Factor O2 i złoooo

Oto ja. Stoję cały przemoczony przed drzwiami mieszkania. Błoto cieknie po mnie ciurkiem – może to przez tę ulewę, co ją orkan Grzegorz przyniósł, może przez wichurę, a może przez to, że przed chwilą opryskałem się cały myjką ciśnieniową. Zęby wydają podobny odgłos co napęd roweru, który mam obok siebie – każdy ruch to zgrzyt i ból jakiś wewnętrzny – przecież jak coś trze, to coś znika. Dłoni i stóp nie czuję już od jakiegoś czasu – zapomniałem chyba, jak ubierać się na takie temperatury. Walę głową w owe drzwi, bo ręce obie zajęte – otwiera mi Panda. Rozbieram się jeszcze na klatce, bo podłogi już nigdy nie doszoruję, jeśli tak do środka wejdę. Co sąsiedzi pomyślą, jak zobaczą gołego kolesia w kasku? Nie wiem, powiem może, że inkasentem gazowym jestem i we framudze, nagi stać tak lubię. I jak ten nowy rower? – słyszę.

No i co mam odpowiedzieć: rower jak rower, czarny taki, koła dwa, węgla dużo – z wiatrem jedzie, pod wiatr ciężko, a gdyby nie on to wychodziłbym pewnie dziś z pidżamy tylko po to, aby pojechać gdzieś na ciepłą zupkę Pho. Ten rower to Factor O2, którego w Polsce jeszcze nie widziałem. Było warto.

 

Witaj nieznajomy – kim jesteś?

Przyznaję się bez bicia – o rowerach firmy Factor wiem niewiele. Widziałem, że ściga się nimi na tourach AG2R La Mondiale, wiem że GCN robił ostatnio o nich sporo materiału, ale jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, aby sprawdzić co to jest. Kolejny brytyjski, malowany chińczyk, myślałem.

Za użyczenie roweru dziękuję PS Distribution. Gdybyście chcieli kupić takiego Factora albo popatrzeć na aktualne ceny, to zapraszam na ich stronę.

Rzadko wrzucam tutaj historię firm, które wyprodukowały dany rower, ale ta jest ciekawa i jestem to Brytyjczykom winny. Wygląda jakoś tak: koło 2007 roku firma z Anglii, która pracowała nad super-samochodami, Formułą 1 i takimi tam, wypuściła dla szpanu rower, który, jak się potem okazało, bardzo spodobał się ludziom.

 

factor o2

 

Był to Factor001, który z rowerami ma tyle wspólnego co concept car prezentowany na targach motoryzacyjnych, z tymi, które jeżdżą po ulicach. Sam fakt, że była to szosa z tarczami i zintegrowaną elektroniką daje mniej-więcej pojęcie o ich wizjonerstwie. Potem, na jego bazie, we współpracy z firmą Aston Martin zrobili ONE-77, który w dalszym ciągu z klasycznym rowerem nic wspólnego nie miał, a do tego kosztował… 25 000 funtów. Potem powstał Factor Vis Vires, w dalszym ciągu niezgodny z jakimikolwiek normami i podobno piekielnie szybki.

 

factor o2

 

Firmę (a przynajmniej ten kolarski odłam) przejęli jacyś pasjonaci i byli prosi. Ludzie z Factora przyznają się do stworzenia pierwszej ramy o masie poniżej 900 gram, pierwszej poniżej 800g oraz konstrukcji maszyn, które wygrywały etapy i generalki w Tour de France i w Giro.

 

factor o2

 

To, co w tym akapcie najważniejsze to, że Factor ma swoją fabrykę, która robi tylko te rowery – Factor Engineering Centre – i to jest imponujące. Poza Factorem własne fabryki mają chyba tylko Giant i Merida… tylko, że one są Giantem i Meridą. Równie fajne jest to, że produkują tylko 3 modele: tradycyjny, aero i czasowy. Bez tak zwanych bieda-wersji – masz Factora: zapłaciłeś dużo, ale rower na pewno masz topowy. To dobry ruch, bo widząc rowery Colnago za 6000PLN, robi się człowiekowi jakoś źle.

