1. Załóż bloga
2. Poczekaj, aż zaprosi Cię sklep/serwis oferujący obsługę bikefittingu
3. Sfittuj się po raz pierwszy w życiu
4. Wrzuć fotkę na fejsa, otaguj, napisz, że to był najlepszy zakup w życiu i że nie wyobrażasz sobie życia bez fittingu.
5. Nie zapomnij wrzucić informacji, że gość, który robił Ci bikefitting jest najlepszym specjalistą w Polsce i robi to najlepiej. Polecaj tego gościa każdemu.

 

To taki klasyczny schemat internetowy. Schemat, który sprawia, że z jednej strony bikefitting staje się prawdopodobnie najczęściej polecaną usługą, z drugiej – wzbudza pewne wątpliwości. Jeśli jest rzecz lub usługa, którą każdy chwali, oznacza to jedną z dwóch rzeczy: albo jest super, albo ma super marketing. Jak jest w przypadku bikefittingu? Postaram się na to pytanie odpowiedzieć w najbardziej sceptyczny sposób jaki umiem. Wpisów pochwalnych jest już wystarczająca liczba.

 

Wrzuciłem ostatnio wpis na fejsa, taki który zachęca do podzielenia się doświadczeniami o bikefittingu w wiadomościach prywatnych. Świat kolarski jest zamknięty, każdy zna każdego, a jak go nie zna, to zna go jego kolega. Trochę głupio źle pisać o innych. W ciągu pierwszej godziny dostałem 16 wiadomości od osób, które są zachwycone, albo wręcz przeciwnie, lecz nie mogą o tym napisać. Wyłania się z tego jeden prosty schemat, który sprawi, że szansa na wtopienie górki pieniędzy będzie mniejsza.

Dobra, to jedziemy z nimi!

 

bikefitting
bikefitting
bikefitting
bikefitting

 

 

Słowo bikefitting pochodzi z angielskiego i jest połączeniem słowa bike, czyli rower oraz fitting, czyli stylu bycia wysportowanym. Łączymy te słowa i już wiemy, że chodzi najważniejsze zagadnienie w internecie, czyli: jak schudnąć jeżdżąc rowerem. Także tak, żenujący dowcip prowadzęcego ten blog mamy już za sobą. W bikefittingu chodzi oczywiście o to, żeby ktoś spojrzał na nas z boku, wypowiedział wiele trudnych słów i kazał nam zmienić połowę roweru albo rzeźbił na cebulę (to taka technika w stylu: – panie, katalizator się panu popsuł – fajnie, możecie go wyciąć?). Wpis miałem zacząć od tego, że polega on prawie zawsze na korekcji wysokości siodła i podniesieniu kierownicy, ale okazało się, że moja poszła w dół i cały zamysł szlag trafił…

 

 

Gdzie na bikefitting?

Wiem, ale nie powiem ;-) Nie wezmę na siebie tej odpowiedzialności.

Jedyną osobą, która zbiera 100% pozytywnych opinii jest pan Jarek z krakowskiego Veloartu (i nie wie, że tutaj o nim wspominam). Jest podobno tak dobry, że nawet bikefitterzy to przyznają. Kurczaki…

 

bikefitting
bikefitting
bikefitting
bikefitting

 

Ja robiłem w Absolute Bikes w Pruszkowie. Czy jest tam najlepiej? Nie wiem. W sumie cokolwiek o nim nie napiszę to i tak nie uwierzycie, bo przecież jeżdżę w ich koszulce. Gdyby jednak było źle, nie wspominałbym o nich. Z rok wcześniej była u nich Panda, wszelkie problemy zniknęły jak ręką odjął. Potem wróciła tam z nowym rowerem, od tamtego czasu, stał się on jej ulubionym (chociaż to może być też wina koloru). Więc w skrócie: nie wiem czy jest najlepiej, ale na pewno jest dobrze.

 

Zafunduj swojemu chłopakowi bikefitting. Dowiesz się o wszystkich potencjalnych wadach postawy Twojego przyszłego dziecka.

