– No chyba nie napiszesz tekstu o jednej parze skarpetek?
– Tak? To patrz!
Jest zima. Jeździć na rowerze się da, ale jest to inny sport niż w pozostałych porach roku. Powodów można doszukiwać się wszędzie, ja jednak mam swoją teorię. Zimowa noga to zupełnie inna noga niż letnia. Może to przez te nieogolone włosy, może przez te długie spodnie, które zasłaniają piękną łydkę, a może przez buty. Pozbycie się zimowego włosia, nie jest szczególnie prostym zajęciem (ani sensownym), ale da się – okazuje się jednak, że to nie to. Rezygnacja z długiej nogawki nie jest możliwa, bo kolana się rozpadną… a nawet jeśli nie to pot na nich zamarznie i przestaną się zginać. Ale może winę ponoszą stopy?
disclaimer: Skarpetki kupiliśmy z własnego budżetu w sklepie Mybike – nie jest to tekst sponsorowany i (w chwili gdy to piszę) dystrybutor nie ma o nim pojęcia.
Na co dzień jeżdżę w butach ROSE RWS 03. Wiele można o nich powiedzieć, ale przede wszystkim to, że są stosunkowo tanie, biorąc pod uwagę to, ile tras ze mną przejechały (licząc również takie w temperaturach poniżej -15 stopni). No i wszystko spoko, tylko że moja para waży prawie kilogram!
Nie wiem, czy są na świecie ludzie, którzy potrafią wymienić z miejsca tyle przymiotników, iloma kolarze mogą określić swoje nogi. Noga to obiekt kultu. Drewniana, ciężka, lekka, luźna, w gazie i tysiąc innych słów. Co możesz powiedzieć o swojej nodze, gdy na jej końcu, w miejscu, które cały czas się przemieszcza, znajduje się pół kilo?
disclaimer II: Odczuwanie zimna to sprawa całkowicie indywidualna. To, że piszę, że mogę w jakichś butach jeździć zimą, oznacza tylko i wyłącznie tyle, że ja mogę w nich jeździć. Są ludzie, którym zimno będzie w każdym bucie i nic się z tego nie wyczaruje. Są też tacy, którzy przy minus -15 jeżdżą w letnim bucie SPD i żyją (zeszłoroczna relacja z Karkonoszy).
A co jeśli okazałoby się, że można zimą jeździć w letnim bucie? Szok, niedowierzanie, zwątpienie, zaciekawienie…

Jesteśmy w Mybike’u, na ścianie wiszę brzydkie jak noc skarpetki, których cena zaczyna się od 2. z przodu. Wzrok mi się od komputera psuje, ale dam głowę, że składa się ona z 3 cyfr. Taka okazja nie może zostać przegapiona! Bierzemy dwie pary! Przez tydzień nie będzie obiadów.
Skarpetki to słynne, wodoodporne Dexshelle – najcieplejszy model w ofercie: Dexshell Hytherm PRO. Czarno-pomarańczowe.
Uwaga zerowa, czyli japońskie pytanie o sens życia: pocomito?
Na co dzień chodzę do pracy i jest to jedno z niewielu miejsc, w których spotykam ludzi niezwiązanych ze sportem (chyba że na youtube’ie). Przyzwyczajony jestem do pytań po co i dlaczego. Tym razem jednak podobne pytanie zasiało nutkę niepewności – to zdarza się rzadko. Umiem wytłumaczyć sens kupowania kurtki za tysiąc, roweru za tysięcy dwadzieścia, licznika za półtora, ale nieprzemakalnych skarpet? Cóż, gdyby to były po prostu ciepłe skarpety to może i jeszcze by się dało, ale nieprzemakalne? I w tej cenie? Argumentem, który mnie pokonał jest:
przecież dobre buty są nieprzemakalne
No i faktycznie, zimowe buty, czy nawet jesienne, szczególnie dobrze zaimpregnowane, nie powinny poddawać się wilgoci. Poza kilkoma specyficznymi przypadkami, w których być może będziemy dreptać po kolana w śniegu, ciężko sobie wyobrazić sens wodoodporności.
Ci nieliczni, ze specyficznych przypadków pewnie już i tak wiedzą, że tych skarpet potrzebują. Skupię się więc na butach letnich, które biorąc pod uwagę ich przewiewność i przeznaczenie, z wodoodpornością nie mają nic wspólnego. Można więc spokojnie stwierdzić: grupa docelowa skarpetek Dexshell jest bardzo ograniczona (bardzo bardzo).
Skarpetki wodoodporne Dexshell robią dokładnie to, co obiecują. Są wodoodporne… i nie pachną brzydko.
Przeprowadziliśmy test w wannie i umywalce (btw, czy ktoś wie jaki jest najlepszy środek do czyszczenia łazienek? Pilnie potrzebny). Okazuje się, że przeciętne buty zimowy są faktycznie nieprzemakalne przez czas, który ograniczała jedynie nasza cierpliwość. Nie udało nam się ich przemoczyć. Ale… But w terenie jednak przemaka, bo czasem ciągnie od dziury na blok w podeszwie – można ją zakleić taśmą albo tak jak my, wykorzystać do tego jednorazowe ocieplacze z Decathlonu. Jeden problem rozwiązany. Drugi jest znacznie trudniejszy – woda ciągnie od góry i wpływa do buta i tego uniknąć ciężko. Można kombinować ze spodniami, można znowu z silwertejpem, ale bądzmy cywilizowani. Rozważmy rozwiązanie współczesne, czyli odpowiednie skarpetki.