 

Factor O2 – rower jak rower

To model przeznaczony podobno na góry i bruki – najbardziej klasyczny rower, jaki ta firma kiedykolwiek wypuściła. No i faktycznie, patrzysz na niego – myślisz: no rower. Rower jak rower. Jadąc po niego do Kolarskiego, widziałem przed oczami te piękne kolory: niebiesko-biały, biało-niebieski, szaro-niebieski, pomarańczowy – te pastelowe malowania są piękne. Wszystkie możecie zobaczyć na stronie Factora, o tutaj. Wchodzę więc do sklepu, pełen nadziei, ekscytacji i szczęśliwy dzięki myśli, że po opuszczeniu progów sklepu oczy całego miasta zwrócone będą na mnie. Ale nie będą. Dostałem prawdopodobnie najnudniejszy rower w tym roku, bo nie dość, że nie zwraca uwagi, to jeszcze nie ma się w nim do czego przyczepić. Chyba, że zaczniemy mówić o cenie – wtedy robi się ciekawiej.

 

factor o2

 

Pośrodku sklepu czeka na mnie czarno-czarny rower z czarnymi komponentami, kilkoma srebrnymi śrubkami i oponami z beżowym rantem. Patrzę i w środku płaczę, bo co ja o tym napiszę. To jest po prostu zwykły rower. Zwykły rower, którego frameset (z siodłem, sztycą i kokpitem) kosztuje u nas… 21 255,75 zł! Cały rower to gdzieś pomiędzy 30, a 40k PLN (nie znalezłem nigdzie dokładnie takiego, więc szacuję).

edit: nie mogłem znaleźć dlatego, że Factor stara się sprzedawać same rozszerzone framesety (czyli rama, kokpit, siodło, sztyca), zamiast pełnych rowerów. Idea dobra, bo przecież niektórzy wolą w kołach aluminium niż karbon, a jeszcze inni wolą kable zamiast eTAPa. No i niepowtarzalność większa. Czy cena za frameset jest olbrzymia? Tak, ale patrząc co do niego dostajemy, wychodzi podobnie jak większość topowych modeli najlepszych marek.

 

Wygląd.

Factor O2 jest zaawansowany technologicznie (tak twierdzą), ale mimo to wygląda zwyczajnie. W malowaniu, które mam, wzroku nie przyciąga. Podejrzewam, że nawet wśród kolarskiej braci nie wzbudzi zainteresowania, dopóki ktoś nie dostrzeże czarnego napisu na czarnej ramie. Nawet wtedy trzeba liczyć na łut szczęścia, że akurat kojarzy firmę. Dla mnie pozostałe malowania to sztos. Po zobaczeniu materiału GCN, sam nie wiem, czy chcę bardziej biało-niebieski, czy niebiesko-biały, ale oba są piękne… no i ważą po 6,2kg.

 

factor o2

 

Czarne malowanie oczywiście nie jest wadą. Nie można mieć pretensji do psa, że jest psem. Czarny lakier jest bardzo ładny i elegancki, wraz z pozostałymi komponentami, które jak nietrudno się domyślić też są czarne, tworzy spójną całość. Czarne stożki firmy Black INC (czyli siostrzanej firmy, od której pochodzą różniej inne elementy) nadają mu dodatkowo wyścigowego charakteru.

 

factor o2

 

Jedyna rzecz, która jest tu odważna to kokpit: zintegrowana kierownica z mostkiem. Na kierownicy duży, szary napis FACTOR. Według Pandy, wygląda to całkiem źle – wspominała coś o dresie i firmie Adidas. Według mnie? Nie jestem pewny. Jakbym miał Lambo to jednak chciałbym, aby z kierownicy patrzyło na mnie cały czas logo. Kierownica z mostkiem są błyszczące, reszta roweru matowa. Jakby tego było mało, mostek jest dość masywny, a osadzony na zwykłej rurze sterowej i zwykłych podkładkach. Całość wygląda jakby była przeniesiona z innego roweru. No i jeszcze te srebrne śrubki… Czepiam się, wiem. To jednak kwestia gustu. Myślę, że w opisywanym niedawno Canyonie jakoś bardziej to ze sobą współgra. Masywne podkładki pozwalają zniwelować ciężki (wizualnie) mostek z chudą główką.

