Zanim rozpoczniemy jakąkolwiek rozmowę o rowerze Canyon Inflite CF SLX, mam dla Was rebus. Rebus należy rozwiązać i odpowiedź przyjąć do wiadomości. Tak więc, uprzejmie proszę o odpowiedź na pytanie:


Obrazek nielegalnie ukradziony i jeszcze bardziej nielegalnie edytowany – Marek Raczkowski. Przepraszam, ale pasował idealnie.

 

Witam w nowym cyklu: 500 1000 1500 2000 2001 słów o. Okazuje się, że nikt nie lubi długich wpisów, więc w kwestiach technicznych będę ścieśniał (he, he, he). Już pierwszy wpis rzuca mi pod nogi kłodę, bo Canyon Inflite CF SLX 9.0 Pro Race ma tak długą nazwę, że jak wymienię ją 2 razy (a muszę, żeby się indeksowało w Googlach) to jedną trzydziestą tekstu mam już z głowy (to było założenie dla 500 – nie wyszło jak zwykle).

 

Wstęp

Opisywanie roweru, który dostało się na własną prośbę (wyjazd wakacyjny) jest trudne – ciężko być obiektywnym. Szczególnie, gdy lądujesz z tym rowerem w jakimś pięknym zakątku świata. Zrobię jednak co mogę. Poprosiłem też kilku znajomych sceptyków, o pojeżdżenie rowerem i udzielenie negatywnych opinii. Rower musiałem odbierać im siłą. Kilku innych pytało skąd się je bierze. Normalnie powiedziałbym: kradnie, ale akurat Pro Race’a 9.0 na żywo nie widziałem u nikogo.

Ten rower został stworzony do ścigania, dla zawodników. W kontekście naszego rynku to nawet zabawne. Czemu? Spójrzmy na czym ścigają się u nas zawodnicy w przełajach, potem spójrzmy ilu ich jest, odejmijmy tych, którym do roweru dorzuca się klub lub sponsor (a do Canyona z oczywistych względów się nie dorzuci) i spójrzmy na cenę: 18 199zł. To już wiemy, że grupa docelowa, w którą celuje u nas najdroższy Canyon Inflite wynosi jakieś… 2 osoby max. Dobrze, że jednak rowery kupują ludzie spoza grupy docelowej!

 

[Best_Wordpress_Gallery id=”2″ gal_title=”canyon-inflite-2018″]

Wszystkie zdjęcia we wpisie (oprócz tego z brudnym rowerem) zostały wykonane przez: Piotr Olkowski i zapraszam wszystkich do śledzenia Instagrama Piotrka.

 

 

Rower byłby drogi, gdybym przejmował się pieniędzmi.

Michał W.

W podobnej cenie mamy u nas np. Treka Boone 7 Disc (i teraz śmiesznostka, bo link wygasł, jako że był do modelu 2017, a na 2018 kosztuje już 19990 i waży podobnie), którego po sezonie na pewno trafimy gdzieś trochę taniej. Osprzęt podobny, rower minimalnie cięższy, wygląda też ładnie, ale mimo wszystko, przy opisywanym tutaj Inflite niewprawne oko pomyśli, że Trek jest jakieś 3x tańszy. Wygląda po prostu biedniej (to znaczy jak zwykły rower), a Inflite wygląda jak rower dla Collina McRae, który nocą potajemnie jest Batmanem. Albo dla Cheva Cheliosa. Tą równowartość przyzwoitego, używanego auta, zapłacić powinniśmy wyciągając gotówkę z portfela z napisem Bad Motherfucker.

Canyon Inflite przeznaczony jest do ścigania. Czuć to już po pierwszych obrotach korbą w terenie i widać, gdy patrzymy na niego, ustawionego w wannie. Mijając człowieka na takiej maszynie, pierwsza myśl 86% społeczeństwa jest taka:

 

canyon inflite

 

W skrócie: Canyon Inflite jest drogi i kupi go u nas pewnie 2 amatorskich zawodników oraz ludzie, którzy chcą ładnie wyglądać.

