, wiele głosów mówi, że nie słyszało o wydarzeniu. Pewnie uważają, że informacja o niej powinna ich atakować z każdego miejsca, łącznie z lodówką. Do mnie jakoś informacja dotarła wiele razy, była również wielokrotnie podawana na stronie i fejsie PZKOLu. Chociaż oczywiście, gdyby plakaty zawisły na drzwiach sklepów rowerowych, pewnie byłoby dużo lepiej. Albo gdyby ktoś utworzył wydarzenie na fb.
To o co chodzi? Ludzie nie oglądają dyscypliny sportowej. Nikt nie ogląda skoków narciarskich tylko Małysza i kolegów (jestem trochę nie na czasie). Tłum na meczu Polska-Armienia mniej zainteresowany jest piłką nożną, a bardziej reprezentacją. To jak popularność F1 przed Kubicą i po Kubicy. Dlatego nie boję się o frekwencję na Mistrzostwach Świata albo na Pucharze Świata. Tam startują Polacy i możemy im kibicować. Jak nie startują to zawsze można kibicować Niemcom, żeby przegrali ;-)
No dobrze, ale co w takim razie zrobić w pojedynkach Polska-Polska, czyli aktualnie rozgrywanych Mistrzostwach Polski, prawdopodobnie najważniejszej imprezie na lokalnym podwórku. Trzeba sobie odpowiedzieć na jedno, bardzo ważne pytanie:
Czy interesuje Cię, na którym miejscu w MP dojedzie do mety Mistrz Świata – Adrian Tekliński?
Bo przyznaję się bez bicia – mnie zupełnie nie. Przepraszam serdecznie Pana Adriana, ale jest mi to zupełnie obojętne. Tym bardziej jest mi wszystko jedno, czy wygra ktoś z ALKS Stal – Ocetix – Iglotex Grudziądz, czy z UKS Mróz Jedynka Kórnik. Może gdybym przyjechał kibicowskim busem z kumplami z Grudziądza sprawa wyglądałaby inaczej, ale bądźmy realistami – jeśli przyjeżdża jakikolwiek członek rodziny, jest to sukces.
No to mamy jasność, kibicować nikt nie przyjdzie.
A Gdyby…
A gdyby tak zaryzykować i zainwestować w imprezę. Mi mówić jest łatwo, bo nic nie ryzykuję – rzucam pomysły, które mogą okazać się sukcesem, a mogą też jeszcze bardziej pogrążyć finansowo imprezę. Ale jestem blogerem, nie muszę brać odpowiedzialności za to, co mówię ;-)
Skoro ludzie nie chcą przychodzić oglądać kolarstwa torowego, to może da się to jakoś oszukać. Przecież na spotkaniach ze znanymi kolarzami w miejscach jak Veloart, jednak ludzie przychodzą. Na Targach w Kielcach też ich widuję. Jak Majka Włoszczowska rozdaje autografy, kolejka jest po horyzont. Może to jest sposób.
Dołączyć tam wydarzenia poboczne!
Niewykorzystany potencjał widać już na dzień dobry. Pod halą stoją autobusy. Nie wiem jak Was, mnie zawsze zastanawia co jest w środku reprezentacyjnego autobusu. Mieliśmy okazję oglądać go w Serocku i powiem tak: jeśli Was nie interesuje, to powinno. Agregaty, pralki, kuchnia, łazienka, pomieszczenia na rowery i takie tam. Gdyby był tam człowiek, który je pokazuje – dla mnie HIT.
Jeśli impreza rozgrywa się przez 3 dni i trwa od rana do wieczora, tłumy się rozmywają. Ciężko pewnie przygotować sensowny grafik godzinowy, ale… W piątek przyjeżdżam na tor po pracy, jest OK – nawet kilkunastu kibiców. Celuję w sesję wieczorną, która trwa od godziny 16. Wychodzę jakoś przed 19, wszystko jeszcze trwa. W sobotę żyjemy, więc znowu czas jest tylko wieczorem. Celujemy w sesje po 16 – na miejscu jesteśmy przed 18 i widzimy tylko wychodzących z hali zawodników. W niedzielę przyjeżdżamy na 10, bo wtedy jest najciekawsza konkurencja. Okazuje się, że rozpiska godzinowa na fejsbuku swoje, a rozpiska na torze swoje – przyjechaliśmy godzinę za późno.