 

factor o2

 

Generalnie, jako całość jest to po prostu rower. Mógłby stać w Sèvres jako wzór. Czarnego, podobnie jak drogiego, dobrze skrojonego garnituru lub ekskluzywnego zegarka – nikt postronny nie dostrzeże go na pierwszy rzut oka, a kolorowych każdy będzie Ci zazdrościł (chyba, że akurat nie lubi danego koloru). Wielkim plusem jest to, że przy bardzo lekkiej ramie, udało się ukryć tą straszną strukturę włókna, która jest zarówno w moim Rose, jak i innych lekki wynalazkach, np. opisywanym kiedyś Fuji.

Bo to faktycznie jest trochę jak z drogimi zegarkami. Rolexa każdy zna, Rolex to Colnago. Wchodzisz do pokoju i ludzie wiedzą. Ale Patek, Bvlgari, Audemars Piguet, Hublot już niekoniecznie są znajome. Kto ma wiedzieć, ten wie. Stoisz z boku na ustawce i widzisz jak kolesie się licytują swoimi rowerami za 20k, uśmiechasz się lekko pod nosem i nie mówisz nic. Styl.

 

Factor 02 – technologia

 

Rower dostępny jest na Dura Ace Di2 albo Ultegrze Di2 – proste, po co miałby być dostępny na czymś innym? ;) Zarówno Ultegra jak i DA chodzą doskonale i różnią się głównie wagą i wyglądem, więc pominę opisywanie po raz fafdziesiąty tego samego. Chociaż nie jestem pewny, bo oficjalna strona Factora twierdzi, że w tej chwili da się kupić tylko w 3 wariantach: na DA Di2 i niedługo na eTAPie (tak, to są według nich 3).

 

factor o2

 

Rama to 740gr (chociaż nie wiadomo w jakim rozmiarze i czy producent nie kłamie) włókna węglowego, wyposażonego w Ceramic Speedy.

Bardzo szanuję ogólną budowę roweru za brak niestandardowych rozwiązań, które dobrze działają, ale ich serwis i konserwacja przyprawiają o wrzody. Nie mamy tu dziwnych śrubek, hamulców, których trzeba doszukiwać się w ramie itp. Zacisk sztycy jest dokręcany od wewnątrz (na pionowej rurze), dzięki czemu jest praktycznie, niezawodnie i estetycznie.

 

Koła

Koła to Black INC – fifty C (z nazwy brzmią, jakby zaraz miały zacząć rapować). Kosztują 2200euro. W wersji na oponkę waża 1450g (i paradoksalnie mają 45mm), a dla szytki 1350g (i wysokość 50mm). Szerokość to 25mm, chociaż po zmierzeniu okazuje się, że mają 27mm – bardzo dobrze. Generalnie bardzo przyjemne koła. Przy mocniejszych podjazdach wyginają się bardzo nieznacznie (na suchej nawierzchni i równej drodze nijak nie udało mi się zauważyć wygięcia). Co ciekawe – podobnie jak większość innych karbonowych kół – w deszczu nie hamują. Po naciśnięciu klamki nic się nie dzieje, naciskam więc mocniej, odczekuję chwilę, rower zaczyna zwalniać. Chyba za bardzo przyzwyczaiłem się już do swoich alusów.

Przy poważnym, bocznym wietrze trochę rzuca mną na boki, ale jak na taką wysokość, jest zdecydowanie nieźle. Nie ma porównania do standardowych chińczyków, na których byłbym już dawno w rowie. Producent twierdzi, że to dobry wybór zarówno na płaskie, jak i w góry. Mało tego – uważa, że są to najlepsze koła na rynku – odważnie:

 

„Black Fifty is more aerodynamic, durable, comfortable and stable than any other aero wheel on the market.”

 

Cóż, koła bardzo fajne, ale mimo wszystko niechciałbym z nimi znaleźć się w górach podczas ulewy. Chyba że w wersji pod tarcze….