Uwaga pierwsza, czyli meksykański śpiewak JaTrzepako
Nie wiem, czy istnieje coś mniej prawilnego rowerowo niż tak wysokie i grube skarpetki. To jak wkładanie gogli, kurtki narciarskiej i snowboardowych rękawiczek, przed wyruszeniem na Gassy. Może i chowa się je pod spodnie, ale to tak jak z włosami – i tak wszyscy wiedzą, że one tam są. Jeśli czegoś się jednak nauczyłem przez lata zimowej walki na szosach, to że zimowa stylówa jest ważna, ale ważniejszy jest komfort i możliwość przetrwania. Jeśli więc istnieją skarpety, dzięki którym będę mógł jeździć zimą w letnich butach – będę szczęśliwy, niezależnie od wyglądu.


Uwaga druga, czyli misto w Gruzji: Ciasnomi
Pierwsze wrażenie po zetknięciu ze skarpetami nie jest szczególnie miłe. To nie jest ten rodzaj skarpety, w którą wsadzamy stopę i czujemy się jak w pidżamce. To raczej coś jak nasze sprawdzone pokrowce na buty, tylko że na stopy. Materiał podobny, dość sztywny, miejsca w środku dużo. Nie ma szwów, ale widać łączenie materiału – biegnie w jakimś dziwnym miejscu – dokładnie przez środek. Wbrew moim obawom, nie przeszkadza to w niczym

Skarpeta jest gruba i już na dzień dobry widać pierwszy problem – jeśli ktoś ma ciasnego buta, może o niej zapomnieć. To tak, jakby próbował się w nim zmieścić w grubej, wełnianej skarce. Przeżywam chyba jedyny moment w życiu (poza chwilą kupna), gdy cieszę się z wiązanych butów (o których wpis był tutaj).
W związku z tym, że skarpeta przypomina bardziej kurtkę narciarską niż kożuszek, mam pewne wątpliwości…
Uwaga trzecia, włoska piosenka: drooogare
215zł za parę to dużo. To mniej-więcej tyle, ile kosztuje jeden tani, sensowny, zimowy but lub niecała połowa kosztu takiego droższego, sensownego buta. Ciężko będzie usprawiedliwić wydatek.
Wydaje mi się, że pralki organizują potajemnie jakiś czarny rynek pojedynczych skarpetek.
Z drugiej strony OLBRZYMIĄ zaletą drogich skarpetek jest to, że w przeciwieństwie do tanich, nie gubią się.
edit: cofam co napisałem, jednak się gubią, nie mogę znaleźć aktualnie drugiej. Nie dość więc, że się gubią, to jeszcze gubienie dużo bardziej boli.
O skarpetkach przygotowaną miałem parę dowcipów, ale jeden gdzieś mi uciekł…
Uwaga czwarta, czyli wieś pod Kielcami: zimnoboli
W planie mam wycieczkę do Warki – wyjdzie pewnie między 150, a 160km. Dzień później jadę z chłopakami dookoła Kampinosu, dystans podobny. Może i jest początek stycznia, ale pogoda jakby niezbyt zimowa. Okolice 5 stopni, w porywach, na słońcu do 10. Ulice wilgotne, gruba warstwa syfu zbiera się zarówno na rowerze, jak i nogach w kilka minut. Normalnie ubrałbym jakieś ciepłe, zimowe ochraniacze na letnie buty. Kilka stopni mniej i zmieniłbym je na klasyczne, zimowe SPDy. Ale jest jak jest – ruszam w mocno wentyowanych Giro Empire i parze skarpetek Dexshell Hytherm.

