*segment to taki urywek drogi, który z jakiegoś powodu jest dla kogoś ważny. Może iść w górę, w dół, w bok czy pod kątem, ale nie powinien być przerywany czynnikami zewnętrznymi jak światła czy przejazdy. Dla każdego segmentu tworzony jest ranking najlepszych kolarzy: KOM (King of Mountain) i kolarek: QOM (Quenn of Mountain).
Czy gdyby Laurent Fignon wiedział w 1989 roku, że po przejechaniu 3260km, przegrywa z LeMondem pod koniec ostatniej, 25-kilometrowej czasówki na Tour de France o 8 sekund, udałoby mu się to nadrobić? Pewnie nie. My natomiast możemy łatwo sprawdzić o ile przegrywamy na podjeździe Szczyrk – Salmopol i to z podglądem najlepszego wyniku na żywo. Jedziemy, patrzymy na wyświetlacz za mostkiem i obserwujemy jak ślad najszybszego przejazdu nam odjeżdża. Depresja – możemy w spokoju oddać się rozglądaniu na boki udając, że przyjechaliśmy zwiedzać. I tylko piszczący pasek tętna zdradza nasze zamiary…
(Wikipedia edit: LeMond poprosił swoją drużynę o nie podawanie międzyczasów podczas ITT, gdyż planował pojechać “all-out”, wychodzi z tego, że świadomość straty nie motywuje, jeśli tak czy siak idzie się w trupa)
I’m the King of the Mountain
I’m the King of the Hill
~ Bon Jovi
Warszawa, środek nocy. Na światłach na Marszawkowskiej stoi Ferrari i Golf. Światło zmienia się na zielone, Golf rusza z piskiem opon. [pullquote]Trzeba było zostać dresiarzem,
mieć żonę Dagmarę i synka Sebka[/pullquote]Wygrywa wyścig do kolejnych światł – wieczorem wrzuca na fejsa info, że znowu objechał Ferrari, to już 3. superauto w tym tygodniu. Przegrany koleś do dzisiaj nie wie, że się ścigali. “Ale drechol” myślę sobie, podobnie zresztą jak wszyscy inni, którzy to widzieli. Jadę do domu spokojnym tempem na swoim miejskim rowerze. Kilometr przed końcem, moje tempo wzrasta na pół minuty z 20km/h do 40km/h. Wiadukt. Ludzie patrzą jak na przygłupa: czemu gość, który przed chwilą jechał chodnikiem nagle upycha palcem płuca z powrotem do gardła. Czy fakt, że przed momentem jego Garmin zapikał ma z tym coś wspólnego? Czasem każdy z nas jest takim dresiarzem, chociaż na chwilę. Powyższa analogia jest zupełnia głupia i wymyślona, jak większość rzeczy, które trafiają ostatnio do internetu w szanujących się mediach, ale podobnie jak one, dobrze prezentuje sytuację.
86% warszawskich kolarzy deklaruje, że sprzedałoby swoją rodzinę na rzecz KOMa na Agrykoli*
*dane opracowane na podstawie aktualnej pogody panującej na wyspach Bahama i obserwacji własnych
Pamiętam, gdy na rynku pojawiło się Google Glass – wyobrażaliśmy sobie wtedy jak pięknie byłoby, gdyby pewnego dnia ktoś zintegrował je z segmentami na Stravie: jedziesz i widzisz start, koniec i wymagany czas, jak predator – szczególnie w połączeniu z kaskami Giro Air Attack ze zintegrowaną szybką. Potem pojawiły się nieudolne segmenty live w telefonie, informujące w słuchawce o tym, jaki czas osiągnęliśmy – trochę bez sensu, ale ruch w dobrym kierunku. W Warszawie namalowaliśmy chłopaki z We Ride namalowali (przegapiłem zrzutkę na farbę) gdzieniegdzie białe linie oznaczające start i koniec segmentów (w linku instrukcja jak malować oznaczenia segmentów na asfalcie). Teraz czas na technologiczną przyszłość i w lipcu, po latach czekania, dokonała się segmentowa rewolucja. Wraz z nowymi modelami, a potem aktualizacją firmware’u starszych, dostaliśmy to, co powinno być dostępne od dawna. Strava nas jednak przyzwyczaiła do tego, że rzeczy, które są oczywiste (obsługa ANT+ w telefonie, nawigacja i tysiąc innych funkcji), u nich nie są. Od pewnego czasu sprawdzam jak to działa i ze względu na brak kompleksowych instrukcji i informacji w necie (za wyjątkiem niezawodnego dcrainmakera) pomyślałem, że podzielę się z Wami tajną wiedzą, bo mam wrażenie, że temat przeszedł jakoś bokiem.
