Jestem internetowym trollem. Pamiętacie taki wpis o Kotlinie Kłodzkiej? Taki że super widoki, górki, ładnie i w ogóle? Kotlinę odkryliśmy w zasadzie tylko dlatego, że granice w naszym kraju były zamknięte. Nie przeszkodziło mi to jednak w bardziej lub mniej świadomym przemyceniu oszustwa. Otóż zdjęcie nagłówkowe (featured) w tym wpisie faktycznie zostało zrobione w Dolinie Orlicy, ale przedstawia… Czechy. Jadąc wspaniałą drogą wzdłuż przygranicznej rzeki, jak zwykle wszystko po drugiej stronie wydawało się lepsze. Trawa była zieleńsza, asfalt był bardziej pofalowany, domki były ciekawsze… Żeby było sprawiedliwie, w tym wpisie zdjęcie otwierające jest z Polski. To Kamieńczyk, niemały podjazd leżący na granicy Polski i Czech – bo żeby dostać się w Orlickie, trzeba się trochę napracować.

Ale nie słuchajcie mnie, ja jestem nieobiektywny. Jak mnie pytają o najpiękniejsze polskie góry, to mówię: słowackie Tatry, czeskie Jesioniki, czeskie Karkonosze i tak dalej. Spójrzmy tak obiektywnie na mapę (Open Cycle Map) – na żółto zaznaczyłem granicę naszego kraju, a kolorami zaznaczone są trasy rowerowe. Nie znam się, ale widzę tu pewną zależność pomiędzy ilością tras, a położeniem względem żółtej linii.

W Czechach dla kolarzy i rowerzystów jest po prostu lepiej, koniec tematu.

ja, cytuję sam siebie, bo mogę

Ale co to są Góry Orlickie i skąd to się wzięło, że nigdy wcześnie o tym nie słyszałem? Nie wiem. Nie zrobiliśmy też tak gruntownej weryfikacji każdej z dróg jak powinniśmy, ale pewien pogląd już jest. Poniżej jak zwykle bardzo profesjonalna mapa, na której na czerwono zaznaczone jest co przejechaliśmy rowerem, a na żółto gdzie są Góry Orlickie (tak z grubsza, bo rysuję touchpadem, jako że nie stać mnie na rysik):

Aby nieco lepiej zobrazować tę sytuację, spójrzcie na zdjęcie poniżej. Widzicie tę wieżę widokową na szczycie szczytów? To Velká Deštná. U nas byłby tam szlak spacerowy po kamulcach. W Czechach wjechać się tam da z dwóch stron, po asfalcie (zamkniętym dla samochodów), są co najmniej dwie drogi terenowe do wjazdu tam MTB i jakieś ścieżki do wchodzenia również. Chory kraj. W Orlickich ani razu nie poszliśmy na spacer, bo było to bez sensu.

Góry Orlickie – czym?
(mnie bo nie wyczymię)

Szosa, najlepiej 28-30mm, ale na 25mm też się dużo nie straci. Czesi mają jakąś niewyjaśnioną manię asfaltowania, więc nawet jeśli widzisz przed sobą wielką górę, a na jej szczycie wieżę widokową, to jest duża szansa, że da się tam wjechać szosą. Wiedzą to przede wszystkim ludzie, którzy wjechali kiedykolwiek na Przełęcz Karkonoską i odkryli, że po jej drugiej stronie znajduje się autostrada. Później odkryli też, że na kilka sąsiednich górek również da się u naszych sąsiadów wjechać, a większym problemem niż szerokość opony jest dobór odpowiednich przełożeń w górę i siła hamulców w dół.

W Górach Orlickich wystarczy szosa. Jest co prawda trochę dróg typowo gravelowych i trochę na MTB, ale docenią je jedynie ci, którzy przyjadą na dłużej niż 3-4 dni. Na tyle właśnie wyceniam ten rejon. Szosą nie traci się wielu widoków, nie traci się wielu obowiązkowych dróg, a docenić można dzięki niej olbrzymią ilość bardzo dobrych dróg. Dlaczego ktoś miałby tu jednak przyjechać na dłużej? Nie wiem. Dookoła jest taka masa ciekawych rejonów, że byłaby to wyjątkowa marnancja. Chyba że byłbym Czechem, wtedy musiałbym dodać również, że warto wybrać się tu z hulajnogą lub trójkołowym rowerkiem, aby na górki wjeżdżać wyciągiem, a potem lecieć na nich bez kasku w dół.

Góry Orlickie – dlaczego?

  1. Bo jest bardzo dużo dróg
  2. Nawet w miejscach, w których być ich nie powinno, a już na pewno nie asfaltowych.
  3. Bo na drogach jest praktycznie pusto i w ogóle wszystko jest jakieś takie puste i spokojne
  4. Za wyjątkiem weekendów, kiedy każdy parking jest zawalony samochodami, a w każdej knajpie są ludzie. Większość z rowerami.
  5. Bo jest ładnie, a i miradorów się sporo trafia… nawet takich dostępnych z poziomu asfaltu.
  6. Bo to Czechy, dokładnie takie, jak być powinny. Jest kościół na środku pola golfowego, jest browar kościelny z piwem Prorok, przystanek autobusowy połączony z wypożyczalnią/czytelnią książek, Smažený sýr i tak dalej…


Góry Orlickie – co jechać?