Na 3. kilometrze czuję, że jest mi zimno.
Na 10. kilometrze zastanawiam się, czy zawrócić, bo to się nie uda. Góra spocona, stopy marzną. Myślę sobie, że trudno – jak mi stopy odpadną, to przynajmniej będę wiedział, co napisać.
Na 50. kilometrze jest mi dokładnie tak samo zimno, co na trzecim. Trochę mnie to dziwi. Okazuje się, że w stopy było mi faktycznie chłodno, ale nie na tyle, aby przeszkadzało to w jeździe. To bardziej przyzwyczajenie do faktu, że skoro jest mi zimno, to za chwilę będzie bardziej. Tak się nie dzieje – pacjent cierpi, ale sytuacja stabilna.
Od 80. kilometra przestaję się tym martwić. Stopy nie czują już dyskomfortu. Fakt, jest chłodno, ale nie pocą się, nie jest zimno i mam taki miły komfort, że niezależnie od stopnia ubrudzenia (czyli właściwie zmoczenia) buta, sytuacja się nie zmieni.

Na 140. kilometrze nie myślę już o stopach wcale i uświadamiam sobie, że zapomniałem o nich jakiś czas temu. W domu czuję, że zmarzły, ale nie na tyle, aby uważać, że był to zły wybór. Ale to moje stopy – wiem, że istnieje wiele osób, dla których byłoby to daleko poza strefą przyjemności.
Promocja: Dexshell Hytherm PRO – kup jedną, druga gratis.
W niedzielę wychodzę na 150km dookoła Kampinosu. Buty związuję minimalnie lżej, temperatura jest bliższa 10 stopniom niż 5. Tego dnia dyskomfort odczuwam tylko podczas postoju na zmianę dętki. Brak ruchu daje się we znaki. Letnie buty + skarpetki Dexshell sprawdzają się idealnie.
Uwaga czwarta, czyli japoński piłkarz: ciepłojakotako
Najbardziej istotne pytanie, które należy sobie zadać, gdy w stopy jest zimno to: czemu? Czemu jest mi zimno, skoro powinno być ciepło. Mam na sobie 3 skarpetki, buty, pokrowiec i po godzinie stopy mi zamrazają, WTF?! W wersji ekstremalnej trzymam stopę w worku foliowym i dalej jest ciężko.
Po pierwsze – im więcej warstw tym łatwiej się spocić. Pewnie znacie to uczucie, gdy włoży się za ciepłą czapkę, głowa się poci i wieje w nią wiatr. Albo pójdziecie o jedną koszulkę za daleko i mimo że czuć chłód, to ciało się poci i kilkanaście minut później, jest już niezbyt przyjemnie. Przez długi czas byłem fanem ciuchów zimowych z Aliexpress – faktycznie, są ciepłe i bardzo tanie. Gdy było zimniej wkładałem więcej warstw i też bez problemu. Wystarczy jednak raz użyć nieco lepszej odzieży i człowiek odkrywa, że jak jest zero stopni, to włożenie samej koszulki termicznej i kurtki, na te temperatury wystarcza. Nie wspomnę tutaj już o wilgotnym powietrzu i nasiąkającym ubraniu.

