[dropcap]W[/dropcap]iele jest na świecie sportów dziwnych. Niektóre zdają się nie mieć sensu, niektóre mają trudne zasady, niektóre są po prostu wyjątkowo nudne. Jest jednak jeden sport, na który każdy reaguje tak samo: uśmiechem. Oto przed Państwem curling, sport w którym goście z miotłami biegają po lodzie, aby oczyścić drogę, kręcącemu się czajnikowi.
Oto ja, jadę kolanem po lodzie. Za mną wielotysięczny tłum kibiców dopinguje mnie oraz osoby, które zaczną szczotkować trasę przed moim granitowym rondlem. Ja w ręce również trzymam miotłę – głównie po to, aby się nie wywrócić. Teflonowa stopa sprawia, że mknę niczym bobsleiści z Jamajki. Im bardziej na to patrzę, tym bardziej nie wiem, gdzie tu sens. Z drugiej strony, w czasach, gdy ludzie na siłowni płacą za machanie innymi czajnikami, niczego nie można być już pewnym. Nie wiem też, czemu się uśmiecham, ale tego dnia, zadowolona twarz pozostała nam do wieczora. Curling jest tak abstrakcyjny, że sam fakt trzymania szczotki już cieszy. Nie to co w życiu…
Ludzie dzielą się na dwie grupy. Tych, którzy curling podają jako przykład nudy, bezsensu i niezrozumienia oraz tych, którzy chętnie włączają go podczas zimowej olimpiady. Ja należę do tej drugiej, choć nie potrafię wyjaśnić czemu.
W sobotę Panda miała urodziny. Chcieliśmy wymyślić coś oryginalnego, a jednocześnie komfortowego dla niej… nie, przepraszam, ale nie mogę. Ten dowcip jest zbyt prosty i oklepany. Zabawa czajnikiem i szczotkowanie miotłą jako hobby, to zbyt prosty temat do żartów. W każdym razie, gdy usłyszeliśmy, że na Stadionie Narodowym są dwa tory do curlingu i instruktor z Polskiego Związku Curlingu, stwierdziliśmy zgodnie, że nie może nas tam zabraknąć.
The Curlingtons (nie mam pojęcia jak nazywają się grający w curling)
Cena za osobę to 25zł za 75 minut (ale jeśli płaci się Masterpassem, to tylko połowę tego). W drużynie powinny być 4 osoby, ewentualnie przejdą też 3. Plus jest taki, że zapisując się, widzimy ile wolnych miejsc zostało i czy wystarczająca liczba osób się zbierze. 2 tory to pojemność 16 osób, jeśli widzimy, że zostało 10 wolnych miejsc, oznacza to, że będzie przynajmniej 6 osób, czyli powinno się udać. To ważne, bo wiecie – ciężko znaleźć ludzi, którzy mają w życiu czas. Szczególnie jeśli dzwonisz do kogoś i pytasz, czy idzie pograć w curling. Mija trochę czasu, zanim uda się wyjaśnić, że to nie jest żaden młodzieżowy slang.
Żeby nie było za łatwo i za miło, Narodowy wita nas niespodzianką. Parkingu dookoła stadionu są zamknięte, tylko dlatego, żeby trzeba było parkować przy samym obiekcie – oczywiście płatnie. Doskonałe rozwiązanie – nawet parking Parkuj i Jedź przy stacji kolejowej jest strategicznie zamknięty. Dzięki temu rozwiązaniu ludzie dzielą się na dwie grupy: parkujących 100 metrów dalej, w błocie i na trawnikach oraz tych co płacą. My oczywiście należymy do pierwszej grupy.
Strona Stadionu Narodowego jest bardzo ładna i zupełnie niepraktyczna. To znaczy: bilet kupicie bez problemów, ale nie dowiecie się z niej niczego o tym sporcie. Wyjaśniam więc tutaj.
Co zabrać na curling?
Nie jest łatwo przygotować się do pierwszego wyjścia, jeśli nie ogarniamy angielskiego. Polski internet jest dość ograniczony, jeśli chodzi o ilość fanów curlingu:
To ciekawe, ale poza znajomymi (o których ciężko w takiej ilości) zabierać nie musimy zupełnie nic. No, może buty, które są ciemne, bo się pobrudzą i spodnie, które możemy lekko pomoczyć.