Co trzeba mieć i czemu tak strasznie dużo i drogo
1. Garmin z obsługą segmentów live.
Ze względu na politykę firmy, nie kupimy już starszych modeli, dlatego ograniczę się do nowych i do tych, które powinny zostać zaktualizowane w aplikacji Garmin Express:
Garmin 510, jeśli się ścigasz/trenujesz, nie potrzebujesz map, wystarcza Ci nawigacja po kresce
Garmin 520, jeśli się ścigasz/trenujesz, potrzebujesz tylko trochę map, bo brakuje na nim miejsca na wgranie bardzo dużego obszaru. Wszelkie magiczne opcje jak sterowanie inteligentnym trenażerem itp. pomijam, bo to nie ten temat – ale wrócę do niego w niedalekiej przyszłości.
Garmin 810, jeśli do tego potrzebujesz jednak dużych map, bo pamiętasz jak działała nawigacja po kresce w modelu 500 i drugi raz nie dasz się w to wpakować oraz nie chce Ci się podłączać nawigacji do laptopa, żeby wgrywać mapy przed każdym wyjazdem w nowe miejsce. Do tego lubisz zamiast fizycznych guziczków klikać prosto w ekran.
Garmin 1000, jeśli chcesz wszystkiego co można mieć i nie przeszkadza Ci jeżdżenie z deską do krojenia na kierownicy.
…pamiętając oczywiście, że wszystkie urządzenia mają tyle opcji, że 90% z nas nie wykorzysta w nich przynajmniej połowy. W ogóle Garmin wydaje mi się zupełnie zbędny dla większości osób, ale jak można go mieć to czemu nie, skoro to fajna zabawka.
Na zakupy poszedłem do Mybike.pl, bo tam trafiłem najtaniej, na allegro praktycznie nie ma jeszcze używek.
Strava Segment Explorer na iPhone’ie, Segments na Garminie 810, Garmin Connect z podglądem swoich segmentów – mimo połączenia ze Stravą w dalszym ciągu wyświetla swoje. Oznacza to, że jeśli chcemy dorzucić szybko Segment Stravy do Garmina, mimo połączenia obu platform, musimy to zrobić z poziomu jej aplikacji a nie GC.
2. Telefon z Bluetoothem i internetem i ewentualnie komputer z internetem
lub jeśli żyjesz w XIXw. to po prostu komputer z internetem i USB. Jeśli nie masz ani komputera, ani telefonu, a chcesz kupić Garmina to znaczy, że naprawdę zależy Ci na tym co robisz i ja to szanuję ;-)
3a. *Strava z kontem darmowym (jako półśrodek)
Osobiście uważam, że konto Premium w Stravie, było najbardziej przełaconą rzeczą jaką kiedykolwiek kupiłem w internecie (a kupiłem kiedyś na aliexpress elektryczną temperówkę do ołówków w kształcie Pikachu). Segmenty trochę to zmieniły, ale raczej i tak nie będę w to inwestował. Istnieje co prawda sposób na wgranie sementów w wersji darmowej za pomocą stron:
http://gniza.org/segments/index.html#/
(to wklejamy segment ze stravy – uruchamia się automatycznie jako Virtual Partner. Działa również na Garminie 500/510/800. Ściągnięte pliki umieszczamy w katalogu NewFiles i odpalamy z poziomu urządzenia (jako Course). Upewniamy się, że VP jest włączony dla trasy i jazda. Ignorujemy informację, że jesteśmy poza trasą, “duch” uruchomi się automatycznie, gdy wjedziemy na segment.)
http://strava-tools.raceshape.com/vpu/
(podobne narzędzie, również pozwala przerobić segment Stravy na VP i odpalić na starszych urządzeniach. Dodatkowo, pozwala ściągnąć czyjąś trasę jako Course, bez konieczności posiadania konta Premium)
http://www.segmentninja.com
(tu mamy gotowe segmenty Garmina, co nie ma sensu jako, że segmenty GC są darmowe. Prezentacja jest jednak DUŻO lepsza, poparta zdjęciami i pozwala nam wyszukiwać segmenty, które danego dnia są Z WIATREM ;-) )
Wymaga to dużego samozaparcia, bo trzeba przerabiać każdy segment osobno, wgrywać go i uruchamiać na urządzeniu. Jeśli ktoś planuje jednak katować jeden segment w nieskonczoność, np. słynną Agrykolę, albo jeździ dookoła jednej trasy wiele razy jak np. Pętla Kopernika to da radę. Urządzenie pokaże nam na bieżąco ile jeszcze zostało i jaką mamy aktualną stratę do czasu który sobie ustawimy (KOM, PR, konkretna osoba, cel).