 

 

Wygląd

Wygląd rzecz gustu. Czasy, gdy Canyony podobały się każdemu w takim samym stopniu minęły. Wielokrotnie nagradzany design, za piękne połączenie czarnego z czarnym lub szarego z szarym trochę się już opatrzył. Mówię to jako posiadacz czarno-czarnego roweru (ale pewnie dlatego, że też niemiecki). No dobra, nie do końca, bo dalej możemy go kupić w malowaniu czarno-czarnym. Według mnie jednak, czarno-żółty Canyon Inflite jest jednym z najładniejszych rowerów, jakie istnieją, ale rozumiem, jeśli komuś się nie spodoba (bo jest dziwny i nie lubi żóltego).

 

Czarno-żółty. Bardzo ładny.

Sylwia O.

 

Zawdzięcza to trochę malowaniu i spasowanej kolorystyce każdego elementu, dzięki czemu wygląda, jakby każda część była stworzona właśnie z myślą o nim (czekam na czarne tarcze hamulcowe). Trochę genialnie wyglądającym kołom, trochę genialnemu kokpitowi, a trochę ciekawej geometrii. Geometrii, która dzięki wydłużonej sztycy wygląda jak ta w Rondo… ekhm, z obowiązku muszę napisać, że to Rondo wygląda jak Canyon, bo przecież pojechałem na wakacje właśnie z nim, a nie z Rondem ;-) Podobno dzięki temu (oraz podniesionej górnej rurze, w połączeniu z którą tworzą takiego garba), wygodniej nosić się go na ramieniu.

 

Szybki rower to najlepszy rower… zaraz po tym, który dobrze wygląda

Maciej H.

 

Ciężko powiedzieć na ile to wygląd, a na ile fakt, że jesteśmy prawdopodobnie jedynymi kolarzami szosowymi w promieniu tysięcy kilometrów, ale na Sao Miguel przy rowerze zatrzymywał się każdy. Odpowiedź przychodzi w Warszawie, gdzie w dalszym ciągu rower przyciąga uwagę wszystkich. Nawet na zdjęciach.

 

canyon inflite

 

Z dodatkowych rzeczy, które zwracają na siebie uwagę na pierwszy rzut oka: górna rura jest dłuższa niż zwykle, mostek jest krótszy. Podobno jest dzięki temu stabilniej. No i wielka kaseta z tyłu (40) – oczywiście jak na standardy człowieka przyzwyczajonego do szosy.

W skrócie: jest to prawdopodobnie najładniejszy przełaj na rynku, przynajmniej z tych produkowanych w dużych ilościach.

 

 

Działanie

Sram Force CX1 z karbonową korbą Quarqa (damn, ale on tu dobrze też pasuje) działa bezbłędnie. Klikasz, zmienia się. Przełożeń (40 i 11-36) wystarcza na komfortową jazdę całkiem wolno i dość sprawnie (w skali asfaltowej). Dzięki ogranicznikowi łańcucha (chain guide – nie mam pojęcia jak to się tłumaczy), nie spadł nam on ani razu podczas jazdy. Za to za każdym razem podczas transportu, co generowało trochę problemów z ponownym założeniem. Problem tylko taki, że Sram to dalej Sram i pomimo tego, co uważają jego zwolennicy, dla mnie cały system działa tak, jakby był wymyślony tylko dlatego, że wszystkie inne rozwiązania były już opatentowane.

 

Gdybym chciał wygrywać, kupiłbym go. Ale nie chcę

Krzysztof S.

 

Bo jak lubić rozwiązanie, w który nieświadomie jedziesz na największym przełożeniu, górka staje się jeszcze bardziej stroma i chcesz wrzucić większy bieg i coś tu nie gra. Czujesz wtedy, ze albo naciśniesz klamkę tak mocno, że nieprzyjemnie strzeli, albo zrzucisz na niższy. No i jak podjazd zmienia się w zjazd i musisz szybko kliknąć 10 razy. W Campie byłyby to 2 kliknięcia. No i jeszcze ta sytuacja jak chcesz zrzucić na dół, wychylasz wajhę, wjeżdżasz na korzeń i przypadkowo wrzucasz jednak w górę.

 

canyon inflite

 

Jak mówi bardzo brzydkie przysłowie: każda potwora znajdzie swego amatora i wiem, że są ludzie co to lubią.

 

W skrócie: Srama nie lubię, ale działa bardzo dobrze. Hamulce to wzór.

