Zerotech Dobby jak GoPro zamiast lustrzanki?

Kolarstwo to piękny sport pod kątem krajoznawczo-turystycznym. Mało które hobby pozwala spędzać całe, kolejne dni na eksploracji okolicznych terenów. Dla mnie dodatkowym hobby jest robienie zdjęć z takich wypadów. Owszem, można mówić, że ciągłe patrzenie przez obiektyw (co jest lekkim nadużyciem w przypadku np. GoPro) zakłóca postrzeganie świata i zamiast przeżywać, ciągle walę te foty. Może tak jest, ale lubię zarówno to, jak i ślęczenie potem przez pół dnia, żeby wybrać kilkanaście najlepszych z tysiąca pstrykniętych na przestrzeni 100km. Oczywistym jest, że z biegiem czasu coraz trudniej zrobić ciekawe zdjęcie. Wszystko już było. Rybie oko z czasem się nudzi, aparat wozić ciężko i niewygodnie, a telefonem ciężko objąć to, co by się chciało. XXI wiek z roku na rok oferuje nam nowe rozwiązania: kamerki sportowe, aparaty 360°, aparaty wbudowane w coś, drony… No właśnie, drony. Czy to już czasy, w których możemy wpakować drona do kieszonki rowerowej i pojechać na Gassy strzelając po drodze kilka fotek z aparatu lecącego 50 metrów nad nami?

 

zerotech dobby

Zagłada jest blisko – dygresja

 

Jestem sceptyczny jeśli chodzi o samochody, mimo że sam robię rocznie ze 30 000km. Auta, nawet te super szybkie, są obecnie tak tanie, że praktycznie każdy może sobie na nie pozwolić (w końcu 300 konne, używane Audi można sobie sprowadzić taniej niż nowe Punto, a i o zawieszeniu/wycieraczkach/hamulcach itp nie trzeba wtedy myśleć). Benzyna też jest w sumie tania, efektem czego są miasta i drogi zawalone autami. W pracy widok mam na ruchliwe skrzyżowanie, nie skłamię, gdy powiem że w 93% aut siedzi jedna osoba. Boję się, że z dronami będzie podobnie. Obecnie jest ich mało, ale prędkość z jaką firmy wypuszczają kolejne modele oraz produkują aktualne wzrasta szybko. Czy moda minie szybko – wątpię. Problem natomiast jest taki, że dron to nie do końca zabawka.

 

Rose Dron i rzepak

 

Przepisy i ostrzeżenia – jam jest ponad tym

 

zerotech dobbyMłodość spędziłem przy automatach z grami, opanowując do perfekcji sterowanie za pomocą dżojstików wszystkim, czym tylko się da . O komputerach i telefonach też coś tam wiem. Wszelkie teksty, które mówią o bezpieczeństwie, przepisach itd. zignorowałem, bo przecież jestem ponad tym. To dla lamerów, laików i początkujących. Bo jeśli chodzi o przepisy, to jest ciężko – już na dzień dobry mamy strzał w twarz (jeśli nie mamy skończonego kursu, a pewnie nie mamy), a potem jest jeszcze gorzej. Jakieś strefy, zgłaszanie, zakazy, warunki itp.

 

Zerotech Dobby waży 199 gram, czyli mniej niż określane w ustawie 0,6kg, dzięki czemu większość obostrzeń go nie dotyczy. Wszystko sprowadza się do:

“Zgodnie z przepisami, RPAS o wadze poniżej 0,6kg w CTR i ATZ w odległości większej niż 1km od granicy lotnisk, mogą bez informowania nikogo wykonywać loty do wysokości 30 m AGL, lub do wysokości najwyższej przeszkody takiej jak drzewa lub obiekty budowlane znajdujące się w promieniu do 100 m od operatora. Poniżej 1km od granicy lotnisk, loty są zabronione bez wyraźnej zgody zarządzającego. ”

 

dobby drone visibility
Na 30 metrach, drona widać tak.