3b. Strava z kontem Premium.
Na konto premium sposobów jest kilka. Można je kupić, albo jechać na trialu. Poniżej linki do triali:
30 dni darmowych:
http://promo.strava.com/facebook/
60 dni darmowych:
http://promo.strava.com/britishcycling/
90 dni darmowych:
https://www.strava.com/try-premium/2015-Garmin-90
Wchodzimy w link, podajemy numer karty kredytowej lub Paypala, ustawiamy przypomnienie w kalendarzu, żeby zrezygnować z Triala dzień przed końcem, w innym wypadku konto przedłuży nam się automatycznie i płatność została pobrana (wiem co mówię, sprawdzone). Z założenia nie da się używać kolejnych kodów po sobie, ale można użyć 3 miesięcy okresu próbnego, potem kupić płatną na miesiąc, zrezygnować i znowu wykorzystać okres testowy. Można też próbować wpisywać kody co jakiś czas licząc na to, że nas przepuści. Sposobów na ominięcie wydawania 20zł miesięcznie jest sporo i proponuję sprawdzać własne kombinacje.
4. Konto na Garmin Connect.
GC dla Stravy jest tym, czym Google+ dla Facebooka. Kiedyś założyłeś tam konto, wszedłeś, nic nie znalazłeś, wyszedłeś. Trzymasz konto, bo coś tam integruje z usługami, których używasz, ale do końca nie wiesz po co. Do segmentów niestety jest potrzebne.
Jak to ogarnąć.
1. Wchodzimy na:
https://connect.garmin.com/modern/#
2. Na dashboardzie wybieramy “Używaj segmentów Strava” w widgetcie Segmenty
3. Idziemy do Stravy poszukać opcji, która powinna być ustawiana w “settings” ale zamiast tego jest schowana w: Dashboard -> My Segments i włączamy “popular segments”. W ten sposób najpopularniejsze segmenty z miejsca, w którym jeździmy zostaną wysłane do urządzenia. No i niby spoko, ale jeśli co weekend jeżdżę w innym miejscu, a w tygodniu po Warszawie, to dodawane są dla mnie segmenty z Warszawy. Wolałbym, żeby bazowało to na miejscu, gdzie odbył się mój ostatni trening, lub abym mógł zaznaczyć w aplikacji gdzie aktualnie rezyduję.
4. Własne segmenty do wysłania oznaczamy gwiazadką: z poziomu telefonu, komputera, z mapy, z przejechanej trasy, z czyjejś trasy, z wyszukiwania – możliwości jest dużo. Tylko że, jeśli jedziemy do nowego miejsca, w którym nie było ani nas, ani naszych znajomych to zajęcie jest słabe. Musimy wejść na mapkę znaleźć segment, wybrać go, pokazać detale i w jego szczegółach zaznaczyć gwiazdką. Czy naprawdę opcja, że zaznaczam kawałek mapy i ściągają mi się wszystkie segmenty, lub dostaję listę segmentów, które mogę szybko wybrać byłaby taka skomplikowana?
Tak byłaby. Nie wiem czy Strava outsource’uje programowanie aplikacji w ramach bezpłatnych praktyk do Indii, ale limit segmentów ograniczony jest do… 100. Jeśli więc co tydzień jesteśmy gdzie indziej, to ilość gwiazdek, które wyklikam i odklikam przerasta ilość zebranych przez hydraulika Mario we wszystkich częściach jego przygód. Nie wiem czy jest to spowodowane cache’owaniem segmentów przy uruchomieniu urządzenia, problemami z synchronizacją czy czymś innym, ale jest to dla mnie zdecydowanie problemem.
5. Jeśli mamy już sparowanego Garmina z telefonem (aplikacja Garmin Connect na telefon + włączony bluetooth zarówno w telefonie jak i w Garminie), magia dzieje się sama. Nie wiem kiedy, ale gdy włączam urządzenie i mam w pobliżu telefon podpięty do internetu wszystko przenosi się samo. Jeśli po wyjściu z domu nagle zmieniamy plan i jedziemy 300 km dalej, czego wcześniej nie przewidzieliśmy, segmenty można dodać z poziomu Stravy w telefonie (oczywiście, aby to szybko znaleźć, musimy być sprytni jak Baltazar Gąbka, mi to trochę zajęło)
6. Pozostaje nam już tylko sprawdzić kierunek wiatru, rozkład jazdy przyspieszonych autobusów i możemy ruszać zabierać KOMY.