Na spotkania ze znanymi kolarzami przychodzą ludzie, to jest fakt. Na torze startują osoby, który gdyby ogłosiły jakąś grupową jazdę w niedzielny poranek, zbudowałyby całkiem niezły peleton. Do tego coraz więcej osób odkrywa siłę PR. Widziałbym w takim miejscu trochę sław – spotkanie z panem Huzarskim, Szurkowskim, może z jakimś dietetykiem, masażystą, trenerem… Na hali jest miejsce, czemu nie zorganizować kilku sesji. Że to odciągnie uwagę od wyścigu? Może, ale lepsze to niż puste trybuny.
Gdyby harmonogram (i oczywiście idące z nim w parze wydarzenie na Facebooku) zawierał powyższe punkty, a spotkania były tak rozplanowane, że finały odbywałyby się pomiędzy nimi – może ktoś by przyszedł.
Potem pozostaje już tylko zaprosić firmy, aby wystawiły się ze swoimi stoiskami. Producentów odzieży mamy już w Polsce bardzo dużo, sklepów rowerowych też, tak samo producentów supli. Mistrzostwa Polski pod dachem byłyby idealnym miejscem, w którym zwykły człowiek może z nimi porozmawiać. Nie tak jak w Kielcach, gdzie jeśli nie jesteś klientem B2B, nie interesujesz nikogo.
A gdyby po zakończeniu imprezy zrobić mała galę z płatnym wstępem? Byłoby trochę jedzenia, trochę Mistrzów Polski, trochę znanych osób i zwykli ludzie…
Albo konkurs jakiś – konkursy są zawsze dobre. Na najdłuższą stójkę, przejechanie po prostej linii – cokolwiek. Gratisy i wyzwania przyciągają ludzi. Żyjemy w mieście, które w dużej mierze składa się z #cebula oraz ja nie dam rady?!
To jednak oczywiście mrzonki i życzenia ściętej głowy. Jeśli nie zaczniecie tam przychodzić, nic nie zmieni się na pewno. Poświęcenie musi wyjść z obydwu stron i ciągłe jojczenie w social media, że kolarstwo nie interesuje nikogo, niczego nie zmieni. Tam, gdzie są ludzie, są i media. Tam gdzie są media, pojawiają się firmy i pieniądze.
#Dupa… i kamieni kupa
Pomysłów mam z tyłu głowy całkiem sporo. Pewnie jedne są lepsze, drugie gorsze. Chciałem zrobić z nimi taki kompleksowy wpis, ale nastała niedziela. W niedzielę rano na trybunach było może kilka osób (przynajmniej z tych niezwiązanych bezpośredni z kolarzami). Były też dekoracje i to według mnie była żenada. Nie ze strony Polskie Związku Kolarskiego i nie ze strony kibiców, a ze strony startujących.
O, gość niekorzystnie wykadrował zdjęcie powiecie. To patrzcie na to. Ten jedyny człowiek przed pudlem bez aparatu przyjechał ze mną:
Ja wiem, że dekoracji jest sporo, bo dyscyplin jest sporo. Ale jeśli na pudło na środku hali wychodzi młoda dziewczyna, która zakłada koszulkę kolarskiej Mistrzyni Polski oraz złoty medal, a nikomu ze startujących nie chce się nawet na moment podjechać do podium, nie mówiąc już o jakichkolwiek brawach, to coś jest nie tak. Zawodnicy zajęci są dalej rozmowami na siedzeniach, jeżdżeniem w kółko oraz klepaniem w telefony. Jeśli więc nawet oni nie potrafią dać sensownego przykładu i zrobić ładnego tłoku na zdjęciu, to KIJ WAM W OKO. Męczcie się dalej w pustej hali i jeździjcie sami dla siebie.
Bo jeśli nikomu nie zależy na tych mistrzostwach to mi już też nie będzie się chciało następnym razem siedzieć 5 godzin w aucie i kilka na pustej hali.
Zgadza się, dekoracje to była klasa sama w sobie :(
Czyli smutna konkluzja jest taka że to nie tylko nam jako kibicom się nie chce ale nawet zawodnikom się nie chce…
no to po co mamy chcieć chcieć?
W sobote popoludniu czyli w tygodniowym prime timie, zawody skonczyly sie o 17:45!!! Obejrzalem z synem…10 minut w tym dekoracje podczas, ktorej pani zamiatala pod stolikiem z medalami, a obok wreczajacego medale byl „fotoreporter” z…telefonem.
Skoro ciezko sie o imprezie dowiedziec, nie sposob zaplanowac przyjazdu bo harmonogramu godzinowego brak, bo w sobote o 9:00 (tylkos tad wiedzialem ze o 9:00 bo, jak w sobote przyjechalem „po grzybach” zakomunikowal to spiker, nie moglem sie drzwi doszarpac aby otworzyc (na szczescie pozniej byly juz na oscierz). Wydarzenia na fcb brak… Organizacja dno! Jedynie spikerowi naleza sie slowa uznania!