 

 

Jazda

„Posiada jedną z najlżejszych i najbardziej komfortowych wyczynowych ram w tej kategorii.” – tak mówi strona Canyona. No to ja bym nie chciał poznać tych najmniej komfortowych he, he, he ;-)

Kluczowe zdaje się tu chyba powiązanie słów komfortowy i wyczynowy. To tak jakby Robert Kubica stwierdził, że Renault R.S.16 jest dużo wygodniejszy od Renault R31 (to bolidy F1). Na nasze potrzeby możemy bardziej skupić się na zdaniu „mordercze wyzwanie 60-minutowego ścigania się w błocie„. Bo Sztywny Pal Azji to przy Canyonie miękka faja.

 

Napisz, że to najlepszy rower.

Piotr O. (jakieś 13 razy)

 

Masywny, zintegrowany kokpit (który faktycznie jest jednym z najwygodniejszych, jakie mieliśmy okazje testować, jest również piękny, ale jego duża powierzchnia cały czas na nas patrzy i się śmieje. Mówi prosto w twarz coś pomiędzy nie po to jestem aero, żebyś jeździł 20km/h, a ale z Ciebie słabiak. Chciałbyś odpowiedzieć coś o tym, że przecież piach, korzenie, zakręty i w ogóle, ale trochę nie masz siły, a trochę się wstydzisz. Możesz założyć, że:

 

Jazda na tym rowerze jest jak umawianie się z byłą dziewczyną Rocco Siffredi’ego. 

Autor znany redakcji

 

Nie każdy może z tym żyć, ale jeśli dajesz radę, to jesteś gość. W najgorszym wypadku ubierasz się ładnie, jedziesz wolno i elegancko mówiąc, że dzisiaj masz rozjazd. I tak za każdym razem. Hejterzy niech hejtują, dobrze wiesz, że Ci zazdroszczą.

 

W skrócie: jest sztywno i szybko…. ale nawet jak jest szybko, to jest za wolno.

 

 

Co zepsuliśmy, czego nie ogarnęliśmy?

 

To pewnie ulubiony fragment każdego. Ostatnio jak dostaliśmy nowego Canyona to podczas robienia zdjęć upuściłem na górną rurę aparat i zostawiłem na ramie piękną dziurę. Teraz znowu maszyny przyszły jako nówki, prosto z Niemiec, specjalnie dla nas, na miesiąc. To się nie mogło dobrze skończyć.

 

canyon inflite

 

Pierwszą gumę łapię gdzieś koło 20. kilometra. Wyciągam dętkę, a tam Schwalbe Extalight. Zaklnąłem pod nosem, bo wiedziałem, że to kwestia czasu, zanim umrze reszta. Wytykałem kiedyś KROSSowi, że wsadzili do roweru super lekkie dętki i mało nie zginąłem (dobra, przesadzam) – aby być konsekwentnym, zwracam tutaj na to uwagę. Szczególnie, że w pierwsze dwa dni, kapcie łapiemy 3. Po zmianie dętek na wielokilogramowe z Decathlona, jeździmy już bez problemu. Jeśli jesteśmy już w temacie kół: trochę czasu mija, aby zidentyfikować problem podskakującego roweru. Koła przeznaczone do bezdętek (co według mnie ma sens w tematach wyścigowych) nienajlepiej układają oponę. Problem rozwiązuje dopiero wbicie kilku barów więcej niż zalecane, aby się wyrównały. Tylko że jak jesteś w terenie albo na wakacjach i masz w ręce tylko małą pompkę to kaplica. Efekt jest taki, jakbyś siedział na pralce. Plus jest taki, że opony bardzo łatwo założyć i ściągnąć, nawet ręką.

Dętki są tak wycieniowane, że nawet wentylki mają krótkie i w standardzie przychodzą z wkręcanymi przedłużkami.

Do dzisiaj nie wiem jak wyjąć pokrętła do sztywnych osiek. Na pewno jest to łatwe, ale nie ogarnąłem tego. Oba pokrętła trzymamy więc w jednym rowerze, do drugiego używamy klucza imbusowego.

 

W aluminiowym Inflite jeden KOM przypadał na 1800km, w tym – na 108km.

Piotr O.

 

Lakier, mimo że bardzo ładny, trzyma się nieźle. Kilka podróży, przewożenie w bagażniku, opieranie o niezbyt odpowiednie nawierzchnie, jakieś wywrotki i tak dalej, a malutki ślad (bardziej wytarcie niż rysa lub ubytek) pozostał w sumie tylko na jednej maszynie, na przednim widelcu (Panda przeprasza).