3 słowa o KOMACH, czyli krótka dygresja
get KOM or die tryin’
Kilka razy w tygodniu czytam jak to w Warszawie “urywamy koleżków, rodzinę, ciocię, babcię”, jak się śmiejemy z innych, że jadą z plecakiem albo że biegają, że się spalamy, ciśniemy, gnieciemy, nie rozglądamy, nie zwiedzamy, jeździmy po niedzielnej pętli zamiast po Honolulu i w ogóle co szosowego to samo zło. I ludzie w to wierzą. Wiadomo, że przerost ambicji jest wszędzie i zawsze znajdzie się koleś, który wszystkich urwie podczas integracyjnej przejażdżki na Szarlotkę w Warce, a potem napisze, że wszyscy są słabi (true story), ewentualnie wywróci po drodze dwie osoby żeby było mu łatwiej. Ale to wszystko nieprawda, a najgłośniej o “spalarze” krzyczą ci, których na wspólnych trasach nigdy nie widuję. To znaczy oczywiście, są dni kiedy się urywamy: Ośka, Babka, Absolute, We Ride Tempo, ale wtedy nikt do nikogo nie ma pretensji. Bycie urwanym to zaszczyt, bo oznacza, że jeszcze długa droga przed nami, a towarzystwo, z którym jeździmy, jest mocne. Początki mojego poważniejszego jeżdżenia to tygodnie, w których prawie nigdy nie dojeżdżałem z grupą do końca. I to było dobre, motywujące. Podobnie jest z KOMami, w dalszym ciągu traktujemy to jako zabawę, a najgłośniej o tym, że to walka na śmierć i życie krzyczą ci, którzy na ustawkach nie bywają, a kolarskie życie znają z internetu.
Szczególnie, że KOM w warunkach Warszawskich to kwestia grupy z którą się jedzie, ewentualnie, te krótsze jak Agrykola, to w dużej mierze szczęście przy dokładności GPSa, bo jeśli czas podjazdu wynosi 40 sekund, a skok dokładności potrafi czasem wynosić kilka metrów, to gdzie sens, gdzie logika.
Now you’re king of the mountain, but it’s all garbage!
~Shôtarô Kaneda
UWAGA NISZCZĘ SYSTEM (ale potem go naprawiam): Istnieją strony w internecie (nie będę podawał adresów), które w kilka sekund potrafią modyfikować nasze ślady z GPSów. Wgrywa się tracka, ustawia o ile procent ma zostać przyspieszony i wio. Tak zwane cyfrowe wspomaganie (cyfrowe EPO). Zabezpieczenia Stravy czasem to wychwytują, czasem nie. Co można z tym zrobić? Wyjątkowo posłużę się obrazkiem pożyczonym ze http://www.scarletfire.co.uk/, gdyż nie chcę wrzucać takich aktywności ze swojego konta. Przybliżamy widok na wykres prędkości i szukamy na nim “klocków”, jeśli są to flagujemy aktywność z odpowiednim opisem. Powinna zniknąć dość szybko. Odpowiedni poziom zbliżenia potrafi wskazać nawet aktywność przyspieszoną o minimalny krok: 1%.
Wykres przyspieszony o 5%:
Wykres przyspieszony o 20%:
Jak to działa?
W skrócie: działa dobrze. Im dłuższy segment tym lepiej. Jestem dwa tygodnie nad morzem – w Słupsku. Segmentów tu niewiele, czasy nie są BARDZO wyśrubowane, mogę więc w spokoju sprawdzać jak działa poprawianie najlepszych wyników, wielokrotnie. Na górkach, na prostych, na zjazdach. Podejrzewam, że w Warszawie, po zapisaniu wszystkich segmentów na moim osiedlu, Garmin nie przestałby pikać. Bo przecież każdy musi sobie zrobić trasę “ja do pracy”, “do sklepu po bułki”, “podjazd pod krawężnik”, “długa prosta po ścieżce”, “sprint przy żółtym samochodzie na parkingu”, a potem zdublować je z nazwą “podjazd pod krawężnik Maćka”, ewentualnie zauważyć, że na 15. kilometrze 20-kilometrowego podjazdu opadliśmy z sił i stworzyć nowy z nazwą “epicki podjazd – pierwsze 15 kilometrów”. Dokładność w dużej mierze zależy od sygnału GPS – pogody, wsparcia odbiornika GLONASS itp. Ciężko się więc opierać na wskazaniach sekundowych podczas jazdy. Wskaźnik potrafił mi momentalnie przeskoczyć pomiędzy “10s behind”, do “2 seconds ahead”.