Bo wbrew pozorom to właśnie powietrze odpowiada za utrzymanie temperatury. Im więcej mamy luzu, tym łatwiej będzie utrzymać temperaturę. Dlatego jeśli niesiemy z Bidronki mrożone pierogi w torbie termicznej, to nie wypompowujemy z niej powietrza. Ze stopami jest tak samo – w bucie musi być trochę luzu.
Dlatego skarpetka:
musi być oddychająca – Dexshelle są tu bardziej niż OK
musi odprowadzać wilgoć – tu także
musi zapewniać utrzymanie temperatury – to jest OK, ale zdecydowanie nie lepiej niż dobre skarpetki Merino na stok.
musi pozostawiać trochę miejsca w bucie – tu jest problem. Zadziała tylko, jeśli mamy trochę zapasu w miejscu na stopę, co będzie pośrednio oznaczało, że buty są za duże. O ile w przypadku butów zimowych jest to możliwe, to przy letnich już ciężko…
Rzeczy, które jednocześnie oddychają i są wodoodporne, nie przestaną mnie nigdy zadziwiać.
Uwaga piąta, czyli japońska miejscowość: Polecajdo?
Jeśli nie jeździsz w temperaturach poniżej 5-7 stopni, a pokrowce na buty są dla Ciebie wyjątkowo nieprzyjemne i denerwujesz się, że po 3 miesiącach wyglądają, jakby wracały z wojny – te skarpetki są dla Ciebie.

Jeśli chcesz jeździć zimą, a nie masz jeszcze zimowych butów, zacznij od nich, a skarpetki zostaw sobie na potem.
Gdyby moje skarpetki miały konto na Facebooku, ustawiałyby regularnie status: Single tudzież Open Relationship.
Nie jestem całkowicie przekonany do tego produktu jako czegoś, co kolarz mieć powinien. Przynajmniej w tej najcieplejszej wersji, letnie mogą okazać się całkiem niezłe. Owszem skarpetki są świetne, ale dobry but jesienno/zimowy nie powinien przeciekać, a podobny poziom ogrzewanie dostaniemy w wielu tańszych skarpetach. Jeśli jednak koniecznie chcesz jeździć podczas jesienno-wiosennej aury w swoim letnim, nieprzystosowanym do tego obuwiu – to jest najlepsza opcja. Ewentualnie, jeśli masz fatbike’a albo jakieś enduro i walczysz z zaspami śnieżnymi, po wdepnięciu w które, puch sypie się do buta.

Jeśli chodzi o zastosowanie cywilne, w sytuacja życia codziennego, a nie górskich trekingach po azjatyckich Himalajach – również jest umiarkowanie. Skarpetka, nawet w komplecie z drugą skarpetką nie zagwarantuje ciepła. Bez porządnego buta się nie obejdzie. Jeśli jednak planujemy skakać po kałużach i błocie lub spacerować w ulewie, jest to zdecydowanie odpowiednia warstwa do rozważenia.

Czy kupiłbym ponownie Dexshell Hytherm Pro? Wątpię.
Czy będę ich używał? Skoro już mam to tak. Wyjątkowo nie lubię ocieplaczy na buty i ciężkiego obuwia. Gdy temperatura spadnie do przedziału 0 do 5 stopni, pewnie wsadzę je do zimowych butów. Gdy będzie zimniej, zastąpię je dobra skarpetką narciarską, bo przecież wody wtedy nie ma.
To wszystko nieważne! Przecież te skarpetki możecie na wakacjach nosić do sandałów i nie martwić się, że zmokną Wam stopy!.
Czy to jest dobry produkt? Jak najbardziej. Robi dokładnie to, co obiecuje, a mój brak ekscytacji wynika raczej ze zbyt dużych oczekiwań w stosunku do oznaczenia tego, jak dobrze trzymają ciepło. Jeśli chcesz mieć wodoodporne skarpetki, to jest odpowiedni wybór.
Czy rozważę zakup wersji letniej na długie trasy z potencjalnym deszczem? Bardzo prawdopodobne… ale będę jeździł nocą, żeby nikt nie widział ;-)