 

Większość dronów waży jednak więcej (Mavic wychodzi ponad limit). Dobrze wiemy, że nikt tych przepisów przestrzegał nie będzie, bo przecież syn lata tylko po parku, nic się nie stanie. Też tak myślałem, dopóki pierwszy raz nie rozkalibrował mi się kompas w czasie lotu… Nie chcę, żeby dzieciaki latały mi nad głową odpowiednikiem puszki coca-coli, a tym bardziej większymi zabawkami. Czemu? Rzuć puszkę do góry i zobacz co się stanie jak na Ciebie spadnie. Albo lepiej, rzuć w kogoś w tłumie i sprawdź, czy da radę Cię potem znaleźć.

Jeśli zdążyliście się zniechęcić już do latania i czytania o różnych strefach i zakazach to przypominam, że mamy XXI wiek. Nie trzeba już pamiętać rzeczy – możemy zainstalować aplikację (np. DroneRadar), która na podstawie naszych położeń, zamiarów i wagi drona wskaże, czy możemy go użyć. Jeden problem z głowy.

 

Wybory Miss Przestworzy

 

Ograniczając się do maszyn, które zmieścimy w kolarskiej kieszonce, wybór staje się kiepski. Z kilkunastu urządzeń, które potencjalnie mogłyby pasować, 90% okazuje się projektami z Kickstartera, który nigdy nie ujrzały światła dziennego. Dron musi mieć składane skrzydła, inaczej nie ma szans żeby gdzieś go upchnąć, bo przecież nie będę podczepiał go przy podsiodłówce…. chyba. Odpada więc sporo selfie wynalazków jak Yuneec Breeze, które zdjęcia może i robią lepsze, ale co z tego. Odpadają też te składane jak Xiro Xplorer Mini, bo mimo że da się je skurczyć, to wystające śmigła szybko się połamią przy szybkim wkładaniu i wyciąganiu z kieszonki.

Zaczynam rozumieć, czemu żaden duży i szanujący się producent nie wymyślił jeszcze kieszonkowego drona – to musi być trudne. Oczywistym wyborem wydaje się Mavic Pro – jest jednak za duży i za ciężki dla kolarza. Da się go zmieścić do kieszonki, ale dalej niż 30km nie chciałbym z nim jechać. Urządzenie ma być dodatkiem – najlepiej wielkości telefonu.

 

zerotech dobby size
Tak się dziwnie złożyło, że drony mam dwa – jeden na sprzedaż, drugi swój

 

Na placu boju szybko pozostają dwa: Wingsland S6 i Zerotech Dobby. Wygrywa ten drugi, bo: jego kamerkę da się poruszać w osi pionowej (co okazuje się dla mnie trochę bezużyteczne), jest dużo bardziej popularny, ma lepsze bebechy techniczne, a dzięki popularności łatwiej o części zamienne. Gdy zaczynam pisać ten tekst kosztuje jakieś 400$, gdy kończę – 350$. Do tego zapasowe baterie po 50$, zapasowe śmigiełka kilka, jakaś torba i takie tam… robi się sporo, no ale cena powinna być przecież proporcjonalna do jakości – im drożej tym lepiej, tak myślę.

 

Zerotech Dobby – wybór idealny?

 

Dobby jest zaledwie 25% cięższy niż Samsung S7, na szerokość i długość jest trochę mniejszy, natomiast grubość to mniej-więcej 4 telefony. Po wsadzeniu do pustej kieszonki, staje się praktycznie nieodczuwalny – bomba! Jeśli chodzi o wygląd, jest idealny – rozłożenie skrzydełek to jakieś 2, w porywach do 4 sekund.