 

Bikefitting dzieli się tak naprawdę na 2 rodzaje: taki polecany i taki niepolecany. Ten drugi, jak sama nazwa wskazuje, może być dobry, a może być nie dobry. Nie jestem pewny, czy płacenie ~500zł za coś, co może okazać się kiepskie, ma sens. Jak wybrać?

Bardzo prosto. Ze wszystkich otrzymanych wiadomości wyłania się jeden, najważniejszy schemat. Bikefittera wybieramy pod kątem jego obeznania w temacie anatomii i fizjologii ludzkiego ciała. Człowiek, który interesuje się tymi tematami, a w najlepszym wypadku, ma odpowiednie papiery, którymi może podeprzeć swoją wiedzę, będzie prawie zawsze lepszy niż ten z weekendowego kursu sadzania ludzi na siedzonku. Nie zrozumcie mnie źle, nie musi być tak, że człowiek, który ustawia wszystko “pod kalkulator” zgodnie z wytycznymi z kursu będzie zły. Nie będzie i pewnie 75% przypadków ustawi dobrze. Ale skąd wiedzieć, w której grupie będziesz? Szkoda ryzykować.

Bikefitting nie polega na tym, że kąt kolana powinien wynosić 141 do 144 stopni dla większości kolarzy szosowych i tak trzeba to ustawić. Coś takiego możesz zrobić sam, jako pozycja wyjściowa, w domu, pod okiem kolegi (o tym za chwilę). Bikefitter ma sprawdzić, czy należysz do grupy “większości kolarzy szosowych” i ustawić rower pod Ciebie, a nie pod tabelkę.

 

Rower ustawia się pod prawdziwego człowieka, nie pod człowieka standardowego. Tak, jak nie chcesz mieć roweru, który zadowoliłby większość społeczeństwa, tak nie chcesz mieć pozycji, która zadowoliłaby większość ludzi.

 

Dobry fitter będzie z Tobą rozmawiał pół godziny, słuchał o Twoich problemach, będzie Cię dotykał w różnych miejscach, kazał siadać na rzeczach, przykładał do Ciebie dziwne przedmioty i sprawdzał jak bardzo jesteś naciągliwy i mięciutki. Bo ludzie się między sobą różnią. Dobry fitter wie, że większość zasad działa dobrze dla większości ludzi. To tak jak, gdy idziesz do lekarza i wszyscy wiedzą, że prawdopodobnie masz grypę… tylko co, jeśli to jednak nie była grypa, a lekarz był wyrobnikiem i odruchowo przepisał podstawowe leki?

 

bikefitting
bikefitting
bikefitting
bikefitting

 

Nie będę wdawał się w szczegóły, gdzie mnie dotykano, w którą stronę co wyginano i czego dotyczył wywiad. Jeśli ktoś jednak nie pyta Cię o to, co Ci doskwiera na rowerze, jaki preferujesz styl jazdy, jakie masz priorytety i czy jesteś szczęśliwy, raczej skreśliłbym go z listy profesjonalistów. Oznacza to też, że warto przemyśleć, czy znamy odpowiedź na pytanie: jak nam się jeździ i co przeszkadza. Jeśli przychodzimy z rowerem, na którym jeszcze nie jeździliśmy, może to być utrudnione.

 

 

Czy warto na bikefitting?

Dla jednego warto, dla innego nie ;-)

500zł to dużo, szczególnie wydane na rzeczy okołorowerowe. Nawet jeśli zarabiasz sporo, to w dalszym ciągu wypada przyznać, że to sporo. To tyle, ile zarabiasz swoim drugim dzieckiem miesięcznie (chyba, że jest już stare). Z drugiej strony, jest to niecała połowa ceny high-endowego mostka, ćwierć high-endowej kierownicy, ułamek kół. Biorąc pod uwagę, ile kosztuje wyposażenie studia, utrzymanie miejsca, cena za godzinę pracy fizjoterapeuty i fakt, że taki fitting trwa ze 3 godziny lekko to… no nie, to dalej sporo.