Więc w skrócie wygląda to tak:
1. Jedziesz, około 100 metrów wcześniej Garmin krzyczy, że w okolicy jest segment. Żeby było łatwiej pokazuje mapkę jak do niego dojechać i ile zostało do rozpoczęcia.
2. Segment się zaczyna, wyświetla się napis GO oraz informacje ile brakuje nam do PR* oraz ile pozostało do końca (informacje konfigurowalne w menu). Dodatkowo, przesuwającą się strzałką symbolizowany jest przejazd, do którego się porównujemy, więc mamy pełen podgląd sytuacji. No i fajnie, ale co mnie obchodzi mój najlepszy czas. Od dziecka wszyscy mówią, że należy się równać do najlepszych. Możemy zmienić domyślny czas do porównania, jednak należy to robić per segment, więc to zbyt mozolne zajęcie jak dla mnie. Widziałem w opcjach
*lekkie uproszczenie: Garmin pokazuje nam czas do: naszego celu, jeśli nie mamy to do: osoby, którą followujemy, która ma czas krótszy, ale najbliższy naszemu, jeśli takiej nie ma to: nasz PR, jeśli jedziemy tam po raz pierwszy to do: KOM/QOM. Proste prawda?
3. Po zakończeniu segmentu wyświetlany jest nas czas oraz zysk/strata. W dowolnym momencie możemy podejrzeć tabelkę wyników dla segmentu oraz profil przewyższenia.
Podczas jazdy, możemy spojrzeć na mapkę pokazującą wszystkie segmenty w okolicy, które wcześniej oznaczyliśmy. To fajne rozwiązanie jeśli chcemy pobawić się w “zbierz je wszystkie”. Kropka oznacza start, kwadrat – koniec.
UWAGA: Algorytm przeliczania śladu jest inny dla Garmina i Stravy. Może się okazać, że pomimo wskazania urządzenia, według którego zrobiliśmy najlepszy czas, Strava utnie nam sekundę albo trzy – analogicznie w drugą stronę.
Szczypyta dziegciu w oko (czymkolwiek on jest)
Należę do osób, które mając dwie metalowe kuleczki potrafią jedną zgubić, a drugą zepsuć, więc jest duża szansa, że takie nieprzyjemności nie zdarzą się nikomu z Was. Podczas użytkowania Garmina parokrotnie udało mi się go uśmiercić, czasem nawet sam umierał w czasie jazdy. Nie mówię tu nawet o modelu 1000, który zaraz po swojej premierze był równie niezawodny jak nasz były premier, a o 810 w najnowszej wersji. 500 zawiodła mnie tylko raz, a i to tylko częściowo. Jedna z dwóch, które tego dnia używaliśmy nie dała rady z 610-kilometrowym trackiem, mimo to udało jej się zapisać całą pokonaną w dobę trasę. Ja wiem, że to urządzenia, które podczas uruchamiania się wczytują trasę, mapy, segmenty, łączą się z paskiem HR, czujnikiem kadencji, mocy i prędkości, telefonem, śledzą na żywo, ściągają informacje pogodowe itp. itd. ale podstawą jest NIEZAWODNOŚĆ i zamrożenie się urządzenia jest niedopuszczalne.
Skuteczny, uniwersalny sposób na naprawę, znaleziony po przeglądnięciu połowy internetu? Wyłączyć za pomocą guzika Power (około 10-20 sekund), potem trzymając Lap oraz Power podłączyć do PC – w ten sposób uruchomimy tryb pamięci masowej i będzie można zgrać i usunąć wadliwe zapis (zazwyczaj jest to ostatnia trasa).
Garmin nie jest pierwszą firmą, która wprowadza segmenty live do swojego urządzenia. Nie jest też jedyną firmą, która produkuje zaawansowane liczniki, czy też raczej komputerki treningowe. Wśród sensownej konkurencji wyłoniło się ostatnio np. Mio z modelem Cyclo, które mam nadzieję pewnego dnia sprawdzić.
Z ewentualnymi pytaniami, sugestiami, pomysłami i sztuczkami co do Garminów zapraszam pod wpis na fejsie!