 

I inne pierdoły

Firmy Black Inc są również sztyca, na której spoczywa karbonowe siodło Fizika będące częścią framesetu oraz zaciski do kół.

 

black inc

 

Kokpit.

Kokpit – nasz najodważniejszy kolega. Jestem ogromym zwolennikiem kokpitów aero, w szczególności Canynowego, dlatego gdy zobaczyłem ten – byłem pełen obaw. Cienka kierownica, jak za starych, dobrych czasów. Nieczęsto widzi się taką w zintegrowanych rozwiązaniach. Nie wiem, czy to kwestia zimowych rękawiczek (6 stopni na dworze), czy czegoś innego, ale jechało się wyjątkowo dobrze. Sztywna, wygodna, a do tego gumowa owija dobrze się trzyma. Moje nieuzasadnione fobie są nieco mniejsze, gdy wiem, że kierownica nie przekręci się na mostku – zawsze to jeden punkt, który może zawieść mniej.

Jakby tego było mało – komplet jest też nieprzyzwoicie lekki. Na środku dołożone mam dedykowane mocowanie dla Garmina, szkoda, że aktualnie w domu mam tylko Wahoo Elemnta, który w nie nie wejdzie i Garmina 1030, który jest za duży, aby tam się zmieścić. Pewnie trzeba jakiś dłuższy uchwyt. No i czemu ta śruba znowu jest srebrna?!

 

factor o2

 

Gumy

Opony Challenge Strada 25mm (zmierzona szerokość 27mm) są nieco ciężkie, bo komplet waży jakieś pół kilograma, ale są tego warte. Przynajmniej według mnie i w warunkach mokrych. Internet zdecydowanie twierdzi, że za te 40 euro za jedną można kupić coś o wiele lepszego, na przykład Vittoria Corsa G+. Narzekać jednak nie mogę – nie zaliczyłem ani jednego, niespodziewanego uślizgu na wodzie. O żywotności nic nie powiem, chociaż podobno ścianki są bardzo podatne na przebicia. Beżowy bok nadaje całemu rowerowi charakteru, chociaż dobrze wiemy, że beżowy jest on do pierwszej bardziej brudnej jazdy, a potem zawsze jest już w błotne szlaczki.

 

challenge strada

 

Czyli wiemy już, że na papierze jest dobrze. Nie mogło być chyba inaczej, patrząc na portfolio producenta i fakt, że rower jednak jeździ w Pro Tourze.

 

Factor O2 – jednak nie jak zwykły rower

Często bywa tak, że na papierze jest świetnie, a potem siadasz i jednak nie… albo odwrotnie. To na pewno kwestia indywidualna, bo czasem siadasz na czymś i wiesz, że to ten jedyny, a czasem siadasz i od razu myślisz o powrocie do swojego (jakie to zdanie jest złe!). Tak było na przykład z moją recenzją bardzo drogiego Merckxa, który przecież w internecie zbierał generalnie pochwały.

 

factor o2

 

Pierwsze co odczuwa się, po posadzeniu zadka na karbonowego Fizika Arione R1 to sportowy charakter roweru. Jest nisko, jest długo i co najważniejsze – jest super sztywno. Siedzę na rozmiarze 56, mam 188cm – jest ok, chociaż dobrze wiem, że jakakolwiek próba stójki prędzej, czy później skończy się glebą – nienawidzę toe ovelap (gdy stopa zahacza o przednie koło). Nic się nigdzie nie ugina, waty nigdzie nie uciekają. Na tym rowerze czuję się szybki. Jako że jadę w długich spodniach, które przecież odbierają z 70W, a wichura wieje w twarz, moja prędkość drastycznie spada – to nie pasuje. Ten rower stworzony jest do szybkiej, w założeniach agresywnej jazdy. Jeżeli potrzebujesz czegoś na krajoznawcze brevety, czy weekendowe wycieczki, sugeruję poszukać gdzie indziej.