Jestem jednak prawie pewny, że nawet minimalna zmiana pozycji na lepszą, skutkuje poważniejszymi zyskami niż zmiana dowolnego komponentu na troszkę lżejszy lub sztywniejszy. Tylko że w bikefittingu, jego koszt to akurat najmniejsze zmartwienie dla naszego budżetu.

 

Kupuj nowe drogo, sprzedawaj używane tanio.

 

Cel jest taki, aby jak najlepiej dopasować się do roweru. Oznaczać to może w najgorszym wypadku, że do zmiany będzie mostek, kierownica, siodło, a przy odrobinie pecha jeszcze buty albo i cały rower. Jeśli jesteśmy uparci przy cebulowaniu i niekupowaniu nowych części, trzeba będzie rzeźbić. To oczywiście boli, bo jeśli kupiłeś rower niedawno i okazuje się, że nieco się przestrzeliłeś z rozmiarami, to Twoja prawie nieużywana kierownica jest już warta połowę ceny. Myślisz sobie: spoko – skoro da się sprzedać za połowę ceny, to na pewno da się też kupić taką samą za połowę ceny. Tylko okazuje się, że akurat takiej jak szukasz, nigdy nie ma. Gorzej – nawet jak jest, zaczynasz się zastanawiać, czy kupno używanej kierownicy od anonimowego gościa z internetu to dobry pomysł. Wiem co mówię (btw, zamienię topowy kompakt 42cm na 40cm ;-) )

 

Gratisik specjalnie dopasowany do Pana. Jak się spodoba to proszę oddać albo kupić.

 

Żeby było jeszcze ciężej, po całym zabiegu pewnie dostaniesz nowe akcesoria do testów, żeby sprawdzić czy faktycznie jest lepiej. Oddawanie tego trochę boli. Plus jest taki, że jeśli robisz to u Speca w Body Geometry albo Treka w Precision Fit, tyle razy dostaniesz propozycję zakupienia ich sprzętu, że włączy się naturalny mechanizm obronny. Choć oczywiście ma to sens, dopóki nie wciska nam się tego na siłę. Wierzę, że firmy produkty sprzedają różne, ale jednak każda z tych największych wie co robi i jej rozwiązania pewnie mają sens.

 

 

Moja prawda jest mojsza. Twoja jest Twojsza. Czyja jest czyjsza?

 

I tu pojawia się nowe zagadnienie. Początkowo chciałem być trollem i pojechać na dwa różne bikefittingi jeden po drugim, w różne miejsca. Prawdopodobnie ktoś by mnie za to znienawidził. Pytanie tylko, co jeśli okazałoby się, że pozycje są różne? Czy istnieje coś takiego jak jedyna-słuszna pozycja na rowerze? Jak długo musiałbym jeździć w każdej z nich, aby dowiedzieć się, która jest lepsza i jaki wpływ miałaby na to pogoda za oknem? Temat odpuściłem.

 

bikefitting
bikefitting
bikefitting
bikefitting

 

Szczególnie, że jeśli wsłuchacie się w słowa osób odpowiedzialnych za dobieranie pozycji, odkryjecie niezłą ciekawostkę. Podczas fittowania zapytajcie się, co myślą o <<tu podajcie przykład konkurencji>>. Odpowiedź w 90% przypadków jest taka: miałem klienta po nich, musiałem go poprawić.

Na poprzednim bikefittingu dobrano mi kierownicę 44cm. Tłumaczono to tym, że płuca będą otwarte, rower będzie się lepiej prowadził, będzie stabilniej i w ogóle jestem przecież duży, więc to jedyne słuszne wyjście. Teraz dostałem zalecenie 40cm… czyli tyle, ile ma Panda. Jak żyć? Czy codzienne siedzenie przed kompem w pracy tak bardzo mnie kompresuje?

 

Często nie wiesz, że coś Ci przeszkadza, dopóki ktoś Ci nie powie, że coś Ci przeszkadza.