Na miejscu czeka na nas 16 czajników kamieni – każdy ma po dwa rzuty, miotły, gumowy pokrowiec na but i wyjątkowo cierpliwy instruktor. Mam nieodparte wrażenie, że żarty o rzucaniu czajnikiem już go nie śmieszą… ale nie możemy się pohamować. W tej grze w ogóle wszystko jest tak abstrakcyjne, że pierwsze 15 minut spędzamy na śmianiu się ze wszystkiego. Jeśli każda grupa tak zaczyna, to ja temu człowiekowi bardzo współczuje.
Czego użyć do curlingu?
No i tak. Jeśli w telewizji sport wygląda na prosty… to jak uczy życiowe doświadczenie – tylko tak wygląda. To jedna z tych dyscyplin easy to learn, hard to master. Z tą różnicą, że pierwsze rzuty to jakaś masakrancja. Tak samo zresztą jak pierwszy krok. Okazuje się powiem, że ta gumowa podeszwa, na której umieszczona jest powierzchnia teflonowa, wcale nie służy do tego, aby lepiej trzymać się podłoża. Jest zupełnie odwrotnie, o czym przekonujemy się stawiając pierwszy krok na lodzie. Pewnie gdybyśmy słuchali człowieka, który tłumaczył, oszczędzilibyśmy sobie nieco wstydu.
Otóż, lód jest zupełnie nie śliski – gorzej jest na dowolnym, zimowym, warszawskim chodniku. Można po nim spokojnie biegać… chyba, że mamy ową podkładkę – wtedy spokojnie można jechać w nieskończoność na jednej nodze.
W curlingu jak w życiu. Stoisz sobie spokojnie, a dziewczyna ciska w Ciebie czajnikami i krzyczy, że masz szczotkować szybciej tą miotłą… albo że masz nie szczotkować. Albo że sama nie wie, ale masz coś robić.
Czajnik kamień waży prawie 20kg i to jest naprawdę dużo. Szczególnie jeśli przyklei się do lodu. Sprawia to, że jeśli stajemy w bloku startowym, a tenże kamień będzie leżał przed nami zbyt długo, to po odepchnięciu się my pojedziemy, a nasza ręka z kamieniem zostanie za nami. Jak nietrudno sobie wyobrazić, pierwsze dwa pchnięcia polegają na tym, aby kamień się poruszył, a człowiek nie wywrócił. Bo opanowanie tego, to prawie jak opanowanie ruchów podczas zajęć fitness. Jedna noga jedzie, druga noga odbija, potem ta noga co odbija ciągnie się za nami po lodzie. Jedna ręka trzyma szczotkę, która przez cały czas działa jak statecznik i podpórka, druga ręka kieruje kamień, nadaje mu rotacji oraz lekko wypycha, jeśli za słabo się wybiliśmy. Słowo za słabo nie pojawia się jednak w pierwszych partiach gry. Wszyscy przestrzeliwujemy dystans… a przynajmniej Ci, którym udało się pozbyć z ręki kamienia.
Skrzyżowanie buli, łyżwiarstwa, quiddich, szachów…
No i są jeszcze szczotki. Żeby było śmieszniej, kiedyś wyglądały jak miotły, obecnie bardziej jak mop do ściągania wody. Im szybciej szczutkuje się lód przed kamieniem, tym dalej pojedzie. Do końca nie wiemy, czy coś to zmienia podczas gry, ale szczotkowanie jest takie super, że nie ma to znaczenia.
Acha, jest jeszcze krzyczenie. To najlepszy element gry i każdy, kto oglądał kiedykolwiek jakąś transmisję, powinien o tym wiedzieć. Jest to do tego stopnia super, że zawodnicy często mają na sobie mikrofony i słychać w relacjach wszystkie ich rozmowy i okrzyki. Wiecie jak to działa – gdy odpowiednio długo i intensywnie krzyczycie do kamienia żeby skręcił w lewo, tym większa szansa, że faktycznie tam skręci. Krzyczeć też można na szczotkujących, aby robili to szybciej albo wolniej albo samemu-nie-wiadomo-co. To jest super-super, serio. Brzmi to jakoś tak: za wolno leci, szczotkujcie… nie jednak nie… a nie, jednak tak, szczotkujcie mocno… kufa, krzywo jakoś!
Jak ćwiczyć curling? Bardzo prosto – w weekend, w kościele klęczysz tylko na lewym kolanie, w tygodniu, pracujesz jako barman i pchasz drinki po ladzie, jak w filmach.