Model, który testuję jest ciężki – waży 7,7kg. Nie wiem o co chodzi, wszystko jest tu przecież lekkie. Może moja profesjonalna, chińska, wędkarska waga za 20zł się zepsuła. Szczególnie, że podczas jazdy, tej wagi nie czuć. Możecie mówić, że 7,7kg to mało – wcale nie. Mówimy o jednej z najlżeszych ram na świecie i bardzo drogim rowerze. Możecie wierzyć przemekzawada.com gdy mówi, że nie ma rzeczy tanich i drogich, bo każdy ma inne kryteria, ale to JEST drogi rower. Jeśli ktoś uważa inaczej, zapraszam go z powrotem do rzeczywistości.

 

EDIT: Faktycznie okazało się, że moja waga jest zepsuta albo to ta woda, bo przy ważeniu kilka dni później inną wagą wyszło niecałe 7 :-)

 

To jest jedna z tych maszyn, na których, przy nieumiejętnym korzystaniu, możesz poczuć się jak Lamborghini w korku. Wypadałoby wyjść i przesiąść się do czegoś innego, żeby nie wyglądać głupio. Ale to nie szkodzi, gdy tylko uda nabrać się odpowiedniej prędkości, wszystko inne przestaje się liczyć. Ten rower jeździ świetnie.

 

Najlepszy?

Na warunki Mazowieckie na pewno dużo lepszy byłby model aero (czyli ONE), ale nie żałuję. Factor O2 ma w sobie coś fajnego. Po brukach i nierównościach jedzie się zdecydowanie lepiej, niż większością innych testowanych przeze mnie rowerów. Nie umiem powiedzieć na ile to kwestia kół i opon, a na ile ramy, która projektowana niby była do wielogodzinnego ścigania, gór i klasyków, ale komfort jest niespotykany (jak na lekką wyścigówkę oczywiście, do rowerów klasy endurance nie ma tu podejścia).

 

factor o2

 

Myślę, że na takie Tatry Tour, czy długą trasę Pętli Beskidzkiej jest to najlepszy rower jaki można wybrać. Nie wiem, jak inżynierowie sprawili, że na tak lekkiej ramie, która w dodatku jest sensownie pomalowana, jedzie się tak dobrze. Może to oczywiście nie być prawda. Dopasowanie do roweru to kwestia indywidualna – dla mnie jest dokładnie tak, jak piszę.

 

Czy kupiłbym? Oczywiście nie i dlaczego?

Bo w tej konfiguracji mi nie pasuje. Koła wolę niskie, bo jeździć nie umiem. Hamulce wolę tarczowe, bo jakoś pewniej i bezpieczniej. I tu przychodzi mi z pomocą strona Factora, która twierdzi iż… za dopłatą tysiąca euro można mieć ten rower na tarczach. Z Dura Acem wychodzi to wtedy jakieś 12 000eur, czyli ponad 50 000zł! Świetnie, gdyby pieniądze nie miały znaczenia – kupowałbym!

 

Dla kogo?

Chciałoby się powiedzieć, że jest to rower dla zawodowca, który skończył karierę, ale chce się dalej pościgać na nieco lepszym i lżejszym rowerze ;-)

Factor to rowery dla osób, które chcą mieć sprzęt z najwyższej półki bez oklepanych rozwiązań. Można się spierać, czy Factor O2 jest bardziej zaawansowany technologicznie i lepszy niż Canyon Ultimate, Trek Emonda, czy kilka innych. Z poziomu widzenia amatora (i możliwe, że zawodowca też) – nigdy się tego nie dowiemy. Pewnie laboratorium miałoby problem, aby to obiektywnie ocenić.

 

factor o2

 

Trek Emonda to jednak dalej Trek – taniego Treka można kupić za 3000zł. No i Treki są dostępne w co trzecim sklepie w Warszawie. Podobnie jak Specialized Tarmac SL… i Cannondale HiMod Evo… i kilka innych. Powiedzmy sobie jednak szczerze, to rowery, które już się opatrzyły. Rynek jest pełny używek.

Canyon to Canyon. Wszyscy wiedzą, że masz świetny technicznie rower w dobrej cenie. Czy na pewno o to chodzi?