 

Tak naprawdę w całej tej operacji nie płaci się za przełożenie kolarza na odpowiednią pozycję. Płaci się tutaj za pełen wywiad i ocenę postawy oraz potencjalnych problemów z niej wynikających. Za konsultację i zestaw ćwiczeń, które powinno się dostać, aby skutki swoich niedoskonałości zminimalizować. Za możliwość przyszłych konsultacji przy zmianie roweru. Za spokój, przy wyborze kolejnych części, dzięki którym zgubimy zbędne gramy i zyskamy cenne punkty aero. I PRZEDE WSZYSTKIM, za to, co dla mnie najważniejsze – spokój ducha podczas jazdy. Jeśli nigdy nie zastanawialiście się “czy moje siodło nie powinno być pół centymetra wyżej”, szczerze Wam zazdroszczę.

 

 

Zrobiliście 630km na raz, więc bikefitting Wam niepotrzebny.

 

Przejechaliśmy kiedyś z Pandą jakieś 630km non stop (no dobra, z przerwami na jedzenie). Zajęło to jakoś troszkę ponad dobę. Panda miała rower o jakieś 4 klasy gorszy niż teraz, ja miałem pozycję, jakbym zaraz miał wygrywać sprint na Babce. Dało się, trwałego uszczerbku na zdrowiu (poza psychicznym) nie doświadczyliśmy.

 

Ludzkie ciało jest zadziwiające. Przypomina mi się o tym za każdym razem, gdy widzę film o rozbitkach samolotowych, którzy wylądowali w górach, gdy myślę o gościach co przez lata wiosłowali galerami, albo gdy widzę gości, co bez profesjonalnego dopasowania pozycji, jadą wyścig dookoła Polski. Nasze organizmy potrafią się dopasować. Jeżdżąc odpowiednio długo w danej pozycji, da się do niej przyzwyczaić.

 

bikefitting

 

 

Jeśli po prostu jeździsz na rowerze, nic Cię nie boli, nie zależy Ci na marginal gainsach, a to, czy powinieneś mieć mostek 100, czy 110mm zupełnie Cię nie martwi, możesz cały zabieg odpuścić. Jeśli jednak coś Ci drętwieje, boli Cię tyłek lub miejsca leżące naprzeciwko niego, kłuje Cię kark, pieką ręce, strzykają kolana lub dzieje się coś dziwnego, warto nad tym popracować. Pamiętaj, że robiąc 100 kilometrową trasę, Twoje nogi zginają się jakieś 12500 razy. Wyobraź sobie teraz, że któreś kolano ucieka lekko na bok. I tak 3 razy w tygodniu. To jak ta szuflada, co Ci miminalnie obciera o kant szafki. Niby nie przeszkadza, a po pół roku okazuje się, że na szufladzie nie ma już w tym miejscu farby.

 

Ostatni raz na tym rowerze siedziałem chyba pod koniec zeszłego sezonu. Teraz zrobiłem bikefitting i pojechałem na mocny i długi trening. Bolały mnie potem nogi. Czy to znaczy, że bikefitting był zły? ;-)

 

Jazda na rowerze ma sprawiać przyjemność. Wbrew internetowym opiniom, to nie tylko ból, wyrzeczenia, ciężka praca i poświęcenie. Jak sobie spokojnie jedziesz, to masz sobie spokojnie jechać. Nie powinieneś myśleć o bólu mięśni, które boleć przecież nie powinny. Jeśli po kolejnej jeździe w sezonie, coś w dalszym ciągu Cię boli, oznacza to, że coś jest nie halo.

 

 

Domowy bikefitting, czyli #cebula

 

W XXI wieku nie ma rzeczy, której przy odpowiedniej zaciętości, nie dałoby się powtórzyć w warunkach domowych (a przynajmniej spróbować). Nie inaczej jest oczywiście z opisywanym tutaj tematem. Jeśli dysponujecie trenażerem, kamerką, która rejestruje sporo klatek na sekunde (bo inaczej obraz nieprzyzwoicie się rozmazuje na stopklatce przy wysokiej kadencji) oraz kimś znajomym, kto ma dla Was chwilę czasu (hint: znajomego, podobnie jak kamerkę, też da się kupić) – możecie próbować.