Nawet korba Quarq Prime Carbon pozostaje bez śladu, mimo że normalnie wyciera się od klamki w moim bucie.

 

Las jest piękny, ale ma korzenie

 

canyon inflite

W warunkach błotnistych i terenowych przednie klocki znikają w kilka dni. Oryginalne są drogie, a my jesteśmy cebulakami, więc wkładamy jakieś zamienniki. Rower przestaje tak pięknie hamować. Niestety, drogie rowery to wysokie koszty utrzymania.

Świetny, ergonomiczny kokpit ma też pewną wadę. Dostrzegamy ją najpierw po zgubieniu podkładki pod mostek (skąd ja teraz takie wezmę?!), potem przy próbie zamontowania Garmina. Objęcie kierownicy gumkami nie jest trywialne, a o zamontowaniu standardowego, sztywnego uchwytu można zapomnieć.

Pierwszą rzeczą do zmiany, już na dzień dobry w zasadzie, są opony. Nie to, że fabryczne są złe – wręcz przeciwnie. Jadą dobrze, trzymają dobrze, wszystko jest w nich fajne, poza szerokością. Szerokość 33mm ma uzasadnienie tylko w przypadku, gdy startujemy w zawodach (w których ktoś to sprawdza) – przepisy. W życiu różnica między 33mm, a 35mm jest ogromna. Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, to jak różnica na szosie pomiędzy 23 a 28mm.

Fajnie, że Canyon Inflite ma dwa mocowania na koszyki z bidonem – nieczęsto się to zdarza, szczególnie w rowerach dla zawodników. Szkoda, że w standardzie przychodzi z imitacjami śrubek. Ja wiem, że to pierdoła, ale skąd mam wziąć cztery śrubki, żeby zamontować koszyki? I czemu w ogóle muszę się nad tym zastanawiać?

 

W skrócie: Najpierw złapiecie kapcia, potem nie będziecie umieli wyjąć koła, a jak już wyjmiecie to zmieńcie oponę.

 

Rabat, stolica Maroka

 

Przejdźmy teraz do największej wady… albo zalety.

Sam frameset (czyli ramę, widelec, sztycę, kokpit, stery i zacisk siodła) – chociaż tylko czarno-żółty -możemy kupić za 8999zł. Co jak na ramę jest ceną umiarkowanie tanią, ale oczywiście zupełnie się nie opłaca. Lepiej brać całość i rozkładać na części, bo:

 

canyon inflite

 

Za 12700zł możemy kupić Canyon Inflite CF SLX 8.0 Pro Race, który co prawda waży 8,2 zamiast 7,7kg i z wyglądu różni się tym, że ma inne koła, ale malowanie jest to samo. Wiecie, 5500zł piechotą nie chodzi, a dalej można wyglądać równie fajnie. Nikt nie lubi jak inni płacą mniej, a wyglądają podobnie. Każdy lubi płacić mniej i wyglądać podobnie.

 

Zamieniłbym na niego moją szosę… i przełaja.

Piotr O.

 

No i pośrodku, za 14499 przychodzi jeszcze Canyon Inflite CF SLX 9.0 ale już nie Pro Race. Wychodzi na to, że klasyczna ultegra 11s nie jest pro. Jako jedyny występuje on w kolorze aero-silver, czyli szaro-czarnym. Na żywo nie widziałem, ale na zdjęciach wygląda dobrze. Biorąc pod uwagę, że czarno-żółty na zdjęciach wygląd dobrze, a w rzeczywistości super dobrze, ten też rokuje.

 

 

Canyon Inflite – kupować?

 

Stoczyłem ze sobą pewien dialog. Myślę, że będzie on aktualny dla wielu z Was:

 

 

Czy to jest rower dla mnie? Zdecydowanie nie…. ale jest ładny, a ja lubię ładne rzeczy.

Czy chciałbym go? Bardzo, do tego stopnia, że będę pilnował kiedy potestówki trafią na sprzedaż.

Czy to ma sens? Żadnego.

Czy mi to przeszkadza? Ani trochę.

 

 

Linki

 

Specyfikacja i zdjęcia katalogowe dostępne są tutaj:

https://www.canyon.com/pl/road/inflite/inflite-cf-slx-9-0-pro-race.html

Nasze wpisy z tym rowerem tutaj:

ROWEREM PO SAO MIGUEL – AZORY

SAO MIGUEL – KOLARSKA POCZTÓWKA Z WAKACJI