Fuji serii SL serii 1 i X-Lite TEAM – coś w głębi mi mówi , że pod kątem zaawansowania technologicznego te rowery są jednak szczebelek niżej (oczywiście są też połowę tańsze). No i widoczna struktura karbonu sprawia, że są jak Benjamin Button – rodzą się stare i pomarszczone. Factor jest zdecydowanie bardziej elegancki… no i ma wersję pod tarcze.

W szranki z Factorem stanąć może według mnie Lightweigt Urgestalt. Niestety, w wersji pod tarcze jest  cięższy (850g rama + 350g widelec). Pułap cenowy podobny, szpan wśród kumpli chyba większy i mi osobiście podoba się nieco bardziej. Jak jeździ – nie wiem i pewnie prędko się nie dowiem.

Dalej mamy chyba jeszcze wynalazki jak Cervelo R5CA, które jest ekstrawagancką wariacją Cervelo R5, z ceną oscylującą w granicach magiczncych £7,500 (za frameset). Pozwólcie, że nie będę ich porównywał ;-)

 

factor o2

 

Factor O2 to zdecydowanie rower, który nie wygląda na swoją cenę i właściwości. Czy jest warty równowartości nowego, małego auta? Na to pytanie nie odpowiem. Jeśli szukasz topowego roweru, którego najprawdopodobniej nie spotkasz w najbliższym czasie ani na swojej niedzielnej rundzie, ani nawet na włoskim Gran Fondo, to to jest to. Jeździ doskonale, zbudowany bezkompromisowo przez firmę o wzorowych tradycjach technologicznych. Dostępny zarówno w kolorach, w których nikt go nigdy nie zauważy, jak i tak żywych, że każdy przedszkolak się za Tobą obejrzy, a dziewczyny będą Ci zazdrościły.

 

A jeśli to wszystko nieprawda?!

Oczywiście może się okazać, że to wszystko marketingowy bełkot, że wcale ten rower nie jest lepszy niż inne, tańsze o połowę albo dwukrotnie. Że naczytałem się w internecie, że wysoka cena zrobiła swoje i w ogóle marketing. Że wcale nie jest wygodniej i w ogóle wszystko inaczej. Możliwe, nie twierdzę, że nie – przecież mój o wiele tańszy rower niż testowany tutaj Factor O2 ma bezprzewodowe przerzutki, hamujące i pancerne koła oraz ponad kilogram mniej. To chyba nie ma znaczenia.

Jak śpiewał Kazik: Debil nie wie, że jest debil, a mądry to wie. Bo czy jeśli ktoś mi nakłamał, a ja w to wierzę i jestem dzięki temu szczęśliwszy to jest to złe?

To jak chodzenie i mówienie ludziom: ktoś Ci wmawia, że jesteś szczęśliwy dzięki materializmowi. I próbujesz im wmówić, żeby się zastanowili – przecież wcale nie są szczęśliwi. Czy to nie hipokryzja?

Ostatnie 2 dni spędziłem czytając każdą recenzję, reklamę i opis dotyczące firmy Factor. Ciężko więc, żeby mój mózg nie uważał, że są to wyjątkowe rowery. Gdy kupowałem swojego, dwa tygodnie szukałem wszystkiego co dotyczy rowerów Rose – wtedy wychodziło mi, że to będą najlepsze rowery ;-)

 

Jeden factor O2 – 20 lat jedzenia kebabów

Daję okejkę, ale tej droższej wersji z tarczami dałbym pewnie 10 razy większą ;-) A w malowaniu szaro-niebieskim i na eTAPie dałbym z 50 razy większą i nie wiem, czy ktoś ma szansę go w najbliższym czasie dogonić (dosłownie i w przenośni). Chociaż nie… może bardziej w tym biało-niebieskim – sam nie wiem. Nie muszę podejmować na szczęście tej decyzji. Z drugiej strony, jest to wtedy rower za ponad 50k PLN, co sprawia, że za gram roweru płacimy tyle co za kebaba. Damn….. Prawie 20 lat jedzenia codziennie jednego kebaba!

 

Na koniec, chciałbym bardzo serdecznie podziękować firmie Factor, że robi takie drogie rowery. Dzięki temu, sprzęt który kosztuje połowę mniej (czyli ze 20k PLN) wydaje się być bardzo rozsądny i przystępny cenowo.