 

zerotech dobby
Kamerką da się sterować w osi dół-góra, ale tylko ręcznie

 

Jeśli chodzi o bebechy, jest tu wszystko, co potrzebuję, przynajmniej na papierze: czujnik zbliżeniowy od dołu, dzięki któremu nie mam problemów ze startowaniem i lądowaniem na ręce. GPS, który pozwala mu wrócić bez problemu do miejsca startu, jeśli go zgubimy lub stracimy zasięg (licząc na to, że nie będzie po drodze drzew, bo czujka jest tylko na dole). 2GB RAMu, 16GB pamięci, 4-rdzeniowy procesor 2,3GHz, do tego kamerka 4K (nagrywająca 1080p, bo elektroniczna stabilizacja przycina wideo), robiąca foty w 12MP i sterowanie z telefonu, żeby nie trzeba było w drugiej kieszonce wozić pilota. Nie wiem czego więcej mógłbym chcieć.

 

Pierwsze uruchomienie i pierwsza wizyta w internecie

 

Na telefonie odpalamy aplikację Do.Fun (piękna nazwa) dostępną na IOSa albo Androida, rozkładamy drona, włączamy przytrzymując przycisk na górze, mija kilka sekund, telefon automagicznie łączy nam się z wifi i gotowe. Ustawiamy drona na ręce, klikamy w aplikacji na start i już jest w powietrzu. Sposobów sterowania są 3, sprowadzają się albo do przechylania telefonu, albo do 2 joysticków, co według mnie jest jedyną słuszną opcją. Standardowo – jeden w górę/dół i obrót dookoła własnej osi, drugi lewo/prawo i przód/tył.

 

zerotech dobby
miejsca, które mija się codziennie rowerem, z nieba wyglądają nieco inaczej

 

Początkowo nie wiem na co patrzeć: drona czy podgląd na na ekranie. Od wysokości około 30-35 metrów ciężko go już zauważyć (maksymalnie udało mi się dolecieć trochę ponad 50). Realistyczny zasięg ograniczony jest przez antenę wifi w telefonie, ale nie liczyłbym na więcej niż 80-100 metrów. Za pomocą jakiegoś zewnętrznego extendera ludzie mówią nawet o 400 metrach. Tu pierwsze odkrycie: latanie dronem nie jest łatwe! Może jeśli macie takiego wszystkomającego Mavica za 5000zł, którego zasięg jest ogromny, bateria pojemna, a systemy stabilizacji doskonałe – jest trochę łatwiej. Zerotech Dobby to zabawka. Nadzwyczaj stabilna zabawka, której nawet przy dość dużym wietrze udaje się utrzymać pozycję w miejscu, chociaż wstrząsy (stabilizacja tylko cyfrowa) negatywnie wpływają na obraz video. Ze zdjęciami jest OK, czasem się rozmazują, ale jeśli strzelimy 3 w krótkim odstępie czasu, któreś będzie dobre. Przy niewielkim wiaterku, albo lataniu po domu (tak, latanie po domu może się udać dzięki czujnikowi na dole) jest dużo lepiej niż oczekiwałem.

 

w ogóle wszystko z nieba wygląda inaczej

 

Po około 30 sekundach widzę, że została połowa baterii, która była w pełni naładowana. Procenty spadają szybko. Moment później jest już 6%, a dron jest jakieś 25 metrów nade mną. Staram się wylądować Pandzie na ręce – pierwszy raz kończy się prawie zawsze tak samo. Zerotech Dobby z rozpędu wpada w kask przerażonej Pandy, odbija się od niej i spada na krawężnik. Wszystkim udaje się wyjść z  tego bez trwałego uszczerbku…. ale to początek problemów.

 

Jednego jestem pewny: nie jest to sprzęt do latania nad ludźmi i samochodami – tak jak stoi wyraźnie w instrukcji i przepisach. Czy gimbaza i komuniści (w sensie dzieciaki z komunii) się z tym zgodzą? Wątpię. Spadnie komuś na głowę? Rozbije komuś szybę? Trudno, uciekniemy.