Zatem jako kibic stwierdzam, ze orrgnizatorom nalezy sie pała!
A to ze kolarstwo torowe nie jest ciekawe zgodzic sie nie moge. Akurat ta forma kolarstwa przy sprawnym spikerze i sensownie dzialajacej tablicy moglaby byc pasjonujaca, choc wyswietlajacemu na nie operatorowi tez srednio sie chcialo…
Byłem na tych MP przez 3 dni. Uznaję że ponieważ impreza była w kalendarzu to musiała się odbyć. Komuś odpowiedzialnemu za marketing nie zależało aby imprezę promować. Wstęp był wolny więc nie było pieniędzy do zarobienia na kibicach. Gdyby był płatny to zapewne i tak prawie nikt by nie przyszedł. Czemu ja byłem? Żeby poznać ludzi ze środowiska, pogadać ze znajomymi, pozyskać trochę wiedzy od wewnątrz bo mój syn 13-letni, się ściga i będzie w tym roku trenował i ścigał się na torze. No i przy okazji mógł zrobić sobie trening. Oceniam że nie ma nikogo komu by zależało na rozpropagowaniu kolarstwa. Szkoda bo mamy tradycje, odpowiednie gwiazdy mogące pociągnąć dyscyplinę i ogromny potencjał wśród dzieci i młodzieży. Ostatnio robiliśmy trening z prezesem naszego klubu kolarskiego w jednej z warszawskich szkół. Pro publico bono. Aż miło było patrzeć ile zabawy miały dzieciaki i jak niewiele potrzeba żeby fajnie spędzić czas i porywalizować. Wszystko co było potrzebne to górka do jazdy na sankach i kilka plastikowych znaczników żeby ustawić slalom sztafetowy. Zawody torowe są niszowe. Tor jest gdzie jest i tego nie zmienimy. Jest w bardzo kiepskim miejscu. Jeśli chcielibyśmy zachęcić ludzi do pojawienia się potrzebni by byli sponsorzy rozdający jakieś gratisy. Polacy rzucają się nie nie i zapewne trochę by się ich pojawiło żeby dostać darmowe odblaski czy jakieś badziewne lampki do roweru. Jakieś stoiska na koronie toru z pewnością można by zrobić. Brak pucharów i niechęć zawodników i trenerów do pojawienia się koło podium była po prostu żenująca i szokująca dla mnie. Wynika to po części z braku prowadzącego i mającego pewien autorytet. Żeby zrobić fajną imprezę torową trzeba by poświęcić trochę czasu żeby ją wypromować, znaleźć kilku sponsorów, dać im możliwość bezpłatnego wystawienia się. Sprowadzić jakiegoś sensownego MC, który przygotuje program. Zrobić najciekawsze konkurencje czyli scratch i wyścig punktowy i tempowy (australijski) pod wieczór. Ograniczyć liczbę startujących w wyścigu punktowym bo nie da się ogarnąć 30 startujących. Na wyścigu męskich kompletnie się zgubiłem. W wyścigu punktowym kobiet jechało ich ok. 10 więc wszystko było jasne. A propos Veloart. Kolega był na kibicowaniu Il Lombardia. Mówi że było 6 osób. Na torze było więcej. Ale trzeba by zorganizować dojazd na tor z Warszawy. Google pokazuje mi czas jazdy komunikacją z Bemowa od 1:43 do 1:55. Kto będzie jechał tyle czasu? Samochodem jest 23km, dojazd zajął mi 20-25 min. Targi kieleckie zorganizowały w zeszłym roku dojazd z Warszawy autokarem i powrót i przysłały mi zaproszenie. Koszt chyba 40 zł ale to jeste jednak chyba 170 km w jedną stronę. Czyli można, ale trzeba chcieć i mieć do tego kompetentny team. Można też zrobić jakiś maraton MTB czy podobny wyścig pod torem i przyciągnąć wszystkich z tego wyścigu. Byłem ostatnio w Kwidzynie na dwudniowej imprezie organizowanej przez Langteam. Pierwszego dnia były Mistrzostwa Polski MTB Szkółek Kolarskich. Drugiego dnia przy okazji maratonu Langa, startowało 250 dzieci w wyścigu o Puchar Ministra Sportu i Turystyki. Były medale, dyplomy, puchary, sponsorzy, stoiska, media i fajne nagrody. Nawiasem mówiąc mój młody wygrał obie imprezy :)