Nie przeznaczałbym na okolicę więcej niż 2-3 dni. Można, ale nie trzeba. Warto wziąć tylko pod uwagę, iż mimo niepozornego wyglądu, są to według moich osobistych kryteriów pełnoprawne góry i prawie każda nasza pętla miała więcej niż 1000m przewyższeń na 50 kilometrach. No i oczywiście same góry warto sobie połączyć z całą Kotliną Kłodzką.

Od schroniska Masarykova Chata do granicy w Kamieńczyku.
38km, 400m w górę, 700m dół (z północy)

Bardzo przyjemna droga wzdłuż granicy, 100% szosowa. Poza doskonałymi asfaltami, głównym atutem jest bardzo przyjemna, pusta droga wzdłuż rzeki oraz kościół ze szklanym dachem w Neratovie oraz browar w tej samej miejscowości (tu opis na forum o piwach). Wzniesienia są niewielkie, więc trasę można spokojnie potraktować jako droga powrotna z bardziej ambitnego przejazdu… chyba że jedziemy odwrotnie, wtedy na samym końcu czeka nas depresyjny podjazd pod Masarykovą. Podobno jest w niej dobre jedzenie, ale odręcznie napisane menu nas pokonało.


Granią Gór Orlickich
17km, 300m w górę, 380m dół (z północy)

Według mnie najbardziej obowiązkowy fragment, który możecie przejechać w Orlickich. Asfaltowa droga puszczona praktycznie po szczytach. Przechodzi na przykład zaraz obok wieży widokowej na górce o nazwie: Velká Deštná (1115m.n.p.m.). Trochę serpetnyn, fajne widoki zarówno na kotlinę jak i płaskie Czechy aż po horyzont. W czeskich przewodnikach piszą, że to trasa dla całej rodziny, ale warto zaznaczyć, iż chodzi tu prawdopodobnie o rodzinę czeską.


Cabin porn
31,5km, 910m w górę, 600m dół (z południa)

Proszę się nie sugerować drogami, które w Orlickich są oznaczone jako główne – w dalszym ciągu są puste i przyjemne, a ta jest wyjątkowa. Jest ciężko, ale na cała zachodnia część wygląda jak przeglądanie książki lub instragramowego profilu z najładniejszymi domkami na odludziu. W połączeniu z trasą wyżej, wychodzi klasyczne must-do i jedna by rządzić wszystkimi.


Toskańskie stoki
38km, 760m w górę, 820m dół (ze wschodu)

Tu akurat jest tam fragment, dla którego warto mieć gravela, ale można go pominąć. Podjazd od Cervenej Vody to takie klasyczne serpentyny na głównej drodze rozszerzony o wspinaczkę pod Suchy Vrch, na którym nic nie ma poza wieżą, na którą nie da się wejść. Potem jest przebitka terenem, doskonałe widoki na stoki (i ze stoków), bardzo przyjemna droga wzdłuż Orlickiego Potoku, fajne górki i ostatecznie mała Garda… to znaczy jeziorko z asfaltem dookoła. Jeśli chcesz zjeść rybkę, to tam.


Wąskie, asfaltowe dróżki

Małym eksploratorom, którzy nie lubi mieć wszystkiego podanego na tacy, polecam zagłębić się w drogi na północ od Masarykovej – nawet szosą. Widokowych niespodzianek czeka tam wiele… zaskakują tak samo, jak asfaltowe skrzyżowania dróg o szerokości 2 metrów w środku gór. Dostać się tam można jadąc z południa (Destne) wzdłuż rzeki Bela.

Poza tym jest niestety jeszcze cała masa miejsc, które odkrywa się zupełnie przy okazji, podczas łączenia odcinków podanych wyżej. To są Czechy, na pewno znajdziesz coś śmiesznego wśród niekończących się dróg – zarówno asfaltowych, jak i terenowych. Wątpię, abym polecił komukolwiek z Warszawy Góry Orlickie jako cel wycieczki. Konkurencja na dzielni jest tu dość duża – choćby nieśmiertelne Jesioniki. Jeśli jednak wszystko w okolicy jest już zjeżdżone lub masz po prostu 1-2 dodatkowe dni, to jak najbardziej warto. Albo jeśli po prostu przyjechałeś do kotliny po hurra-optymistycznym wpisie o Kotlinie Kłodzkiej ze swoją szosą i odkryłeś, że takie atrakcje to już nie na Twoje plecy. Wtedy zdecydowanie warto włączać je do swojej pętli – szczególnie jeśli przebijasz się przełęczą Spalona i czujesz, że akurat na jej szczycie staniesz się głodny.

Podświadomie czuję, że w Orlickie nie wrócę już nigdy, ale wspomnienia z nimi zostają bardzo dobre.

Życzę udanej wycieczki oraz powodzeniu w poszukiwaniu czeskiej żony/męża, aby dostać obywatelstwo i móc bezstresowo pozostać po tamtej stronie granicy.