 

Źle, gorzej, programiści Zerotech

 

O wadach Dobby’iego można napisać książkę, a może nawet całą sagę. Support działa trochę jak dwuosobowy startup, który sprzedał 10 000 egzemplarzy czegoś, co miało trochę bugów: jeden student coś naprawi, drugi coś naprawi, połączą zmiany, wypuszczą w świat, okaże się, że zmiany nie są kompatybilne.

 

zerotech dobby
To jednak trochę magia, że taka zabawka unosi się w powietrzu

 

To nie tak, że to urządzenie jest złe – jest dobre… czasami. Nowa wersja aplikacji na telefon wypuszczana jest mniej więcej co tydzień (chyba, że developerzy są akurat na wakacjach, wtedy słuch po nich ginie). Naprawia ona problemy jednym, przysparza nowe innym. Mówiąc problemy, mam na myśli: złe wskazywanie stanu baterii, wywalająca się aplikacja już na poziomie startu (trzeba ją resetować), aplikacja chodząca cały czas w tle i zjadająca baterie i transfer, gubiący się kompas, jakieś niedziałające funkcje i milion innych przypadków. Przez większość czasu jednak działa. Można byłoby pomyśleć: skoro działa – po co aktualizować? Odpowiedź jest prosta: bo trzeba. Jeśli np jesteś we Włoszech, właśnie odpalasz aplikacje i drona (rano działało), a w międzyczasie, gdy telefon leżał w domu zauważył, że jest nowa wersja, poinformuje Cie o tym. Jeśli nie ściągniesz plików – nie polatasz…. a przecież ceny roamingu zabijają.

 

zerotech dobby

 

Dodajmy do tego problem z bateriami – czasem trzymają minutę, czasem 7 – mamy w ten sposób pewność, że wszystkie loty będą ze stresem. Z czasem okazało się, że kłopoty wynikają z tego, że bateria sama się rozładowuje leżąc w domu i należy ją naładować max. dobę przed kolejnym lotem. Potem stwierdzam, że ładowarka dodawana w zestawie lub jakakolwiek z szybkim ładowaniem też wydłużają znacznie czas pracy. Takich sztuczek jest kilka, o większości z nich trzeba przeczytać na grupie fejsbukowej.

Rozkalibrowanie kompasu w czasie lotu sprawia, że dron nie wie w którą stronę jest skierowany. Oznacza to, mówiąc wprost, że sterowanie działa wtedy losowo – powodzenia w powrocie do domu. Dzieje się tak, gdy latamy zbyt blisko linii wysokiego napięcia, albo po prostu przez błąd aplikacji. Ponowna kalibracja jest prosta i szybka, tylko wygląda się strasznie głupio kręcąc się dookoła własnej osi.

 

 

Od czasu do czasu ktoś w necie pisze o ciekawym przypadku, gdy bez przyczyny Zerotech Dobby spada z nieba. Przyczyna jest prosta i sam bardzo boleśnie ją sprawdziłem. Baterie trzymają się na zestawie bardzo lekkich zatrzasków. Jeśli nie upewnimy się, że zostały solidnie wciśnięte jest duża szansa, że przy podmuchu wiatru, nasze urządzenie się zdezintegruje. To piękne uczucie patrzeć, jak z 30 metrów spada Ci 1500zł. Zaprezentuję to fonetycznie:
BZZZZZZZZZ (bo bzyczy bardzo głośno, nie ma takiej opcji jak nagrywanie z dźwiękiem) – CISZA – CISZA – PCIIIIK (odgłos uderzania z impetem o błoto). Szkody po upadku? Lekko nadłamane rozkładane skrzydło (silvertejp załatwia sprawę) i całe wnętrzności zalane błotem. Po wymyciu w bieżącej wodzie urządzenie działa dalej bez problemów. Mimo lichej z pozoru budowy, zakładam więc, że przeżyje sporo upadków…

 

zerotech dobby drone crash

 

Problemów wychodzi wiele, sprawiając że frustracje przeciętnego użytkownika mogą przerosnąć zabawę, którą daje latanie. Ja uważam się jednak za power-usera, więc:

 

Najgorszy kieszonkowy dron świata?