 

bikefitting

 

 

Przyznaję się bez bicia, nie chce mi się tego sprawdzać. Nie chce mi się przenosić trenażera do pokoju, w którym uda się to ogarnąć. Przeszperałem więc internet, zebrałem opinie, przefiltrowałem wiedzę i oto co następuje.

Jeśli należycie do grona osób, które używają projektów open-source, możecie użyć aplikacji Kinovea. To mały kombajn do analizy ruchu w sporcie. Jak przystało na projekt typu open jest brzydki, rozbudowany i mały intuicyjny, ale działa dobrze ;-)

 

Alternatywą jest płatny zawrotne 5$, i jak przystało na przyzwoitą aplikację, dostępny jedynie na iOS: Bike Fast Fit (gorszym odpowiednikiem na Androida jest: The Roadie Bike Fit)

 

Pierwszą z nich opisał DC Rainmaker tutaj i wychodzi na to, że działa całkiem nieźle. Jeśli mu nie wierzycie, to mogę to powtórzyć, ale aktualnie szkoda mi 5$ ;-) Za pomocą tej appki, jesteśmy w zbliżonym zakresie osiągnąć to, co fitter-wyrobnik. Daje to dobry punkt wyjścia, do znalezienia sensownej pozycji, która dla wielu okaże się wystarczająco dobra.

 

Bikefitting? Może na wiosnę…

 

bikefittingBikefitting to jeden z tych wydatków, które łatwo oddalać w czasie. Zyskujemy rzecz, której teoretycznie nie widać (chyba, że pozycja była tak zła, że wszyscy to widzieli). Ciężko się za to płaci. Umiem wyobrazić sobie multum sytuacji, w którym zupełnie obiektywnie można stwierdzić, że byłby on zbędnym wydatkiem lub niepotrzebnym luksusem. No bo jeśli wszystko jest OK, to po co zmieniać?
Problem jest taki, że o niektórych problemach nie wiedziałem, dopóki ktoś mi ich nie wskazał. Skąd masz wiedzieć, że Ci nadgarstki uciekają przez za szeroką kierownicę? Jak już Ci ktoś o tym powie, to czujesz to cały czas…

 

 

Ja, mimo wrodzonej niechęci do płacenia za wygodę, decyzji nie żałuję.

Zmieniłem ostatnio mostek, z bardzo dobrego, na bardzo, bardzo dobry… i droższy o okolice 4-cyfrowej kwoty. Ile daje zmiana dobrego mostka na lepszy? Obiektywnie – nic. Zmiana mostka z dobrego, na przeciętny, ale dobrze dopasowany, daje za to kolosalnie dużo. To daje do myślenia…

 

 

 

Akapit do ominięcia dla szosowych konserwatystów

 

Tydzień po bikefittingu udałem się do Sklepu Biegacza na Powiślu. Coś mnie ostatnio stopy bolą, tempo jakby spadło i jakoś głośno biegam. Pomyślałem, że może czas na nowe buty (nowy sprzęt to zawsze lepsze wyniki – efekt psychologiczny). Trafiłem tam na super fachowca, który podotykał moich stóp, kazał mi pochodzić, zadał kilka pytań i nie pytając o zakres cenowy przyniósł buty oraz wkładki, które kosztują tyle co jeden but. Dodał też, że to cud, że jeszcze mogę biegać, bo od zawsze używam drogich, ale beznadziejnie niedobranych butów (mimo że zawsze korzystałem z pomocy specjalistów sklepowych). Teraz buty mam tańsze, ale bieganie w nich to jakaś magia. Okazuje się, że stopy wcale nie muszą boleć. To piękna analogia do bikefittingu, o której napiszę kiedyś, jak już zagłębię się w tematy biegowe…

 

 

 

notka prawna: za fitting w Absolute Bikes oczywiście uczciwie sobie zapłaciłem i wybrałem go z własnej, nieprzymuszonej woli, więc nie jest to tekst sponsorowany. Pierwsze 5 osób, które tam się zgłosi z hasłem “hopcycling” ma 50zł zniżki ;-)