Panie, skąd ja Panu wezmę 7 znajomych?
Drużyna powinna mieć 4 osoby: jedna rzuca i krzyczy, dwie szczotkują i krzyczą, jedna stoi na końcu i może szczotkować, ale nie musi, a do tego krzyczy. Drużyny rzucają na zmianę, każda osoba ma 2 próby. Wydawało by się, że trochę nuda i że strasznie długo trzeba czekać, ale tak nie jest. Każde zajęcie jest spoko, a przy ogarniętych graczach, wszystko dzieje się bardzo szybko.
Ale osochozi?
Nie ma sensu, abym podawał tu dokładne zasady gry, znajdziecie je przecież na Wikipedii i wielu poradnikach youtubowych w stylu Curling w 2 minuty. Generalnie jest to bardzo proste, z kilkoma niuansami. Jedyne co trzeba zapamiętać, to gdzie wypuścić kamień i kiedy, kto może szczotkować (bo np. konkurencja również może to robić, aby nasz kamień wyleciał za daleko) – wszystko oznaczone jest liniami. Wygrywa ten, kto zdobędzie więcej punktów – jak w większości gier. Punkt zdobywa się za umieszczenie czajnika w okręgu i ich ilość podliczana jest dopiero, gdy wykonane zostanie wszystkie 16 rzutów. Najbliższy kamień dostaje punkt, kolejny najbliższy, jeśli jest z tej samej drużyny dodaje kolejny punkt, jeśli z przeciwnej, kończy sumowanie.
To jest najlepszy sport, jakiego próbowaliśmy.
Sytuacja w domu jest skomplikowana
No czy to nie jest piękne? Oglądanie relacji i słuchanie o ciężkiej sytuacji w domu Amerykanów (czyli tego koła, do którego trzeba trafić), która zostanie rozwiązana za pomocą młota (czyli ostatniego kamienia) jest doskonałe.
Nie mam pojęcia, o co chodzi. Nie wiem, czemu curling ogląda się tak dobrze, a uprawia jeszcze lepiej. Ta gra ma coś z tych prostych aplikacji w styli Candy Crush Saga, w których ciąg zdarzeń jest satysfakcjonujący. Granitowe kamienie płynnie mknące po tafli lodu. Odgłos uderzenia, przekazywanie sobie energii – jak bilard tylko dużo lepiej. Oficjalnie zostaję fanem tej gry i wydaje mi się, że wszyscy, którzy tego dnia byli ze mną również.
Co curling ma wspólnego z kolarstwem?
Z pozoru nic. Może tyle, że od czasu do czasu widuję argument: od kolarstwa nudniejszy jest tylko curling. Ale curling to idealny sport na spędzenie czasu ze znajomymi, z którymi jeździsz na co dzień lub walczysz w weekendowych ogórkach. Bo FTP i wydolność anaerobowa są ważne, ale w lokalnych wyścigach dużo ważniejsze są według mnie dobre relacje z konkurentami, niż zmiana FTP o kilka procent… ale o tym wkrótce.
Też lubię oglądać ten śmieszny sport z miotłami i czajnikiem :) dla mnie dużo ciekawszy niż np biegi narciarskie ;)
Śmieszny sport, doskonała rozrywka, poważne zawody ;-)
Jak dla mnie jeszcze kręgle i jest komplet
Najlepszego dla Pandy! :)
Ad rem, zawsze się zastanawiałem jak ludzie łapią bakcyla takich sportów? Po obejrzeniu filmów na yt dochodzi się do wniosku: “Ten Markku Uusipaavalniemi to mi imponuje pracą na miotle!” i szuka się gdzie można trenować? Albo w drugą stronę, idzie się dla zgrywy, a w czasie 2h odkrywasz niesamowite pokłady wyzwań sportowych, uniesień duchowych i… za miesiąc kupujesz karbonową miotłę z włosiem z łona mamuta i przebookowujesz lipcowe wakacje na luty, i nie Jastarnia a gdzieś w Norwegii… Tak dociekam, bo może jest szansa dla przełajów? ;)
Można “poćwiczyć” w domu na ciepło i bez zamiatania:
https://www.youtube.com/watch?v=0oAThHLy5gg
;)
Dzięki za podrzucenie pomysłu. Byłem ze znajomymi już 3 razy a teraz nagrywam i oglądam na Olimpiadzie (rozgrywki są każdego dnia) :)