 

Czytając powyższy akapit można śmiało dojść do stwierdzenia, że Zerotech Dobby jest zły. To nie prawda. Dobby to NAJLEPSZY KIESZONKOWY DRON NA ŚWIECIE (w chwili, gdy to piszę). Dlaczego? Bo nie ma konkurencji. Wielotygodniowe poszukiwania w Googlach utwierdzają mnie w przekonaniu, że w kategoriach: jakość zdjęć, parametry, wykonanie i cena, Zerotech Dobby nie ma sobie równych. Szczególnie po zapoznaniu się z internetowymi poradami. Idźmy więc po kolei, za tym co dla mnie najważniejsze:

 

dobby drone panorama
Łatwe sklejanie panoramy to rozwiązanie problemu wąskiego kąta

 

Rozmiar:

 

zerotech dobby gardaSpakowanie Dobby’iego i 2 baterii do kieszonki to nie problem. Brak wystających elementów sprawia, że możemy to zrobić nawet bez użycia pokrowca. Ja, znając swoje szczęście, wkładam go w woreczek strunowy albo folię bąbelkową. Odważę się nawet stwierdzić, że mógłby być trochę większy. 199 gram sprawia, że nawet przy rygorystycznych przepisach nie łapie się w większości krajów pod kategorię “dron”.

 

Jakość zdjęć

 

Jakość jest dobra… no, powiedzmy wystarczająca. Z video też jest nieźle, elektroniczna stabilizacja działa w porządku, ale bez fajerwerków. Nie oczekuję tu magii – tak małe śmigła i brak gimbala nie mogą utrzymać przecież obiektywu w bezruchu. Zdjęcia wyglądają jak z średniej jakości smartphone’a. Kilka filtrów w telefonie i jakość na potrzeby social media jest w sam raz – a przecież do tego został stworzony. 10GB pamięci to tak dużo, że foty możemy walić tysiącami, więc któreś wyjdzie na pewno (jedno zdjęcie 3-5MB) ;) Za ogromną wadę uważam zbyt wąski obiektyw, widziałbym tu rybie oko, jak w GoPro, lub szerokie katy jak w Bebop Parrot. Rodzi to drugi problem – pochyleniem (kątem) obiektywu steruje się jedynie ręcznie i aby stabilizacja filmów działała, trzeba ręcznie wybrać ten kąt w aplikacji. Filmów nie robię, ale chciałbym mieć możliwość pochylania obiektywu w czasie lotu przy tak wąskim polu widzenia. Przez 95% czasu robię więc zdjęcia z kamerą ustawioną w poziomie lub patrzącą 10 stopni w dół. Jako że dron jest ciągle zapiaszczony po upadku, wszystko chodzi ciężko, więc nie mam problemu z przekręcaniem obiektywu w dół milimetr po milimetrze ;-)

 

punta veleno drone

 

RAWów nie ma, pod słońce ciężko o dobre zdjęcie, rozpiętość tonalna jest niska, w ciemności potrzeba sporo szczęścia, ale wiadomo – to jednak tani sprzęt azjatyckiego producenta.

 

garda lake drone

 

W video pojawiają się znane lotnikom problemy jak rolling shutter, który da się zniwelować przy pomocy filtra ND (czyli w tym przypadku ciemnej foli), przez który z kolei zdjęcia zdarzają się rozmazywać, ale nie będę wdawał się tutaj w tak nerdowskie tematy. Ja filtr dokleiłem i teraz nie umiem go zdjąć. Zakładam, że większość zdjęć robię i tak w zbyt mocnym świetle, więc nie będzie to przeszkadzało. Przestawiam sobie tylko w aplikacji korektę ekspozycji, aby było trochę jaśniej. Zdjęcia rozmywają się teraz częściej albo są minimalnie lepsze.

 

dobby vs phone

 

Lot

 

Poza tym, że przy niewielkim wietrze Zerotech Dobby potrafi utrzymywać się praktycznie w miejscu, ma jeszcze szereg innych – bardziej lub mniej – potrzebnych funkcji. Śledzenie twarzy, śledzenie obiektu, panorama 360, automatyczne odlatywanie pod wskazanym kątem (10, 30, 60 sek), okrążanie obiektu, automatyczny powrót do domu, start i lądowanie na ręce (udaje mi się już w każdej próbie) i tak dalej. Moje najdłuższe loty przy dobrej pogodzie (normalny lot, a nie utrzymywanie się w miejscu) to 6-7 ciągłych minut. Z jednej strony niewiele, z drugiej wystarcza to na 2-3 loty po fotkę. Można szybko przeliczyć ile razy jesteśmy skłonni zatrzymać się podczas jazdy i zaopatrzyć się w odpowiednią ilość zapasowych baterii.

 

Gassy dron

 

Maksymalna wysokość to 50 metrów, ale nie wolno tak wysoko – prawo przecież zezwala na max 30 (chyba, że znajdziemy obok coś wysokiego na 50m). Nie ma się co dziwić, w Polsce nie wolno spuszczać drona z oczu.

 

Wnioski i decyzje

 

O sensowny wniosek jest tu ciężko. Mamy tu do czynienia, co bardzo rzadkie, z innowacyjnym chińskim wynalazkiem. Zerotech Dobby nie ma sobie (w tej chwili) równych. Jeśli tylko programiści trochę się ogarną (a przecież produkt dostępny jest ponad rok) będzie bardzo dobrze. Inaczej pozostanie produktem dla technologicznych geeków jak ja.

 

Warszawa z drona
Zdjęcia są przeciętnej jakości, ale po zastosowaniu kilku filtrów… dalej są przeciętnej jakości lecz bardziej wyraźne ;)

 

Jedno jest pewne: podobnych urządzeń będzie coraz więcej. Będą robiły coraz lepsze zdjęcia, latały coraz dłużej i dalej. Czy podzielą los smartwatchów i po krótkiej fazie ekscytacji pozostaną jedynie w rękach najbardziej zagorzałych fanów? Czy po godzinie zabawy zostaną rzucone na półkę i pamięć o nich zaginie? Nie potrafię ocenić. Wiem jednak, że o ile DJI MAVIC (link do producenta) jest fajny i cena pewnie nawet do przełknięcia, nie jest to sprzęt dla kolarza. To w dalszym ciągu jak lustrzanka (lub nawet spory kompakt) wobec GoPro. Ważniejsze, by mieć aparat zawsze przy sobie, niż dźwigać plecak i robić lepsze technicznie zdjęcia. Internet pełen jest doskonałych zdjęć z drogich sprzętów. Ciekawe ujęcia i sytuacje są zawsze w cenie. Tak samo jak dokumentowanie wspomnień – wolę mieć 10 sensownych zdjęć niż jedno doskonałe, nieprześwietlone i nierozmazane. No i nie muszę wozić plecaka, a to najważniejsze!

 

zerotech dobby
Z ostrością bywa różnie, ale tryb pozwalający na robienie zdjęć automatycznie, co określony interwał czasowy, ratuje trochę sytuację

 

Zerotech Dobby jest bezkonkurencyjnym kompromisem: średnia jakość zdjęć połączona z bardzo małymi wymiarami – niestety, póki co jest to szczyt możliwości technologicznych sprzętu dla ludu. Jeśli ktoś szuka drona, który mieści się w kieszeni – nie ma wyjścia. Im więcej go jednak używam, tym bardziej lubię. Nie wiem czy to kwestia coraz lepszego dopracowania aplikacji, coraz większej pewności w sterowaniu, czy po prostu obycia z nim. Jedno jest pewne: planuję wykonać nim jeszcze setki lotów, bo frajdę daje to niesamowitą.

 

Jeśli macie pytania lub sugestie na sprzęt, który być może lepiej sprawdziłby się na wycieczkach kolarskich, dajcie znać!